Strony

czwartek, 8 stycznia 2015

"W Twoich rękach" - Glenys Carl

Glenys Carl, matka trzech dorastających synów, dowiaduje się, że najmłodszy z nich, Scott, uległ poważnemu wypadkowi i w stanie śpiączki przebywa w szpitalu w Sydney, w Australii. Glenys opuszcza zimną Europę, by na drugim końcu świata zmierzyć się z budzącą lęk rzeczywistością, która na zawsze odmieni jej życie.Leżący w szpitalnym łóżku Scott, na skutek doznanego urazu mózgu, pogrążony jest w sztucznym, głębokim śnie. Szanse na to, że się obudzi, są znikome. Choć rokowania są tak niepomyślne, matka podejmuje rozpaczliwą walkę o odzyskanie syna; o jego przebudzenie, a potem przywrócenie mu sprawności. Odzyskanie świadomości oznacza dla chłopca rozpoczęcie długiej, wymagającej ogromnego nakładu sił i środków rehabilitacji. Niespodziewanie, cenną pomoc oferują obcy ludzie, wolontariusze, którzy w Australii, a potem w Anglii zjawiają się tłumnie, oferując swój czas, najlepsze chęci i umiejętności. Przez otwarty, pełen serdecznego ciepła, dom Scotta i jego dzielnej matki przewijają się niezliczeni ochotnicy. Każdy z nich coś po sobie zostawia i każdy dostaje w zamian odrobinę z tej niezwykłej, niewidocznej aury otaczającej Scotta i Glenys.W twoich rękach, to prawdziwa, wzruszająca opowieść matki o zmaganiach z chorobą i niespodziewanym kalectwem ukochanego syna. Opowieść o tym, jak błyskawicznie i nieodwracalnie odmienia się los i jak trudne wyzwania stawia przed nami życie. Przede wszystkim jednak, jest to historia o wielkiej miłości, niesłabnącej nadziei i wierze w ludzi i w siłę niesionej przez nich bezinteresownej pomocy.


Matris superbum est nomen et nimium potens. Dumne i przepotężne jest miano matki, napisał ongi Seneka młodszy.  Niewiele się zmieniło w tym temacie, bo chyba zagadnienia tak biologicznie uwarunkowane nie przemijają. Macierzyństwo, troska o własne potomstwo jest uwarunkowana biologicznie, dla świata liczą się młode, dlatego tak często matka poświęca się dla potomstwa. Ocala przyszłość gatunku. A jednak są przypadki patologiczne i ta patologia pokazuje, że macierzyńska niezłomność nie jest czymś oczywistym. Czasami zaś wybucha na niebie supernova oddanej, kochającej matki, która robi wszystko co w jej mocy by uratować swoje dziecko. Zwykle w jej cieniu chowają się tysiące matek robiących to samo, samotnie, zmagając się z problemami finansowymi. Walczą o to, co my uważamy za normę: uśmiech, uścisk dłoni, przełknięcie.


Nie o wszystkich się dowiemy. Od czasu do czasu pojawiają się świadectwa matek, rzadziej ojców o walce z chorobą dziecka. Zwykle dotyczy to dzieci małych, a rodzice od narodzenia toczą śmiertelną walkę. Tak często przegrywają…
Po tę książkę sięgnęłam na skutek recenzji Oleńki, mam zaufanie do Jej gustu i w chwili kryzysu przypomniałam sobie o niej. Zaczęłam czytać. Płakałam, czytałam, znowu płakałam i myślałam. Głównie o tym jaki świat jest niesprawiedliwy. Ola dostrzega w tej książce ciepło i wiarę: w świat i ludzi. Ja prócz tego widzę niesprawiedliwość. Niesprawiedliwość na którą nic nie można poradzić, więc w sumie po co się buntować?

Życie Glennys nie było łatwe, upływało pod znakiem poszukiwania miłości i własnego miejsca. Zapełniło się, gdy pojawiły się dzieci. Trzech synów, którym dała swoją całą miłość i mądrość. Jej świat się wali, gdy dostaje telefon, że jej najmłodszy syn, Scott, o którego stoczyła już walkę, tuż po urodzeniu, przeżył w Australii ciężki wypadek. Jest umierający, lekarze chcą tylko by zdążyła się pożegnać z dzieckiem. Glennys przebywa w Niemczech, już samo dostanie się do Australii nie jest proste, ale czy istnieje jakaś siła która zatrzyma matkę zdążającą do swojego dziecka? Nie ma, cała ta książka jest właśnie opowieścią o sile i cudzie macierzyństwa w innym ujęciu. Zwykle o wspaniałości i cudach macierzyństwa czytamy w kontekście ciąży, ruchów dziecka, maleństwa śpiącego przy matczynej piersi… tymczasem, ta książka opowiada o prawdziwym cudzie macierzyństwa, o sile matki która pokona system, która się nie podda i zarazi swoją wiarą całe tłumy.

