Strony

wtorek, 24 września 2013

"Australijczyk w Italii" - Marc Llewellyn

Sama wiara to zbyt mało, by zacząć nowe życie w cieniu wulkanu…
Niemniej jednak obawa, że za dwadzieścia lat bardziej się będzie żałowało tego, czego się nie zrobiło, niż rzeczy, których się dokonało, sprawia, że człowiek wierzy, iż może wszystko.
Oto opowieść Australijczyka sfrustrowanego wyścigiem szczurów, który porzuca pracę i wraz z żoną i dzieckiem przeprowadza się na Lipami, jedną z przepięknych Wysp Wichrów, położoną niedaleko Sycylii.
Zostawienie za sobą wszystkiego co znane i rozpoczęcie nowego życia na drugim końcu świata jest oczywiście niełatwe, ale okazuje się znacznie trudniejsze, niż można by sądzić.
Rok spędzony na uprawie oliwek i pomidorów, wśród lokalnej społeczności, blisko natury i z dala od zgiełku sprawia, że po powrocie do Australii Nino postanawia na stałe odmienić swoje życie.
Australijczyk w Italii jest opowieścią o spełnianiu marzeń i uczeniu się o tym, co w życiu naprawdę się liczy, od kogoś, kto zna jego sekrety.


 Właściwie nie wiem co mnie skusiło do przeczytania tej książki. Wielokrotnie zarzekałam się, że mówię dosyć książkom o ucieczce ze starego życia na prowincję, lub/i do obcego kraju. Ani nie jestem Italio-filką, ani nie nosze się z zamiarem ucieczki do Toskanii, lub innego słonecznego rejonu  Włoch. Zapewne przemówiła do mnie okładka i opis. Uznajcie to za szczęśliwy zbieg okoliczności. Przeprowadzki do innych krajów niż Hiszpania też są zabawne, warte uwagi!

Odwiedziny u córki znajomego, która kilka lat temu wybrała się na wycieczkę do Włoch, zakochała się i zmieniła miejsce zamieszkania i styl życia. Z australijskiego na włoski. Ta wizyta jaką składa tytułowy Australijczyk z małżonką, nie miała być przełomowa. Bo dla jakiej przyczyny. Ale odpowiednio dobrane wyrazy sprawiają, że ziarno pada na dobry grunt. Kto nie chciałby porzucić życia w jakimkolwiek kraju, na rzecz spokojnego bytowania w Italii. Szafirowe morze, turkusowe niebo, pogodni ludzie, inne życie. Raj! Oczywiście żona bohatera jest sceptyczna, ale gdy zachodzi w ciąże okazuje się, że wyjazd do Włoch z antypodów nie jest takim głupim pomysłem. Przeciwnie, jest to pomysł świetny!

Cieszę się, że  się przełamałam, pomimo obietnic, że nie, że już nigdy to jednak  warto było przełamać uprzedzenia. Dlaczego? Otóż ta książka w sumie nie odbiega od innych.

To opowieść o dorosłych, ukształtowanych ludziach, którzy w przełomowym momencie swojego życia, gdy spodziewają się dziecka, postanawiają na rok przeprowadzić się na małą włoską wysepkę, tam taniej i spokojniej chcą wychowywać swojego synka, przez ten najważniejszy, pierwszy rok jego życia. Oczywiście zmiana będzie ogromna. Styl życia na wyspie, w Italii jest inny niż ten do którego przywykli. Trzeba się, więc przestawić. Książka będzie obfitowała zarówno w filozoficzne przemyślenia o życiu i śmierci, nad szklanką wina, jak i w zabawne sytuacje, które rozbawią czytelnika do łez.
Co mi się w tej książce podobało, to, to iż ta książka nie pokazuje przeprowadzki jako wielkiej wymarzonej przygody w którą się skacze na główkę z wzajemną aprobatą i hura optymizmem. Autor nie przekonuje nas na siłę, że taka sytuacja ma same plusy, że wystarczy się spakować i wskoczyć w samolot. Bywa ciężko, bywa beznadziejnie.

Podobała mi się ta książka. Bawiła mnie. Cieszę się, że kolejny raz się złamałam i wybrałam się w klimat śródziemnomorski, gdy za oknem wichura i słota. Takie książki są idealne na jesień i zimę. W tym roku też skompletuję sobie biblioteczkę na ponure dni. I do tej będę wracała gdy będę chciała poczuć słone, morskie powietrze na twarzy i odwiedzić starych, sympatycznych znajomych.
Polecam!!

6 komentarzy:

  1. Książka ma rzeczywiście bardzo ładną okładkę. Nigdy nie podobało mi się takie połączenie kolorystyczne, ale tutaj ma coś w sobie i po troszku pasuje do tytułu. Cieszę się, że w gruncie rzeczy książka Ci się spodobała. Może i motywów i schematów takich było wiele, ale skoro bawiła i poprawiła nieco nastrój to warto przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka jest bardzo zachęcająca. W taką pluchę po prostu aż krzyczy "przeczytaj mnie"

      Usuń
  2. Fabuła w kraju śródziemnomorskim? To coś, co zdecydowanie uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam ciekawa tej książki, bo miałam ją w rękach w Matrasie, ale ostatecznie nie kupiłam, ale zawsze można wrócić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi optymistycznie, chętnie poczytam i tak jak napisałaś - wydaje się, że to dobra książka na chłodną jesień. :)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.