Strony

czwartek, 27 lutego 2014

"Tajemnica Filomeny" - Martin Sixsmith



Film w kinach od 21 lutego 2014 roku!

Irlandia, rok 1952. Nastoletnia Filomena Lee zachodzi w przypadkową ciążę, rodzina wysyła ją do klasztoru w miejscowości Roscrea, w hrabstwie Limerick, do miejsca gdzie zakonnice „opiekują się upadłymi kobietami”. Kiedy chłopiec, którego urodziła, kończy trzy lata, zostaje odebrany matce, „sprzedany” przez zakonnice do adopcji amerykańskiej rodzinie i wywieziony z Irlandii. Zmuszona do formalnego zrzeczenia się wszelkich praw do dziecka, nigdy więcej go nie zobaczyła, kolejne pięćdziesiąt lat spędziła na poszukiwaniach. Przez te wszystkie lata nie miała pojęcia, że i syn szukał jej przez całe swoje życie.
Michael – jak nazwali go przybrani rodzice – Hess wyrósł na jednego z najlepszych waszyngtońskich prawników. Zajmował wysokie stanowisko w strukturach Partii Republikańskiej za czasów administracji George’a Busha Seniora. Ale syn Filomeny miał pewną tajemnicę: był gejem. Waszyngton w latach osiemdziesiątych nie należał do miejsc gdzie można było otwarcie i z dumą mówić o swojej odmiennej orientacji seksualnej. Kiedy zachorował na AIDS, starał się to ukryć tak długo, jak to było możliwe. Wiedząc, że zostało mu niewiele czasu, powrócił do Irlandii, by błagać zakonnice o pomoc w odnalezieniu matki, którą pragnął zobaczyć przed śmiercią. Odmówiły.
„Tajemnica Filomeny” jest poruszającą opowieścią o matce i synu rozdzielonych przez bezduszne instytucje oraz morze urzędniczej hipokryzji po obu stronach Atlantyku. Martin Sixsmith w fascynujący sposób opisuje miłość i stratę, wywołując łzy wzruszenia, ale i uśmiech nadziei, ponieważ jest to historia także o przebaczeniu.

Na ekrany polskich kin wkrótce trafi film w reżyserii Stephena Frearse’a. W rolach głównych zobaczymy Judi Dench i Steve’a Coogana.





Wykończona przygotowywaniem pączków miałam zrobić sobie przerwę od czytania, ale tak w łapki wpadł mi tablet, a na nim ebook „Tajemnicy Filomeny”. Uwielbiam Judi Dench która gra w ekranizacji? Tej książki, a na film ostrzę sobie pazury, toteż zabrałam się za książkę. Poszło mi piorunem, chociaż – przyznam szczerze- po tytule i blurbie spodziewałam się zupełnie czegoś innego.

Od kilku lat w polskiej kinematografii obserwuję fascynujące zjawisko – tłumaczenie tytułów. Może być zupełnie od czapy, byle nieźle brzmiało. A że nie będzie oddawało treści, ani nie będzie miało nic wspólnego z oryginalnym tytułem? Pal licho. Oryginalny tytuł brzmi: „The Lost Child of Philomena Lee” i o tym jest ta książka. Jeśli film nakręcono na podstawie, to o tym również jest film. Nie ma tu żadnej tajemnicy, no dobra – jest. Ale to nie jest tajemnica Filomeny, która jest postacią, raczej marginalną. Pojawia się na początku i na końcu. Treścią książki jest życie jej syna. A książka nie jest nawet o relacji marki z synem. To o czym. Posłuchajcie.

Lata pięćdziesiąte, nastoletnia Filomena, wpadła w pułapkę swoich czasów, wychowana przez zakonnice i cnotliwą ciotkę, wiedziała że nie wolno jej się całować z chłopcami. Nikt dziewczyny nie wtajemniczył to skąd się biorą dzieci. Filomena zachodzi w ciąże, lata pięćdziesiąte, nie jest łatwo. Trafia do placówki prowadzonej przez zakonnice, które z zakony urządziły obóz pracy, dla zhańbionych matek bękartów, a zamiast dorabiać haftem czy sprzedażą opłatków, sprzedają dzieci rodzinom, które nie mogą mieć własnych. Z niezwinionych powodów nie mogą. Tego wymaga zwierzchność. Proceder odbierania matkom dzieci i wysyłania ich, najcześciej za ocean trwa w najlepsze. Nim rozpęta się dookoła tego burza, rodzina ze Stanów zdąży zaadoptować syna Filomeny i córkę jej przyjaciółki. Dzieci są już spore trzy i dwa lata. Nagle odbiera się im to co znały, zabiera się je od matek. Zaczyna się ich życie w Ameryce. Książka skupia się na życiu chłopca, który  dostaje nowe imię – Michael i próbuje się odnaleźć. Jest ślicznym, mądrym i wrażliwym dzieckiem. Z tego powodu ma wieczny konflikt z wymagającym ojcem. Mike stara się zrealizować swoje plany i marzenia. Boryka się z demonami przeszłości i teraźniejszości, jego historia pokazuje Stany Zjednoczone na przestrzeni, prawie półwiecza. Zmiany społeczne, ewolucje moralne a gdzieś w tym wszystkim jest mężczyzna, we wnętrzu którego tkwi chłopiec, którego trauma z dzieciństwa nauczyła, że nie zasługuje na miłość.

