Strony

sobota, 8 lutego 2014

Co ostatnio oglądnęłam

Nie chcę zasypywać bloga pseudo-recenzjami filmów. Napiszę więc kilka zdań o produkcjach, które w ostatnim tygodniu oglądnęłam. W większości to filmy dosyć słabe, takie które mnie zawiodły, wynudziły. Ale znajdą się zabawne, wzruszające. Posłuchajcie : )

13/52 – pechowa trzynastka
Po pierwsze klapa tygodnia, czyli coś co oglądałam dziś, dobrze że piłam kawę i pracowałam bo inaczej bym usnęła.  A miało być tak pięknie czyli „Austenland” opis z filmwebu:
Uwielbienie Jane Hayes (Keri Russell) dla wszystkiego, co jest związane z Jane Austen bardzo utrudnia jej miłosne życie. Chcąc zostać bohaterką własnej historii, Jane wydaje oszczędności swojego życia na podróż do Austenland, ekscentrycznego kurortu, gdzie goście zanurzają się w świecie z czasów regencji. "Uzbrojona" w czepek, gorset i tamborek, Jane usiłuje uniknąć staropanieństwa... Wszystko się zmienia, gdy kończy się fantazja, a zaczyna prawdziwe życie... a może nawet miłość.
 Właściwie nie wiem co napisać o tym filmie. Naprawdę klapa miesiąca. Już „Lost in Austen” nie podbiło mego serca, ale tamten film miał przynajmniej ręce i nogi. Tymczasem ten film pomimo niezłej obsady(główna bohaterka kiedyś zachwyciła mnie w Magii zwyczajnych dni), główny lowelas to przecież pan Tinley z „Opactwa Northanger”, ma w sobie urok i taki łobuzerski czar.  Jako opozycję do zwiewnej, subtelnej i romantycznej Jane postawiono wulgarną niejaką pannę Elizabeth, którą gra nawet znana aktorka,  ale wszystkie elementy komediowe jakie ma ona wprowadzać są raczej nieudane, subtelne jak wystrzał z armaty. Nie wiem jakim cudem Jane Seymour, wielka aktorka mojego dzieciństwa zgodziła się zagrać w czymś takim. Jedyne co mogę o niej dobrego powiedzieć, to że ma śliczną suknię.  Film jest tak chaotyczny i nijaki, że aż skupiłam się na sprawdzaniu prac. Bo akcja nie przyciągała mnie wcale.


14/52 Veer-Zaara
Taaak znowu bollywood. Nic na to nie poradzę. Lubię to kino. Ten film pierwszy raz oglądałam w Sylwestra parę lat temu. Chyba na I roku studiów więc to był przełom 2006 i 2007 roku. To był sam początek mojej przygody z indyjskim kinem. Pamiętam, że siedziałam jak zahipnotyzowana przed monitorem. Od pierwszej, jakże radosnej piosenki, takiej sielankowej i słodkiej, aż do samego końca, roniąc łzy i przeżywając losy bohaterów.
Oto jak filmweb streszcza fabułę:
Dowódca szwadronu, Veer Pratap Singh (Shah Rukh Khan), jest pilotem ratunkowym Indyjskich Linii Lotniczych, który często ryzykuje życiem, by ocalić życie innych. Pewnego dnia spotyka dziewczynę z Pakistanu - Zaarę (Preity Zinta), która parę dni przed swym ślubem przybyła do Indii by wypełnić ostatnie życzenie ukochanej zmarłej niani - zanurzyć jej prochy w rzece. Autobus, którym jedzie ma wypadek. Veer ratuje jej życie i jego życie na zawsze ulega zmianie... 22 lata później młoda pakistańska prawniczka Saamiya Siddiqui (Rani Mukherjee), podczas swojej pierwszej sprawy staje twarzą w twarz z postarzałym Veerem, od 22 lat marniejącym w pakistańskim więzieniu. Saamiya jest pierwszą od 22 lat osobą, do której Veer się odzywa, opowiadając swoją historię. Dlaczego trafił do więzienia? Dlaczego tyle czasu milczał? Prawniczka postanawia walczyć o prawdę i wolność Veera...
Po pierwsze muzyka w tym filmie jest cudowna. Tak refleksyjna, przyprawiająca o skowyt duszy. Sam film wymaga nieco znajomości realiów i kultury państw w których toczy się akcja. Chociaż sporo można wydedukować. Pakistan i Indie się nie lubią od bodajże `47 roku gdy Pakistan oderwał się od Indii. Pakistan jest muzułmański, w Indiach dominuje hinduizm. Ta niezgodność wyznań jest częstym motywem przeszkody nie do pokonania w filmach(wspomnijmy K3G). Moim zdaniem historia jest naprawdę mocna, oczywiście jest to typowe bolly z muzyką, śpiewem cudami i życzliwością. Zbudowane na kontraście dobro i zło. To bajka dla dorosłych z morałem. Jak widzicie ja wracam do tego filmu i zachwycam się coraz to nowymi szczegółami.

