Po przejściu przez Góry Mgliste, pokonaniu króla goblinów i ucieczce przed wargami Bilbo Baggins (Martin Freeman), Gandalf Szary (Ian McKellen) oraz kompania trzynastu krasnoludów na czele z Thorinem Dębową Tarczą (Richard Armitage) wyruszają w dalszą drogę ku Samotnej Górze. Wspólnie kontynuują niezwykłą podróż, odwiedzają dom Beorna (Mikael Persbrandt), przemierzają Mroczną Puszczę, a za pomocą beczek udaje się im uwolnić z elfiej niewoli. Docierają do Esgaroth, a stąd już niedaleko do Ereboru, gdzie wewnątrz krasnoludzkiej twierdzy budzi się ze snu największy smok tych czasów, Smaug (Benedict Cumberbatch).
Jestem wierną wyznawczynią
Tolkiena, „Hobbita” czytałam dziesięć lat temu – podobał mi się. Teraz wróciłam
właśnie z seansu „Pustkowia Smauga”. Gdy piszę te słowa, z głośników płynie
soundtrack, jak zwykle – w wykonaniu tego kompozytora świetny. W kinie –
jeszcze lepszy. Książkę muszę sobie powtórzyć. Chociaż teraz nieco straciłam
motywację, bo ciężko znaleźć u mnie zachwyt, chociaż przeważają pozytywne
emocje. Byłam na 2D i napisach – kilka słów wyjaśnienia. Jako nosiciel okularów
nie lubię zakładać tych od 3D. Po drugie widziałam dwa filmy w 3d, żaden mnie
nie zachwycił efektami, chociaż Hobbit już – widać – był kręcony z myślą o tych
efektach, żałowałam kilka razy, że nie widzę tego w 3D(może jednak wybiorę się
raz jeszcze?). Wersja z napisami to
oczywista oczywistość, dubbingować Rysia? Sherlocka? Imposible. Dzięki
nieobecności idiotycznego dubbingu napawałam się brzemieniem głosy, cudownym
akcentem. Polecam napisy. Jak dubbing to tylko w bajkach.
Krótko o fabule. Gromada
krasnoludów pod wodzę Rysia, tfu! Thorina Dębowej Tarczy konsekwentnie zmierza
do Samotnej Góry, dawnej stolicy krasnoludów, którą ongiś zajął bezlitosny smok
Smaug. Krasnoludy zostały natchnione do tej wędrówki przez pierwszego Mąciwodę
Śródziemia czyli Gandalfa, który dokooptował im jeszcze włamywacza – hobbita Bilba,
który jak rasowa kobita po drodze tak zakręcił stworem Gollumem, że wydębił od
niego obrączkę, tfu Pierścień. Całą kompanię ściga gromada orków, dowodzona,
przez Obrzydliwego i plugawego orka, wyróżniającego się protezą ramienia
ukradzioną podwórkowemu bałwanowi(stracił rękę w walce i dlatego ściga Thorina
i nie darzy sympatią innych krasnoludów) mniej więcej w połowie filmu zostaje
odwołany do Dol Guldur(oplecione cierniami – pozostałość po scenografii ze
Śpiącej Królewny – zamczysko, mroczne, niebezpieczne, tchnące grozą, tajemnicą
i kłopotami), a że krasnoludom nie chce ów ork odpuścić to wysyła pobratymca z
bielmem na oku(czyżby fascynacja Panem Zagłobą?). Krasnoludy mają w swojej
misji pod górę bo dybią na nich orki, nie przepadają za nimi Elfy(krasnoludy
też nie zakładają elfiego fanklubu) a u celu podróży czeka na nich smok.
Ogólnie –przekichane.
Tak w zarysie wygląda fabułą tej
części. Hobbit w zamierzeniu miał być książką dla dzieci i młodzieży i to w
|
Richard Armitage - Thorin Dębowa Tarcza |
czasach Tolkiena, gdy te grupy wiekowe były bardziej niewinne niż obecna
młodzież. Nie wiem jednak co kierowało rodzicami, którzy brali maluchów do
kina. Serio, obok mnie siedziała kobieta z dziesięciolatkiem(na oko), ja nie zabrałbym na ten film dziecka. Może
moje piętnastoletnie, prawie szesnastoletnie bym wzięła, ale nie dzieciarnię z
podstawówki. Ja sama siedziałam
wciśnięta w fotel gdy po ekranie biegały gigantyczne pająki, ale ja mam
arachnofobię, ale obrzydliwe orki, padające po odcięciu głowy to według mnie
nie jest widok dla dzieci, chociaż może to dziwactwo z mojej strony. Serio! Nie bierzcie dzieci na ten film.
