Strony

niedziela, 24 lipca 2016

"Przepisy na miłość i zbrodnię" - Sally Andrew [ smakowity kryminał ]

Od dawna mole książkowe, podkreślają, że nie wolno kupować książek po okładce. I chociaż sama noszę przypinkę nie oceniam po okładce, to często właśnie szata graficzna, jest tym co decyduje, że książka trafi w moje ręce. Przepisy na miłość i zbrodnię urzekły mnie właśnie cudownym kolorem lapiz-lazuli(akurat mam paznokcie w podobnym odcieniu. No i granat na okładce, nie jestem Persefoną, ale niewątpliwie mam skłonność do tego owocu. I chociaż książkę miałam w wersji elektronicznej, pochłonęłam ją bardzo szybko.







Przepis na zbrodnię.Składniki:
* dość duży mężczyzna, który znęca się nad żoną,* mała krucha żona,* średniej wielkości żylasta kobieta zakochana w żonie,* dubeltówka,* południowoafrykańskie miasteczko kiszące się w sekretach,* butelka soku z granatów,* łagodny ogrodnik,* pogrzebacz,* pikantna mieszkanka Nowego Jorku,* 7 adwentystów dnia siódmego (odpowiednio przygotowanych na koniec świata),* ostra dziennikarka śledcza,*łagodna detektyw amator,* 2 wytrawnych policjantów,* jagnię,* garść fałszywych tropów,* kilku podejrzanych,* szczypta chciwości.Wszystko włożyć do dużego garnka i przez kilka lat dusić na małym ogniu, mieszając co jakiś czas drewnianą łyżką. Pod koniec duszenia dodać:
* 3 butelki brandy marki Klipdrift,* 3 małe kaczki,* garść papryczek chili,* i zwiększyć płomień.Tannie Maria kocha gotować, rozkoszować się jedzeniem i obdarowywać nim innych. W kuchni mogłaby spędzić całe życie. Prowadzi nawet rubrykę kulinarną w lokalnej gazecie – do czasu gdy okazuje się, że czytelnicy bardziej spragnieni są porad sercowych niż kulinarnych. Wtedy odkrywa, że potrafi znaleźć lekarstwo na kłopoty miłosne niemal każdego. Nie może jednak zapobiec tragedii, która wstrząsa społecznością Karru Małego. Tannie Maria wplątuje się w krwawą intrygę i sprowadza na siebie śmiertelne niebezpieczeństwo. A gdy poznaje komisarza Henka Kannemeyera, wpada jak śliwka w kompot…
Smakowita kompozycja miłosnych i kryminalnych przypadków doprawiona odrobiną egzotyki. Pochłoniesz ją jak ulubione danie i będziesz marzyć o dokładce!

Tannie Marie, uwielbia gotować. W lokalnej gazecie prowadzi kącik kulinarny. Uwielbia uszczęśliwiać ludzi dobrym jedzeniem. Niestety, gdy władze gazety każą otworzyć kącik z poradami, a nie ma gdzie ich wcisnąć, tylko trzeba jakąś sekcję wyrzucić, wtedy kącik kulinarny Marie pada pierwszą ofiarą zmian. Aby jednak nie odbierać pracy Marie, dostaje ona propozycję prowadzenia kącika z poradami i ma nie tylko radzić jak rozwiązać problem, ale również podawać kulinarne inspiracje, które pomogą zmierzyć się z życiowymi burzami. Myli się ten, kto oczekuje problemów banalny, Marie dostaje rozpaczliwy list od kobiety, którą bije mąż, bije i znęca się nad nią psychicznie. Ponieważ Tannie Marie, ongi też była ofiarą przemocy domowej, jest wstrząśnięta, chce pomóc kobiecie, chociaż jej nikt nie pomógł. Na pewno jednak nie zdaje sobie sprawy, gdzie ta pomoc ją zaprowadzi.

No i kurczę nie jest to tak radosna książka, jak się spodziewałam. Przede wszystkim strasznie mi żal Tannie Marie, kobiety z sercem na dłoni, dobrej, serdecznej, a jednak tak zasuszonej wewnętrznie. Chociaż obawiałam się banału dostałam intrygującą opowieść, z ciekawym wątkiem kryminalnym, który zaskakuje i intryguje. Nie jest to tak słodka i lekka książka, jak mogłaby sugerować okładka. Mnie jednak trochę zmartwiła, zasmuciła.

Muszę też przyznać, że kilku przepisów bym spróbowała. Te smaki są tak plastycznie opisane, że aż ślinka cieknie. Chociaż wolę piec niż gotować, to chyba jednak się skuszę na jakieś danie główne z tej książki.


Reasumując, nie nastawiajcie się na kolejne ckliwe powieścidło, pokazujące jak dzięki gotowaniu można znaleźć siebie, czy inne bzdury, to naprawdę nie jest taka książka. Warto ją przeczytać!

5 komentarzy:

  1. Przepis ciekawy, nawet dla osób niezbyt interesujących się kuchnią ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście patrząc na okładkę, czego innego można się spodziewać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro to nie jest przesłodzona opowiastka, w której z góry wiadomo, że wszystko dobrze się skończy, jestem nią zainteresowana :) Nawet wątek kulinarny zdaje mi się nie przeszkadzać, mimo że nie przepadam za powieściach, w których wszystko kręci się wokół jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też się podoba okładka :) już sam opis fabuły jest intrygujący, bo w formie przepisu. Dla tego kącika poradnikowo-kulinarnego chętnie bym sięgnęła... pytanie tylko, czy nie byłabym ciągle głodna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaciekawiłaś mnie tą książką, lubię takie niebanalne historie. I też wolę piec niż gotować ;)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.