Ciekawa jestem bardzo filmu. Musze zobaczyć kiedy na prowincji grają, bo bym się wybrała. Chociaż
trochę się boję, to trudna do sfilmowania książka, którą można spartaczyć. Filmy lubią akcje, spektakularne katastrofy, a ta książka jest o wewnętrznym zagubieniu. O odkrywaniu swojej tożsamości w czasach gdy ta była skazana na napiętnowanie. Tymczasem Mike robi karierę, szuka miłości i jeszcze zmaga się z demonami przeszłości. Nie mogę sobie wyobrazić tego co ten chłopiec, później mężczyzna, przeżywał. Strach, brak wiary we własną wartość, oschły ojczym i wmawianie sobie, że biologiczna matka go porzuciła bo był zły.

Ta książka jest ciekawym przeżyciem czytelniczym. Ja spodziewałam się akcentu na relacji matka-syn, czekałam tej tytułowej tajemnicy, ale nie jestem rozczarowana, bo historia którą dostałam jest warta uwagi. Jakiś czas temu wybuchła afera o lewych adopcjach w Hiszpanii za czasów Franco, teraz mamy coś w ten deseń, tylko w Irlandii, sama próba wyobrażenia sobie dramatu tych kobiet, którym odbierano dzieci i zmuszano do „odpracowania grzechów” jest niewyobrażalny. Jak żyć z takim ciężarem, ze świadomością, że gdzieś – tam jest moje dziecko. Niewyobrażalnie poruszające.
Jeszcze mocniej porusza historia Mike`a ale nie chce zbyt wiele pisac, żeby nie nasadzić spojlerów. Chociaż już blurb sporo zdradza. A uwierzcie, że to kropelka w morzu emocji
Sięgnijcie po książkę nim pójdziecie do kina!
 

Trochę mnie niepokoi ta inskrypcja na okładce o niezwykłej kobiecie... fabuła filmu też specyficznie opisana. No nic - obaczym

10 komentarzy:

  1. Po książkę chyba sięgnę, ale film jakoś do mnie nie przemawia. Może zmienię jeszcze zdanie, ale do kina chyba nie będę się szykować. A polski tytuł mnie rozbroił, co złego byłoby w dosłownym przetłumaczeniu w tym przypadku? "Zaginione/utracone dziecko Filomeny" brzmiałoby lepiej niż ta tajemnica, której wcale nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę ominąć książki, filmu pewnie nie obejrzę. Ach, potrafisz skusić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno obejrzę film. Myślę, że jest godny uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  4. To widzę, że książka prezentuje sytuację zupełnie z innej perspektywy niż film. Do filmu tytuł jest jak najbardziej trafny, bo sytuację poznajemy od strony Filomeny, która po 50 latach zdradza sekret swojej córce, a później dziennikarzowi. Wraz z dziennikarzem próbuje odnaleźć Anthony'ego, na wsparcie sióstr zakonnych nie ma co liczyć, rzekomo wszystkie dokumenty spłonęły. Oni dopiero podczas wizyty w Waszyngtonie dowiadują się, że chłopiec przybrał inne imię. Historię chłopca dopiero poznajemy przez jego partnera, dzięki której Filomena uwierzyła, że syn szukał rodzinnych korzeni.

    Wybacz jeśli zdradziłam za wiele, ale chciałam wyjaśnić, dlaczego w przypadku filmu tytuł jest trafny i że jest zupełnie inny niż książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wyjaśnienie :)) w takim razie to tytuł filmu bardzo trafiony

      Usuń
  5. Ta historia intryguje mnie odkąd tylko usłyszałam o filmie. Mam na niego ogromną ochotę, ale wolałabym najpierw przeczytać książkę, jednak nie posiadam jej i nie zapowiada się na to, abym w najbliższym czasie miała ją w rękach... Dlatego chyba nie pozostaje mi nic innego, jak zapoznać się najpierw z wersją filmową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam bardzo iść do kina, ale widzisz - uroki mieszkania na prowincji ;/

      Usuń
  6. Film widzialam juz jakis czas temu w kinie w Danii. Ksiazki nie czytalam, ale film bardzo interesujacy :) Polecam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz się wymienimy, ja fil, Ty książkę ::)

      Usuń
    2. :) Bede musiala w takim razie zakupic:) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.