Spotkałam się z zarzutem, że film
jest nudny. O nie, nudny to on na pewno nie jest. Ciągle się coś dzieje, coś co
niekoniecznie ma coś wspólnego z duchem Tolkiena, bowiem próżno szukać atmosfery
z Władcy, oczywiście sam Hobbit jest powieścią gatunkowo inną, mniej w nim(o
ile pamiętam, a pamiętam niewiele) mitologii, tego całego misternie
skonstruowanego świata i systemu. To przygodowa powiastka, więc z definicji –
dzieje się sporo. Każdy wątek ma swoją dawkę dynamiki, która nie pozwala się
nudzić. Jest też humor, chociaż dosyć
toporny to są sceny które mają rozbawić najgłupszego, nawet widza. Mnie
niekoniecznie bawiły, nie dlatego że mam swój humor za tak wysublimowany, ale
wyrosłam chyba z okresu gdy roześmieję się w głos z pościgu Legolasa za orkami,
gdy ten mknie po głowach krasnoludów i wykonuje niezwykłe akrobacje a
krasnoludy kwitują to oburzonymi minami(analogia do Gimlego?). Tak, jest
Legolas, Orlando Bloom starzeje się, jak wszyscy, a charakteryzatorzy dali przy
tej postaci z siebie wiele, w efekcie tego Elf wygląda jakby przysnął na
solarium i źle dobrał szkła kontaktowe. Owszem i we Władcy Legolas nie wyglądał
naturalnie, ale tutaj bije na głowę swoją, chronologicznie, późniejszą postać. Mamy w tej części okazję bliżej poznać ojca
Legolasa, nie wiem jak Wy, nie zapałałam sympatią do tej postaci. Nie da się go
lubić, jest antypatyczny, taki elfi Saruman, trochę ; ). Jedyny elf którego po prostu nie da się lubić,
wyniosły, zimny – co świetnie koresponduje z jego fizys- nie pamiętam jaki był u Tolkiena, ale z
tolkienowskich, elfich cech nie można odmówić mu dumy. To na pewno.
|
przepiękna wizualnie scena! |
Jest też krytykowany romans, a
jakże, współczesny film bez wątku miłosnego? Nigdy! Więc jest elfka w której
kocha się Legolas, ale ona zapałała sympatią, odwzajemnioną do krasnoluda. No
zobaczymy jak to się rozwinie.
Mnie niezmiennie najbardziej
fascynuje wątek z Dol Guldur, od pierwszej części, w „Pustkowiu” nieco się
wyjaśnia, ale dużo zostaje tajemnicy i potencjału na końcówkę. Podobały mi się
sceny z Dol Guldur z Gandalfem, oczywiście nie mogę uciec od skojarzeń z
pewnymi scenami z Władcy, ale o tym chyba później. Podobał mi się wątek ze
światłem zwyciężającym ciemność, tak cudnie mi się wpasował w bożonarodzeniowy
klimat. To było takie tolkienowskie.
Ostatni zarzut jaki mam do tego
filmu, to że miałam wrażenie iż jest pociachany, że wątki nie są częścią jednej
całości, ale istnieją niezależnie. Więc jest wędrówka przez puszczę, Dol
Guldur, Miasto na Wodzie i Góra. Nie umiem tego jeszcze opisać, ale nie miałam
wrażenia, że film jest integralną całością. Może ktoś kto widział, lepiej to określi,
jeśli też miał podobną wątpliwość.
|
Ian McKellen - Gandalf |
Oczywiście nie da się uciec od
skojarzeń z filmową trylogią o Władcy
Pierścieni, widać rękę tego samego reżysera, podobne pomysły, rozwiązania. Czy
to przeszkadza? Na dłuższą metę mnie nie przeszkadzało. Aż tak bardzo.
Czy przeto odradzam seans?
Absolutnie nie! Po pierwsze Jacksona powinno się oglądać tylko na ogromnym
ekranie w super jakości. Bo zdjęcia to mistrzostwo. Wielokrotnie dech mi
zapierało. Czy to widok Bilba wyzierającego przez Mroczną Puszczę, czy pejzaż z
Samotną Górą, czy lasy, czy… ach!
To trzeba zobaczyć! Tak samo widok Richarda
Armitage w tym formacie wbija się w pamięć i w duszę(kocham go jak Alana
Rickmana!), tak samo smok mówiący głosem Benedicta Cumberbatcha – cudo. Do tego
współgrająca z filmem muzyka. Warte to wszystko każdych pieniędzy.
|
Lee Pace - Król Thranduil |
Jako fanka Tolkiena raduję się,
że poszłam na ten film, pomimo pewnych wad, rozczarowań, niedosytów spędziłam
wspaniały czas w kinie. I nawet rozważam, czy nie wybrać się znowu.
Zdjęcia, plakat i opis
ze strony Filmwebu
Również właśnie wróciłam z seansu :) Pierwszą część przyjęłam bardzo entuzjastycznie, drugą już mniej, ale nadal mi się podobała. Jak dla mnie film jest jednak trochę za długi, ale ja w ogóle nie lubię długich filmów :) Ostatni,o o mało co nie dostałam zawału, kiedy usłyszałam od kuzynki, że jej ośmioletni synek był w kinie na Hobbicie (część pierwsza) w czasie zimy w mieście! Czy kina nie mają jakiś ograniczeń wiekowych?!
OdpowiedzUsuńTo rodzice powinni mieć mózg i wprowadzać ograniczenia swoim dzieciom ;)
UsuńDokłądnie tak, to Rodzice mają obowiązek sprawdzić, czy to na co zabierają dziecko odpowiada etapowie rozwoju na jakim jest pociecha!
UsuńCiekawa jestem ogromnie tego filmu:)
OdpowiedzUsuńObyś się nie zawiodła, bo widzę że głosy są podzielone :)
UsuńMiałem iść na ten film ale jednak nie wypaliło :) słyszałem jednak ze podobno jest fajna ruda elfka :) nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńFilm może wydawać się pociachany, ale i powieść miała taką formę - przecież oni tam podróżowali od punktu do punktu, po drodze wykonując zadania.
OdpowiedzUsuń