Strony

piątek, 7 grudnia 2012

"Bóg nigdy nie mruga" - Regina Brett

Pięćdziesiąt wskazówek. Pięćdziesiąt lekcji, w których autorka przeplata własne przeżycia z doświadczeniami ludzi spotkanych na swojej krętej drodze; przywołuje ważne dla siebie postaci, znaczące książki i filmy, inspirujące modlitwy i wypisy z lektur; przypomina o sile psalmów i prostych sentencji. Felietony Reginy Brett docenili i pokochali czytelnicy na całym świecie. Przyklejano je na lodówkach, rozsyłano w e-mailach do bliskich. Tematy lekcji, których udzieliło autorce życie, cytowano na tysiącach blogów i przedrukowywano w gazetach. Książka, którą trzymasz w ręce, stanie się bliska każdemu, kto kiedykolwiek znalazł się na życiowym zakręcie oraz wszystkim szukającym inspiracji. Niech każda z pięćdziesięciu lekcji będzie manifestem – jak bohaterka jednego z esejów, pewna sportowa czapka z prostym hasłem: „Życie jest dobre”. Bo takie jest. Naprawdę.



Jest wysyp książek-poradników, wszystkie oferują nam zbiór komunałów. Pięknie brzmią te wszystkie rady, na papierze ale nijak się mają do rzeczywistości. W Polsce swego czasu była moda na Coelho i jego, jeśli wystarczająco silnie czegoś chcesz, cały świat pomoże ci zrealizować to marzenie. Kazał nam szukać drogi, skarbu i wielu innych rzeczy. A spora rzesza osób uwierzyła. Później przyszły z Zachodu inne książki, osób które postanowiły być szczęśliwe, realizować siebie i swoje marzenia. Dlatego ze sporym sceptycyzmem podchodziłam do książki „Bóg nigdy nie mruga”, ale zaciekawiła mnie konstrukcja książki i dopisek, mówiący, że będzie to 50 lekcji na najtrudniejsze momenty mojego życia.
Gdybym mogła, dałabym książkę „Bóg nigdy nie mruga” pod choinkę wszystkim, zmuszałabym do czytania, bo gdy zaczniesz czytać pojawią się przemyślenia.
Tak jak pisałam, najpierw byłam sceptyczna, bo jestem sceptyczna w stosunku do wszystkich książek, które mają mnie uczyć żyć lepiej, nie mogę sobie wbić do głowy, że istnieje jakaś uniwersalna recepta, że to jest sprawą tak indywidualną, że nie można podać na poważnie takiej ogólnej metody. Zwłaszcza, że zwykle mnie i autorów takich poradniczków dzieliło niebo i ziemia.
Ale zaczęłam czytać… byłam sceptyczna, ale zaciekawiła mnie ta książka, przygotowałam się już mentalnie na opowieść nawiedzonej babki, która pokonała raka i wydaje jej się, że w związku z tym posiadła wszelkie tajemnice świata. Przeczytałam kilka pierwszych lekcji… zaciekawiły mnie, nie zirytowały – a to już dużo. I odłożyłam książkę, bo to, bo tamto, bo jest jeszcze czas. Aż w końcu książka stała się moim wyrzutem sumienia.
Zakopałam się w łóżku, w spokoju chorowania i zaczęłam wczytywać się w każde zdanie.
Nie uważam, że każda z tych 50 lekcji jest dla mnie, niektóre po prostu czytałam oczami, bez zaangażowania, Autorka czasami bardzo po macoszemu traktuje niektóre tematy, wychodzi z jakiegoś punktu a później wtrąca dygresję, bez powrotu do tematu, tak ja to odbierałam, a może po prostu nie doszłam do tego momentu, że taka lekcja byłaby mi potrzebna.

Inne rozdziały pochłaniałam, czytałam niektóre akapity kilkukrotnie, rozważałam, nad głową zapalała mi się żarówka „nie jestem sama!!”. Pozornie z Autorką niewiele mnie łączy, w sumie – prawie nic, a jednak są problemy uniwersalne. I Autorka udziela rad z sensem. Wielu z nich nie można zastosować tak, o na pstryknięcie palcem. Trzeba przemyśleć, postanowić, że to nam pomoże. Nikt za nas nie podejmie decyzji, nikt nas nie przekona. Autorka naświetla pewne problemy, pokazuje rozwiązanie, sposób w jaki dojdziemy do efektu końcowego, wybór – należy do nas.

Ten zbiór komunałów ma coś w sobie, chyba każdy z Nas znajdzie rozdział, który będzie opisywał właśnie Jego! Może macie problem z przyznaniem się do błędu? Kłócicie się do upadłego, żeby tylko na swoim postawić? A może chcielibyście zamienić się z sąsiadem na życia? A może masz problem z priorytetami w związku?
Ta książka nie rozwiąże Twoich problemów, po lekturze, będziesz może jeszcze bardziej zmęczona, niż przed, ale zobaczysz co można poprawić, nad czym można popracować. Oby tych rzeczy do poprawy było jak najmniej.

Jeśli szukasz pomysłu na prezent dla męża, żony, przyjaciółki, brata, teściowej, nie wahaj się, ta błękitna książeczka, w miłej w dotyku okładce, powinna się znaleźć pod choinką. Ja mam już listę znajomych, którym chciałabym ją podarować.

Polecam „Bóg nigdy nie mruga” właśnie teraz u progu Nowego Roku, będziemy podejmować postanowienia,  mające na celu zmianę naszego życia, ta książka może nam pomóc w wytyczeniu  kierunków tych zmian. I kto wie, może za rok, o tej porze będziemy po prostu szczęśliwsi : )




5 komentarzy:

  1. Właśnie jestem w trakcie lektury i... rewelacja!
    Mogę powiedzieć tylko tyle, że książka ta trafiła w moje ręce w czasie idealnym. Zgadzam się, że poruszane przez nią kwestie są na tyle uniwersalne, by każdy odczytał w tych krótkich lekcjach siebie.
    Doskonała, pouczająca, podnosząca na duchu lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się poucza a jednocześnie podnosi na duchu, zwykle jak coś nam wytyka błędy to wtrąca raczej w otchłań rozpaczy...
      Fajnie, że też Ci się podoba

      Usuń
  2. Myślę, że może to być bardzo wartościowa lektura i może rzeczywiście idealna na Nowy Rok...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziesz mogła z przytupem wkroczyć w Nowy Rok :)

      Usuń
  3. Dopiero dostałam, czytam!
    http://szafazksiazkami.blogspot.com/2015/04/26226-bog-nigdy-nie-mruga.html

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.