Strony

wtorek, 25 lutego 2014

"Zorkownia" - Agnieszka Kaluga



Zapis chwil, kilkanaście zdjęć z życia, z umierania, z pokory, cierpienia i nadziei oraz miłości

W hospicjum życie przecina się ze śmiercią. To miejsce rządzi się swoimi prawami i ma jasno określone zasady. Wchodzi się tu tylko raz. Zazwyczaj.

Agnieszka wchodzi tam od czterech lat. Jest wolontariuszką. Spędza czas z tymi, którzy potrzebują kilku ciepłych słów, pomocy przy jedzeniu, napisaniu ostatniego listu, spojrzenia, uśmiechu.

Niewiele, zaledwie bycie z drugim człowiekiem tu i teraz.

Być może dlatego to właśnie tutaj dając siebie, zyskuje się znacznie więcej.

"Zorkownia" to zapis chwil, kilkanaście zdjęć z życia, z umierania, z pokory, cierpienia i nadziei, z miłości tak wielkiej, że nie da się jej zamknąć w słowie.
To przepiękna, wzruszająca opowieść o życiu.

Agnieszka Kaluga bloga zaczęła pisać w roku 2010, żeby zrzucić z siebie ciężar życiowych doświadczeń w hospicjum, gdzie jest wolontariuszką.

Jej jest przede wszystkim zapisem nieustającej walki o życie, o jego sens i najważniejsze wartości.




Znowu bym to zrobiła. Gdyby nie Aga, znowu bym oceniła książkę po okładce. Byłam przekonana,  że „Zorkownia” to kolejna radosna i świetlista książka dla bab, na gorszy dzień. Gdy pół świata i cała Polska zachwyca się „Oskarem i Panią Różą”, jest ryzyko, że polska perełka, książka prawdziwa jak codzienność może przejść niezauważona.
Miłość i śmierć są nierozerwalnie związanie z życiem. Każdy kocha i każdy musi umrzeć. W obliczu śmierci ta miłość nabiera wyrazu, okazuje się, że „pozostanie po nas wszystko to, co uczyniliśmy z miłości”.
Agnieszka Kaluga pisze bloga. Nie słitaśniego blogaska, pisze – jak sama tytułuje – hospicyjną myśloodsiewnię. Autorka w swoim życiu przeżyła wiele, przeżyła to co kobiety załamuje, wpycha je w katatonię, Ona obiecała swojej umierającej córeczce, że się nie podda. Swoje siły poświęciła pomocy innym. Rozpoczęła pracę w hospicjum i opowiada o ludziach, których tam spotyka, o uczuciach, które nią targają.

Opowieść prawdziwa i piękna w swej normalności. Tak o śmierci i umieraniu potrafią pisać ludzie mądrzy. Agnieszka Kaluga nie popada w patos, nie kłóci się z Bogiem, nie dyskutuje o zasadności śmierci, nie szuka też w niej sztucznego sensu na siłę. Opisuje spotkania, rozmowy, gesty, drobne, ale jednocześnie takie, które zatykają gardło i wyciskają łzy.

Każda notatka napisana przez trzy lata(Autorka zaczęła pisać w 2010 roku) to osobna historia. To nie wirtualne byty, to realni ludzie, Marek, Ola, Gosia, Kazimierz… z szacunku dla Ich pamięci powinnam wymienić wszystkich, ale może lepiej gdy poznacie ich osobiście. Nie mogłam zostawić tej książki, a jednocześnie lektura była tak ciężka… tak ciężko było czytać przez łzy…

Do hospicjum trafiają młodzi i starzy, dzieci i dorośli, samotni i tacy, którzy mają zorganizowane życie rodzinne. Tyle ich dzieli, łączy jedno… nie wiem czy to dotyczy tylko mnie, ale po lekturze tej książki poczułam taki lęk o tych, których kocham a jednocześnie ogromną wdzięczność że ich mam.
Ta książka jest tak mądra, mądrością życiową, bo pokazuje realizm,  owszem sączy się z niej smutek, ale to chyba od nas zależy czy damy się mu pokonać, a może powinna zatryumfować miłość i nadzieja.
Polecam!  Trzeba przeczytać!

