Strony

wtorek, 3 czerwca 2014

"Miłość w Burzanach" - Katarzyna Archimowicz

Czasem, w najmniej spodziewanym momencie, spotykamy osobę, która odmienia nasze życie. W niemal bajkowy sposób…
Burzany są dla Grety prawdziwym azylem. Stąd pochodzi, to właśnie na urokliwym Polesiu chciałaby kiedyś zapuścić korzenie. Podczas wizyty w rodzinnych stronach Greta dowiaduje się, że jej mąż podjął za jej plecami ważne życiowe decyzje. Jest rozczarowana, a do jej serca wkrada się żal. Czy Grzegorz rzeczywiście jest tym jedynym? Czy potrafi zadbać o szczęście Grety? Wątpliwości przybierają na sile, kiedy w okolicy pojawia się intrygujący mężczyzna. Tajemniczy przybysz kupuje podupadły dworek i burzy tym samym spokój okolicznych mieszkańców. Kim jest? I czy można mu ufać?


Urok czytania kilku książek jednocześnie polega na tym, że gdy czytamy kilka, to długo brak recenzji, ale często gdy kończymy, pojawia się problem, którą najpierw opisać. Wczoraj wieczorem skończyłam „Troje” i zaczęłam dokańczać „Miłość w Burzanach”. Z „Trojgiem” mam problem, postanowiłam opisać książkę przyjemniejszą, ładniejszą, czy lżejszą? Nie wiem.
W związku z tą powieścią miałam pewne obawy. Po pierwsze, wciąż raczkująca oficyna przyzwyczaiła mnie do książek na bardzo wysokim poziomie. Nieznani autorzy, niszowe problemy, tajemnicze, odległe zakątki świata. A tutaj, masz babo placek, polska autorka, polska wieś i zapowiadający się przeciętnie, romans. Umówmy się ucieczka na wieś, rozdroże życiowe to temat oklepany jak kosa w żniwa.  Zwykle powieści o polskiej wsi są na jedno kopyto, niewiarygodne i tylko mnie irytują. Bałam się. A początek książki tylko mój lęk potęgował. Nic nie zapowiadało tego, że książka o tak czarownej okładce, treścią oczaruje mnie chociaż w połowie tak ja soczysta świeża zieleń z okładki.

Greta i Grzegorz są małżeństwem, w ich związek wkradł się kryzys. On czuje biologiczny imperatyw powiększenia rodziny. Greta zaś miota się i chyba sama nie wie czego chce od życia. Uciekają na krótki urlop do wsi z której pochodzi Greta a w której proboszczem jest jej stryj Michał. Dostajemy opis sielskiej poleskiej wsi, grozi nam ślinotok bo autorka skrupulatnie opisuje co bohaterowie jedzą.  Nieco to męczące, nieco nużące… wszystko jest powolne i niespieszne i raczej przeciętne. Nawet pojawienie się na scenie Olega, tajemniczego Ukraińca nie przyspiesza akcji. Do czasu. Jak można było się spodziewać przybysz ze Wschodu od pierwszego wejrzenia odczuwa silne pożądanie Grety. A ponieważ ta spuszcza go po bandzie, co jak wiemy jest najlepszym wabikiem na faceta, ten postanawia osiąść na Polesiu. I postanawia zdobyć Gretę, nie chce się z nią ożenić, tylko chce aby mu uległa, aby mógł dać upust swemu pożądaniu. Tylko, że przeprowadzka na Polesie nie układa się tak jakby chciał ten pragmatyczny, zimny biznesmen. Okazuje się, że polska wieś kryje w sobie wiele niespodzianek i można dobiegać czterdziestki i odkryć, że do tej pory wcale się nie żyło, chociaż wcześniej było się przekonanym, że czerpie się z życia garściami.

Gdyby nie sprawne pióro autorki ta książka kilka razy odbiłaby się od ściany. Katarzyna Archimowicz przepięknie pisze o uczuciach. Mogę Wam zagwarantować, że żadna wrażliwa kobieta nie zawiedzie się czytając o wydarzeniach rozgrywających się w Burzanach i w różnych innych miejscach, bo Autorka zabierze nas nawet na Ukrainę. Autorka pisze w taki sposób, że książka jest motylkowa, piękna, wzruszająca. Pachnie ziołami, obrabianym drewnem, słychać szum lasu i szemranie przepływającej wody. Książka jest realistyczna i wydaje mi się, że Autorka po prostu czuje wieś. W przeciwieństwie do x książek o wsi, które czytałam, nie wzbudziła we mnie irytacji, i nerwowego chichotu. Nie rzucałam nią o nic. Po prostu delektowałam się prozą.

„Miłość w Burzanach” jest debiutem, jako taki nie jest książką wolną od niedociągnięć, niedoskonałości, ale moim zdaniem wszystkie potknięcia kompensuje to jak Archimowicz pisze o uczuciach pomiędzy bohaterami. Ze smakiem, polotem, dotykając czułych strun. Przepięknie. Jestem pod wielkim wrażeniem, czekam na kolejną książkę!!

13 komentarzy:

  1. :) cieszy twoja opinia, bo mam książkę na półce .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja wrażliwa romantyczna dusza będzie usatysfakcjonowana.

      Usuń
  2. Czytałam tę książkę. Całkiem dobra. Bałam się kolejnego rozczarowania, ale na szczęście tak nie było :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam podobnie. Trafiła do mnie, nim zapoznałam się dokładnie z blurbem. Po przeczytaniu blurba bałam się, że będzie klapa

      Usuń
  3. "Autorka pisze w taki sposób, że książka jest motylkowa, piękna, wzruszająca. Pachnie ziołami, obrabianym drewnem, słychać szum lasu i szemranie przepływającej wody. Książka jest realistyczna i wydaje mi się, że Autorka po prostu czuje wieś. W przeciwieństwie do x książek o wsi, które czytałam, nie wzbudziła we mnie irytacji, i nerwowego chichotu. Nie rzucałam nią o nic. Po prostu delektowałam się prozą."
    Tego mi trzeba. Takimi pięknymi słowami to opisałaś, że aż się cieszę, że mam tę książkę na półce. Chcę ją POCZUĆ, tak jak to udało się Tobie. Kupiłam ją z myślą, że będę czytać zwykły romans. A chyba dostanę nawet coś więcej. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :) na pewno nie jest to romans zwykły, bo takowe nie wywołują u mnie motylków, nie czuję wyraźnie uczuć bohaterów, a tu czułam :)

      Usuń
  4. "Książka jest motylkowa", jakie cudne określenie! Bardzo mi się podoba:) A powieścią byłam zachwycona:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostro :* Każda kobieta zrozumie to określenie :) Gdybym napisała - miałam motylki w brzuchu, to byłoby to... dziwne, ale miałam. Więc motylkowa :D

      Usuń
  5. A już po samej fabule miałam odrzucić tę książkę, a tu proszę- trzeba się przekonać jak te "motylki" wyglądają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chętnie ją przeczytam! :))

    OdpowiedzUsuń
  7. piękny język i wczucie się w bohaterów, potrafią uratować nawet najgorszą historię.

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.