Strony

czwartek, 13 kwietnia 2017

"Małe wielkie rzeczy" - Jodi Picoult [ nienawiść odczuwalna, namacalna, przygniatająca ]

Od kilku lat jestem wierną fanką powieści Jodi Picoult. Czaję się skrycie na każdą jej powieść. Wiem, że wiele osób zarzuca jej schematyczność, sama nie jestem fanką każdej książki, kilka zdecydowanie mi się nie podobało, ale nowa Jodi nie nabiera mocy urzędowej, ma zwykle nadaną klauzulę natychmiastowej wykonywalności. Z Małymi wielkimi rzeczami było tak samo. Nawet nie czytałam opisu, chciałam już czytać książkę. Pociągi są idealne, zamknięta przestrzeń, a jedyne co mnie może rozproszyć to telefon. A książka nadaje się do połknięcia na jeden raz, chociaż jak dla mnie niektóre momenty były tak ciężkie że musiałam robić sobie chwile przerwy. No, ale cóż… to przecież Jodi Picoult, nie może być lekko.




#1 na liście bestsellerów „New York Timesa” – Jodi Picoult raz jeszcze zachwyca czytelników wciągającą powieścią na temat jednego z najważniejszych problemów etycznych naszych czasów. Uprzedzenia rasowe, przywileje, władza – to jedynie część kwestii, które porusza i przedstawia w wymiarze dotąd niespotykanym.
Kiedy po rutynowym zabiegu umiera noworodek, ojciec dziecka oskarża o morderstwo afroamerykańską pielęgniarkę. Ani ona, ani jej prawniczka, ani ojciec zmarłego chłopczyka nie mają pojęcia, że ta śmierć odmieni ich życie w sposób, którego żadne z nich nie było w stanie przewidzieć. 
W „Małych wielkich rzeczach” Picoult opowiada o władzy i uprzedzeniach, o tym, co nas dzieli i łączy. To powieść o objawieniach, które przychodzą z niespodziewanej strony. Jodi Picoult bierze na warsztat uprzedzenia rasowe, przywileje, sprawiedliwość oraz współczucie – i swoim zwyczajem nie podsuwa łatwych odpowiedzi. Z wnikliwością, szczerością i empatią maluje obraz rzeczywistości, z którą mamy do czynienia na co dzień i której często nie przyjmujemy do wiadomości. „Małe wielkie rzeczy” to kawał dobrej literatury spod pióra autorki, która zna się na swoim fachu.


Ruth od dwudziestu lat jest położną. Dla kobiety to wielki awans społeczny, jej matka wciąż jest pokojówką w domu zamożnych białych, a mimo to Ruth  pracuje, mieszka w dobrej dzielnicy i skupia się na tym by synowi zapewnić jeszcze lepsze szanse. Od zawsze czuła się wyrzutkiem, bo dla czarnych jest za jasna, dla białych, za ciemna, nigdzie nie pasuje, wszędzie czuje się obco, ale oddała życie by być przy kobietach w chwili próby, gdy ludzkie ciało kuli się w paroksyzmie bólu i wysiłku wydając na świat nowe życie. Ruth pomaga każdej rodzinie, bez względu na kolor skóry. W końcu poród jest tak intymnym momentem, że kolor skóry schodzi na dalszy plan. Jednak nie dla wszystkich. Pewnego dnia Ruth ma zająć się parą której dopiero urodził się synek, a oni okazują się być skrajnymi rasistami. Nie życzą sobie, aby Murzynka dotykała ich dziecko. Mały Davies umiera, a Ruth zostaje oskarżona w pierwszej kolejności. Mamy XXI wiek a tak naprawdę jesteśmy ubabrani uprzedzeniami i stereotypami sprzed dwustu lat. Historia walki o swoje miejsce, wielkiej nienawiści i zwalczania uprzedzeń.

Przeraziła mnie ta powieść. Nie rozumiem nienawiści rasowej, etnicznej, religijnej. Nie rozumiem nienawiści. Tymczasem w tej powieści Jodi Picoult przybliża nam środowisko białej supremacji, ludzi którzy uważają, że jeżeli ktoś jest inny jest gorszy i zasługuje przynajmniej na ciężkie pobicie. Homoseksualistę, Żyda, Murzyna – należy dopaść i zlikwidować. To świat w którym dzieciaki wychowuje się, ucząc ich nienawiści, na urodzinach mają piniatę w kształcie starej Murzynki, a zabawia się ich opowieściami o tym dlaczego Żydzi są gorsi. Miałam mdłości, gdy o tym czytałam. Miałam mdłości, gdy Turk snuł swoje wywody. Nie rozumiem takiego sposobu myślenia i to jest przerażające. Turke, nie wzbudzi mojej sympatii nie byłam w stanie mu współczuć, robiło mi się niedobrze i czułam strach – spowodowany świadomością, że tacy ludzie chodzą po świecie.



Ruth całe życie żyje z jarzmem uprzedzeń. Chce żyć w świecie białych, chociaż wie, że będzie tam zawsze obca, zawsze piętnowana. Mniej lub bardziej świadomie. Kennedy – jej adwokat tak bardzo chce udowodnić, że nie jest rasistką, że popada w przesadę. Obie kobiety mogą się nauczyć od siebie czegoś o drugiej rasie. Chociaż nauka będzie bogata w spięcia i solidne wyładowania.

Cała książka przykuła moją całą uwagę. Czytałam jednym tchem, z wielkim zainteresowaniem i targana emocjami. Kolejna książka Picoult, która nie zawodzi, przeciwnie, jest świetna i bardzo, bardzo gorąco ją polecam. Dzięki lekturze tej powieści możemy sobie uświadomić, wiele rzeczy, bo okazuje się, że to co uważamy za pieśń przeszłości, tak naprawdę ciągle żyje!


Książka recenzowana dla portalu Duże Ka

3 komentarze:

  1. nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, ale ta konkretna chodzi za mną odkąd tylko się o niej dowiedziałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Początkowo byłam zdziwiona, że Picoult napisała powieść o rasizmie, w końcu wydaje się, że przecież ten temat został już przerobiony, zamknięty, że dzisiaj nic takiego się nie dzieje. A jednak to nieprawda i teraz jestem przekonana, że po książkę sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki jest tytuł oryginału? Uwielbiam Picoult ale w wersji angielskiej😊

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.