 To książka z gatunku tych, które nie tylko trzeba przeczytać, ale również z tych po lekturze których ma się książkowego kaca, problem z wyborem kolejnej lektury. Ten natłok myśli... ale to dobre myślenie

24 komentarze:

  1. Nie dziwię się, że o mały włos oceniłabyś tę książkę po okładce, bo ona od razu krzyczy: jestem zwykłym, babskim czytadłem. Dobrze, że o niej piszesz - mniej osób popełni taki błąd. :) W tym ja. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja żyłam w przekonaniu, że o mamo kolejne czytadło, ile można. Teraz mam misję :)

      Usuń
  2. Koniecznie muszę przeczytać, ale nie wiem, czy w tym momencie jestem na to gotowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno lektura jest trudną, ale warto! Zobaczysz!

      Usuń
  3. Okładka wygląda na lekką obyczajówkę, ale już wiedziałam, że "Zorkownia" to coś więcej, bo ostatnio głośno o tej książce. Z racji, że to Znak to z pewnością przy najbliższym zamówieniu ją kupię i mam nadzieję, że tak jak Ty zachwycę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja omijałam recenzje bo nie wiedziałam, czy przeczytam i bałam się spojlerów. Enga mi dała do myślenia

      Usuń
  4. Ostatnio zastanawiałam się nad tym czy sobie zapodać tą książkę ( niestety w przyszłym miesiącu dopiero bo w tym zaszalałam niestety :( )...chociaż boję się tych emocji,które wywoła pewnikiem - to gdzieś tam w głębi duszy ciągnie mnie aby ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie kupuję książek w lutym, więc solidaryzuję się. Nie masz co bać się emocji, to dobre emocje w gruncie rzeczy, jesteśmy ludźmi :)

      Usuń
  5. Okładka jest myląca, ale treść zdecydowanie mnie zachęca do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  6. Okładka co prawda jest śliczna, ale tak samo jak ty, przed przeczytaniem opisu myślałam, że to ,,radosna książka dla bab na gorszy dzień". Dobrze było się pomylić ;) Jeśli będzie okazja, to zdecydowanie po ,,Zorkownie" sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sięgnij to na pewno nie jest lekka książka, a okładka jeszcze zaklina wiosnę!

      Usuń
  7. Muszę przeczytać, faktycznie okładka może być myląca ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tyle razy się mówi... "nie oceniaj po okładce"

      Usuń
  8. Chętnie zajrzałabym do tej książki. Od wielu lat zmagam się z decyzją, czy zostać wolontariuszką hospicjum i wciąż czegoś się boję. Może taka opowieść byłaby dla mnie motorem, bo wiem, że gdy raz przekroczę ten próg, nie cofnę się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy dałabym radę... ja się bardzo angażuję... nie wiem czy dałabym radę z tym wszystkim. Autorka na pewno Cię zachęci, ale nie da jednoznacznej odpowiedzi, bo to indywidualna sprawa

      Usuń
  9. O kurcze, a miałam ochotę na tę książkę! Prawie ją kupiłam, ale zrezygnowałam w ostatnim momencie, ponieważ miałam wrażenie, że będzie zbyt banalna. A tutaj proszę, okazuje się, że popełniłam błąd. Kupię na bank!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błąd da się naprawić! Też czasami muszę sobie tak w brodę popluć.

      Usuń
  10. Początkowo sama myślałam, że to coś lekkiego, optymistycznego, w sam raz na wiosnę - potem przeczytałam opis i... resztę znasz. Chodzę rozbita i staram się lepiej przeżywać każdy dzień. Jeśli taki był jej cel - został spełniony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze te żonkile, no wiosenna lekka powieść, okładka nie przygotowuje na ten huragan

      Usuń
  11. Okładka w ogóle nie przygotowuje na tak emocjonujący środek. To musi być szalenie poruszająca lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jest, nie da się na te emocje przygotwać, opadają na Ciebie niespodziewanie jak śnieg z dachy

      Usuń
  12. Zapowiada się reweacynie! Pierwszy raaz o niej slyszę, ale zapowiada się bardzo fajnie i ciekawie :) Lubię książki o takiej tematyce

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaglądałam na bloga i faktycznie - notki są mądre i wzruszające. Wiele tam cierpienia i smutku, dlatego nie wiem, czy w tej chwili jestem gotowa na taką lekturę. Ale na pewno kiedyś się skuszę. :)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.