15/52 Bride & Prejudice czyli bollywoodzka wersja „Dumy i uprzedzenia”
Co filmweb o tym filmie:
Młody i bogaty Amerykanin, Will Darcy, wyjeżdża do Indii ze swoim przyjacielem Balrajem, który został świadkiem na ślubie. Na uroczystości pojawia się też rodzina państwa Bakshi. Pani Bakshi za wszelką cenę chce wydać za mąż swoje cztery córki, a ślubna uroczystość jest świetną okazją do tego, by na niej znaleźć potencjalnych mężów. Babraj z łatwością daje się wplątać chytry plan pani Bakshi, z Darcym sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana
Wyprodukowany nie w Bollywood, ale przez USA i Wielką Brytanię. Faktycznie stanowi wariację na temat austenowskiej Dumy i uprzedzenia. Akcja powieści toczy się we współczesnych Indiach, gdzie rodzina Bakshi ma cztery córki, które chce dobrze wydać za mąż. W odpowiedniczkę Lizzy wciela się miss świata, gwiazda bollywoodu, obecnie na macierzyńskim urlopie, kobieta która wżeniła się w wielki aktorski klan, czyli Aishwarya Rai Bachchan . Mamy tutaj główne wątki powieści, odpowiednio zmodyfikowane, świetnie wszystko jest dopasowane. Kolory są bajeczne, żarty naprawdę zabawne. Aktorzy śliczni. Piosenek nie ma znowu tak wiele.  Naprawdę polecam. Bardzo przyjemny film, doskonały na pochmurny dzień.  A!! ja zakochałam się w nim, zanim poznałam kino bollywoodzkie. Bo ten film to jednak nie jest bolly.

Ponieważ wczoraj już nie zdążyłam, dziś oglądnęłam film o siostrach Mirabal.
16/52 Czas motyli
Zarys fabuły Oparta na faktach, poruszająca opowieść o życiu i śmierci sióstr Mirabal. Urodzone i wychowane w Dominikanie czasów dyktatury generała Trujillo, Minerva, Patria, Mate i Dede Mirabal zaangażowały się w działalność ruchu oporu. Każdą kierowały inne motywy - miłość, wiara, niezgoda na bezprawie - lecz dla wszystkich decyzja o włączeniu się w walkę z reżimem była świadomym wyborem. 25 listopada 1960 r. na północnym wybrzeżu Dominikany znaleziono ciała trzech z nich. Rządowe gazety podały, że był to tragiczny wypadek.
I ten film też mnie zawiódł. Ostatnie sceny, siłą rzeczy były poruszające. Tylko, że historia sióstr jest tak pobieżna, jakby była tylko wątkiem pobocznym, wtrąceniem. Wątku głównego brak. Ten film przeskakuje po kilku wydarzeniach z życia sióstr, chociaż skupia się na Minervie, ale też nie spodziewajcie się jakiejś wyczerpującej historii, to też są urywki, jak flesh wydarzeń. Właściwie nie umiem odpowiedzieć, po oglądnięciu tego filmu, dlaczego siostry zaangażowały się w walklę, dlaczego jedna z sióstr z nimi nie poszła. Dlaczego Trujillo z nimi walczył? Cieszę się że przeczytałam książkę. Bo tak to mogłam czuć te film, troszkę bardziej. Wydaje mi się, że bez znajomości książki, bez wiedzy o co naprawdę chodziło wynudziłabym się na filmie strasznie. Niewykorzystany potencjał.


17/52 Hobbit. Niezwykła podróż.
"Hobbit" - filmowa adaptacja książki J.R.R. Tolkiena, wstęp do "Władcy Pierścieni", to opowieść pełna niezwykłych wydarzeń i magicznych postaci, przedstawiająca odwieczną walkę dobra ze złem. Hobbit Bilbo Baggins niechętnie wyrusza w niezwykłą i niebezpieczną podróż. Pokierowany przez czarodzieja Gandalfa opuszcza swój przytulny domek w Shire, by wraz z trzynastoma krasnoludami zmierzyć się ze smokiem Smaugiem.

Mam wersję w HD, więc czuję się prawie jak w kinie. Muszę się dorwać do dużego telewizora u Rodziców to już będzie pełna radość, tylko że Oni nie tolerują takich filmów, więc muszę poczekać na wolną chatę.  Różne są głowy, jeśli chodzi o „Pustkowie Smauga”. Natomiast krytycy i widzowie, są raczej zgodni w zachwytach nad pierwszą częścią trylogii o hobbicie. Tymczasem ja, długo byłam sceptyczna. Nie byłąm na tym filmie w kinie, oglądając w domu, oglądałam, jak to ja, robiąc milion rzeczy na raz. Tymczasem w ten film, w historię trzeba wejść, zanurzyć się w tolkienowskiej opowieści, wtedy od pierwszej sceny, do ostatniej będzie to piękna wizualnie, muzycznie całość. Mroczna, momentami przerażająca, ale i zabawna i pouczająca. Gdy zobaczyłam orły szybujące z krasnoludami, skąpane w słońcu nad szczytami gór, zaparło mi dech z zachwytu.  Ten film dopiero dziś mnie zachwycił. Wcześniej, owszem zachwycałam się i rozpływałam raczej nad Rysiem, a dziś spojrzałam na ten film inaczej. I chyba na niego zachorowałam. Warto dawać kolejną szansę. A jeśli oglądać w domu, to tylko w HD. Obrazik ostry jak żyletka. Galadriela w Rivendell to uczta dla oka. Zresztą, ja uwielbiam Rivendell w każdym filmie, a w HD to już, miodzik. Wersja reżyserska nie wnosi jakoś wiele do filmu, ale Ryś, pfu Thorin podsłuchujący rozmowę Elronda z Gandalfem to coś co przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Podoba mi się też rozmowa Elronda z Bilbem, bo tłumaczy późniejszy sentyment hobbita do domu elfów. Piosenka goblinów zaś to, jakieś nieporozumienie.

