Strony

niedziela, 5 marca 2017

"Zanim" - Katarzyna Zyskowska Ignaciak [ kobieta bez męża, znaczy tyle, co piach na gościńcu ]

Maria Skłodowska wraca do łask. Nie jest już tylko bożyszczem nauczycielek chemii i fizyki, ale wkracza pod strzechę. Ostatnio czytałam książkę, która kładła nacisk na romans Marii z Paulem, tymczasem Katarzyna Zyskowska-Ignasick sięgnęła po ten rozdział w życiu noblistki, który był białą kartą. Pierwsza, nieszczęśliwa miłość, która odmieniła Marię Skłodowską. Lubię prozę autorki, dotychczasowe jej książki wydanie przez wydawnictwo MG mnie po prostu oczarowały. Chciałam więcej. Czy opowieść o Marii Skłodowskiej mnie oczaruje, skoro książka o Baczyńskim i Basi mnie tak nieco rozczarowała?


Emancypantka, emigrantka, sumienna studentka, obowiązkowa żona, matka dwóch córek, fatalna kucharka, ateistka, patriotka, namiętna kochanka, skandalistka, pasjonatka tatrzańskich wędrówek i jazdy na rowerze, wybitny umysł, przyjaciółka Einsteina, laureatka dwóch Nagród Nobla, pierwsza kobieta profesor, która objęła katedrę na Sorbonie, dla świata – Francuzka, w głębi serca na zawsze pozostała Polką... Paryskie losy Marii Skłodowskiej-Curie znają wszyscy, tymczasem kiedy opuszczała Warszawę, miała dwadzieścia cztery lata. Jak zatem wyglądał polski epizod jej życia? Kim była, zanim poznał ją świat? Jest styczeń 1886 roku. Osiemnastoletnia Mania Skłodowska przyjeżdża do Szczuk, niewielkiej wsi na peryferiach zaboru rosyjskiego. Panienka ze zubożałej nauczycielskiej rodziny marzy o studiach, lecz zamiast tego zmuszona jest zarabiać na życie jako guwernantka we dworze bogatego ziemianina, Juliusza Żórawskiego. W scenerii pól i sielskiego dworu, w cieniu parkowych alejek oraz kominów cukrowni Krasiniec rozkwita płomienne uczucie młodej nauczycielki i syna właściciela majątku. Miłość pierwsza, burzliwa, płomienna. Miłość niemożliwa.

Początek roku 1886. Pierwszy dzień nowego roku Mania Skłodowska, która raptem dwa miesiącem temu skończyła osiemnaście lat wyjeżdża do Szczuk, odległej o wiele godzin jazdy od Warszawy miejscowości. Ma tam udzielać lekcji dzieciom państwa Żórawskich. Mania motywowana jest umową, którą zawarła ze swoją starszą siostrą, dziewczyna musi zarabiać a poprzednia praca zakończyła się z powodu rozbieżności poglądów. Praca u Żórawskich jest świetnie płatna, co ma zrekompensować oddalenie od bliskich. Maria ma wytyczoną ścieżkę życia, napędza ją głód wiedzy, nie wie, że na głębokiej prowincji spotka mężczyznę, który wstrząśnie jej światem i sprawi, że straci głowę.

Myli się ten, kto oczekuje łzawego romansu, bo przecież historia nadaje się na wyciskacz łęz. To taka Trędowata, bogaty dziedzic, bałamuci guwernantkę, oczarowany jej rozumem, tym, że jest inna od reszty znanych mu kobiet, że nie gania za mężem, a chce się kształcić, rozwijać, że nie marzy o ołtarzu, jest emancypantką. Katarzyna Zyskowska – Ignaciak pisze również o romansie, o rodzącym się i kwitnącym pokrewieństwie dusz, ale opowiada o Marii Skłodowskiej zesłanej na prowincję. O Marii Samotnej, tęskniącej i marzącej o lepszej przyszłości. Maria wspomina swoje dzieciństwo, swoje traumy i bolączki, nie jest posągowa, jest młodą zagubioną dziewczyną, która stoi na progu dorosłości, która po raz pierwszy daje się porwać głosowi serca.


Książka jest napisana bardzo ładnym językiem, stylizowanym na język epoki. Plusem jest to, że autorka nie skupia się na romansie, ale próbuje nam przybliżyć postać Marii, bazując, według mnie głównie na biografii pióra Ewy Curie, czuć ten łagodny sentymentalizm, chociaż Ewa nie rozpisuje się o romansach matki. Tak naprawdę nie wiedziałam zbyt wiele o życiu Skłodowskiej u Żórwaskich, występujących w książce Ewy, jako państwo Ż. Wiedziałam, że młodzi mieli się ku sobie, rodzice strzelili Rejtanem, a młodzieniec się ugiął, zwodził jeszcze wybrankę, trzymał ją z dala od marzeń które Maria miała, jak kula u nogi, aż w końcu rozwiał wątpliwości. A później cierpiał i cierpiącym wzrokiem wpatrywał się w jej pomnik. Spóźnione żale proszę pana, trzeba było pokazać, że jest się facetem a nie ciamcialamcią. Dobrze i szybko czytało mi się tę książkę. Dałam się porwać klimatowi, urokowi mazowieckiej wsi, czarowi ziemiańskiego dworku i mając świadomość tego, jak to się kończy, zanurzałam się w melancholii. Nie uległam czarowi Kazimierza, nie kibicowałam go, miałam ochotę strzelić go szpicrutą przez łeb.

Polecam tę klimatyczną książkę, znalazłam w niej kilka błędów, kilka rzeczy budziło moje wątpliwości, ale generalnie, naprawdę warto!

Książka recenzowana dla portalu Papierowy Pies


8 komentarzy:

  1. Kazimierz to był miętczak :) Pierwszy raz po nazwisku go chyba Giroud wymieniła w swojej biografii. I zacytowała tam w całości list ocenzurowany przez Evę, ten z planami samobójstwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nobel nie nobel baby to goopie som, przez takie ciuciumka się chcieć zabić. Oj durne babska.

      Usuń
    2. No daj dziewczynie spokój. Ile ona tam miała? 18? Wyrwała się z domu, a tu panicz piękny i młody, niegłupi... A propos, czy wiadomo, skąd autorka wzięła ten epizod z cukrownią?

      Usuń
    3. akurat nie ma przypisu, tak patrząc po bibliografii, może z Autobiografii?

      Usuń
    4. Nie ma, specjalnie sprawdziłem :) W ogóle o państwu Ż. ani słowa.

      Usuń
  2. To dobrze, że Ci się spodobała, bo mi też.
    Oburzacie się na Kazimierza, a tacy jak on istnieją i żyją. I nie są wcale rzadkością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, zaraz oburzamy. Podsumowujemy sytuację. A tak naprawdę to dobrze, że był miękki. Dla nauki dobrze znaczy :)

      Usuń
  3. Strasznie płytki, tandetny romans. Na miejscu Skłodowskiej mogłaby być każda inna ówczesna panna.....autorka pewnie myślała, że jak wplącze w akcje znaną Polkę to tytuł się lepiej sprzeda.... No cóż różne są patenty na zarobek, zresztą Zyskowska na Skłodowskiej nie poprzestała...No cóż jedni po wyczerpaniu pomysłów na własne książki piszą w duetach lub do zbiorowych tomików opowiadań, a inni romansują z postaciami historycznymi.. W końcu ile jakaś anonimowa panna może uciekać znad rozlewiska, przeżywać przebudzenie, albo myśleć o niebieskich migdałach.....żenada

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.