Pomimo ogromnego cierpienia chorego mężczyzny, który musiał czuć się strasznie upokorzony(umówmy się – każdy z Nas czułby się odarty z człowieczeństwa, gdyby nie mógł nawet podrapać się za uchem, nie mówiąc już o bardziej zaawansowanych, intymnych czynnościach), ta książka emanuje ciepłem i miłością, uczuciami, które rozpalają serce i wzruszają. Nie zliczę ile razy targał mną szloch.
Okazuje się, że nie tylko w Polsce służba zdrowia jest na bardzo dyskusyjnym poziomie. Glennys opowiada o lekarzach, dla których ratowanie jest treścią żywota, ale i o tych, którym powinno dać się zakaz zbliżania do żywych istot. Przerażające jest, że nie każdy ma taką matkę jak Glennys, więc niektórych poddaje się zabiegom, które mają tylko ułatwić życie lekarzom. Smutne to… Hipokrates pewnie by się zdziwił.

topimy emocje w kawie
Glennys na skrzydłach nadziei i lęku gna do syna. Rozpocznie heroiczną walkę, zaangażuje w to setki osób. Stworzy genialny system, który ma pomóc synowi stanąć na nogi, wbrew przewidywaniom lekarzy… chociaż pełno jest sytuacji kryzysowych ona nie traci nadziei, walczy, z uśmiechem, pociesza innych:
„Życie jest namalowane grubszą kreską, niż nam się zdaje, możemy więc tylko starać się postępować jak najlepiej.”


Ta książka jest jak katharsis jak przypomnienie o tym co w życiu jest ważne… Od czasu do czasu lubię po takie książki sięgać, na dłuższą metę one masakrują moje wnętrze.



zima, ale książka grzeje, mimo wszystko

11 komentarzy:

  1. Miło mi ;) Polecam się zawsze i wciąż!

    Też dostrzegłam tą niesprawiedliwość, nieludzkich lekarzy, chory system, który autorka demaskuje... Tylko nie pisałam o nich, są oczywiste. Natomiast rzeczywiście bardziej nasyciły mnie te dobre - mimo wszystko - emocje. Ta kobieta jest niesamowita, ta matka jest niezwykła. Udzielił mi się jej zapał, jej siła, jej nadzieja. I dlatego to jedna z najważniejszych dla mnie książek minionego roku.

    Cieszę się, że tak mocno ją przeżyłaś, że poruszyła Ci serce.
    ;*

    PS: Masz dwa razy ten sam fragment powtórzony w poście. Coś się skopiowało niechcący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komputer chyba złapał zawiechę, większą niż ja.
      Z Twoich polecanek korzystam wciąż i wciąż :)

      Nie dziwię się, że dla Ciebie była inspiracją roku, dla mnie będzie po prostu poruszającą książką. AŻ takiego wrażenia nie zrobiła, ale wiadomo czytałyśmy w "innym stanie" :)

      Usuń
  2. Nie rozumiem, dlaczego takie książki nie są nagłaśniane, bo powinno wiedzieć o nich znacznie więcejosób, Dobrze, że trafiają sie takie osoby jak Ty i Oleńka, które jeszcze pokazujecie wartościowe książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To proste, one zmuszają do myślenia. Cierpienie zaś jest niemodne... zmusza człowieka do myślenia o czymś innym niż pogoń za pieniądzem. I człowiek jeszcze zmądrzeje...

      Usuń
  3. Strasznie mnie zaciekawiła ta książka. Bardzo podziwiam wszystkich rodziców, którzy toczą walkę o zdrowie i życie swoich dzieci i potrafią się przy tym nie załamać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Od czytania o tych tragediach macierzyństwa mi się odechciewa. Po prostu

      Usuń
    2. Ale z drugiej strony, spójrz na chociażby matki - blogerki na instagramie. Jak dziewczyny się cieszą z ciąży, jak czekają na poród, a później jak bardzo są szczęśliwe. Jednak jestem zdania, że macierzyństwo to fajny dar :)

      Usuń
    3. a wiesz ile w realu znam dziewczyn które cieszą się na pokaz, pojawia się dziecko i nadal jest na pokaz, a w rzeczywistości dziewczyna zostawia dziecko babciom, ciotkom wszystkim.

      Usuń
    4. Dlatego szkoda, że macierzyństwo jest praktycznie dla każdej kobiety.

      Usuń
  4. Muszę poszukać tej książki, bo bardzo mnie zainteresowałaś:)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.