Ale i tak polecam : )

19 komentarzy:

  1. Zaczęłam oglądać Austenland, ale coś mi przerwało i już nie dokończyłam. Po Twojej opinii chyba już nie będę tracić 1.5 godziny z mojego cennego czasu. Za filmami z Bollywood nigdy nie przepadałam, więc odpuszczę sobie te pozycje. Czas motyli obejrzę po książce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedokończenie Austenlandu dowodzi, że jesteś rozsądniejsza niż ja i bardziej szanujesz swój czas ;)

      Usuń
    2. A mi się bardzo podobało. Takie lekkie, pozytywne.

      Usuń
  2. Bollywoodzką wersję Dumy i uprzedzenia oglądałam chyba z dwa razy, jak byłam o wiele młodsza. Nie dorównuje tej wersji z 1995 BBC, ale tego się nawet nie spodziewałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym nie mogło być mowy :) Ale sympatyczna wariacja na temat Austen :)

      Usuń
  3. Veer-Zaara to jeden z moich ukochanych filmów, naprawdę poruszający! Z resztą gra tam sam Shah Rukh Khan, więc nic dziwnego :P Polecam z jego udziałem My name is Khan - jeśli jeszcze nie widziałaś. Ale obejrzyj w wersji rozszerzonej, nie kinowej (kinówka była ucięta i trwała godzinę mniej niż wersja oryginalna).
    Bride & Prejudice także bardzo lubię (obejrzałam ten film przede wszystkim dla Naveena Andrewsa) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam My name is Khan, ale zwykłą wersję, dawno, dawno temu(btw uwielbiam Kajol) czyli radzisz, żeby za rozszerzoną się rozglądnąć? Na pewno tak uczynię!
      Dziękuję!

      Usuń
  4. Rzeczywiście, ,,Austenland" zapowiadał się ciekawie, ale był też świetnym materiałem na babską powiastkę. Jak widać, skupiono się na tym drugim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokłądnie tak. Zmarnowany potencjał. Niestety ;)

      Usuń
  5. Ni znam żadnego filmu. Do kina nie chodzę, a jeżeli to niezwykle rzadko, gdyz muszę do niego jechać a to już wyprawa.
    Ale na iplexie oglądnęłam doskonałe, skandynawskie "Polowanie" i na yutoube bardzo dobrego :Jeńca wojennego"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana mam tak samo. Dla mnie wyjazd do kina to cała wycieczka. Niestety. Dlatego niezmiernie rzadko chadzam...

      Usuń
  6. Musze kiedyś obejrzeć film bollywood, bo jeszcze żadnego z takiego gatunku nie widziałam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem warto spróbować, chociażby żeby na pewno wiedzieć, że to nie jest nasza bajka ;)

      Usuń
  7. Ostatnio niestety oglądam tak mało filmów, że aż mi wstyd :(. Ale przy braku czasu muszę wybierać między książką a filmem i jak dotąd zawsze mój wybór pada na książkę :)

    Zapraszam do swojego pierwszego wyzwania autorskiego - może Ci się spodoba :)

    http://babskieczytadla.blogspot.com/p/autorskie-wyzywanie-europa-da-sie-lubic.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najczęściej myślę tak jak Ty, wybieram książkę. Ale przy sprawdzaniu prac, pracy w kuchni można film puścić w tle i zerkać, jak to się mówi, jednym okiem...

      Usuń
  8. Ten pierwszy bollywoodzki oglądałam, a tą dumę i uprzedzenie chyba muszę obejrzeć :D :) Zaciekawiłaś mnie, a lubię bolly... szkoda, że dawno nie oglądałam tego typu filmów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo one kupy czasu wymagają. Ja muszę mieć duuuży spokój, żeby na spokojnie po nie sięgnąć. No i uderzają w uczucia, silnie :)

      Usuń
  9. Widziałam Dumę i uprzedzenie (uwielbiam!) i Veer-Zaara (ten mi się trochę mniej podobał, ale może być ;)). Wstyd się przyznać, ale Hobbit nadal przede mną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy wstyd? Pomyśl o tym, że odsuwać przyjemność w czasie :)

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.