Strony

wtorek, 4 kwietnia 2017

"Marek Trela. Moje konie, moje życie" - Ewa Bagłaj [ tylko koni, tylko koni, tylko koni żal! ]

Miałam nie tak dawno przyjemność, bycia w Stadninie koni w Janowie Podlaskim. Wycieczka była częścią konferencji, bo inaczej jak trafiłabym na kraniec Podlasia? Jestem piecuchem i wizyty w takich miejscach pokazują, że siedzenie w domu to wielka strata. Także dla wrażeń literackich. Bo czytając książkę MarekTrela. Moje konie, moje życie czułam się, jakbym wróciła do stadniny. Wszystko miałam wyraźnie przed oczami. Urokliwa architektura, piękne klacze w galopie, mam nawet filmik na telefonie, ale, że są na nim inni uczestnicy konferencji, a oni mogliby sobie nie życzyć publikacji swoich wizerunków, więc nie wrzucę niestety. Zapach stajni, aksamitne chrapy koni. Bardzo duży niesmak czułam, gdy wybuchła afera z arabami w tle. Akurat Pianissima padła miesiąc po mojej wizycie w Janowie. Jej śmierć była bezpośrednim powodem odwołania Marka Treli, długoletniego szefa Stadnin. Człowieka uznanego w świecie za autorytet. Od kiedy zobaczyłam książkę w zapowiedziach, chciałam ją przeczytać, a gdy zobaczyłam ją wśród nowości, długo się nie namyślałam.







Marek Trela przez prawie czterdzieści lat pracy w państwowej Stadninie Koni w Janowie Podlaskim najpierw otaczał opieką weterynaryjną takie końskie sławy czystej krwi arabskiej, jak Bandola, Parma, Etruria czy Eukaliptus, a następnie wyhodował blisko tysiąc koni, w tym wiele czempionów, spośród których wyjątkową legendą cieszy się klacz Pianissima – najbardziej utytułowana przedstawicielka swojej rasy w dziejach, dla której „Mazurek Dąbrowskiego” grały orkiestry na trzech kontynentach; tak bliska ideału, że uznano ją za nowy wzorzec doskonałości konia arabskiego na świecie. Taki sukces jest marzeniem każdego hodowcy z powołania, ale… Marek Trela został nim przez przypadek. A raczej z woli dyrektora Andrzeja Krzyształowicza, który wybrał go na swojego następcę.
Jaka była droga od młodzieńczych marzeń o jeździeckich laurach na olimpiadzie do wyhodowania legendy, dowiedzą się Państwo z tej książki, bogato ilustrowanej pracami światowej sławy fotografika Stuarta Vesty, a także niepublikowanymi wcześniej dokumentami oraz zdjęciami z domowych zbiorów.


Książka ta łączy ze sobą biografię Marka Treli, ale z naciskiem na hippiczne aspekty w jego życiu. A że Marek Trela od dziecka zakochany był w koniach i w ułańskiej tradycji, toteż jest o czym pisać. Od trenowania jeździectwa w warszawskiej Legii, po karierę hodowcy w SK Janów Podlaski. Trudne czasy Palowskiej rzeczywistości. Dojazdy do pracy maluchem. Praca weterynarza na prowincji. Oczywiście i tak znajdą się ludzie, który znajdą powiązania Marka Treli z systemem, że pracę dostał bo był resortowym dzieckiem i kwestią czasu było kiedy obejmie jakąś synekurę. Tymczasem zapracował na swoje stanowisko latami ciężkiej pracy. Pracy na prowincji, wśród prozy codzienności. Miał móc jeździć tyle ile chciał, bo w Janowie były konie pod siodło, ale okazało się, że rzeczywistość zawodowa zweryfikowała plany. Trzykilometrowe spacery w śniegu do porodu, operacje w prymitywnych warunkach, złośliwe psy. Na pewno każdy z nas ma tak codziennie. Udało mu się zapracować na zaufanie dyrektora Krzyształowicza, który mianował Marka Trelę na swego następcę. Tradycja została podtrzymana, a splendor Janowa Podlaskiego tylko się wzmocnił.




Ta książka nie jest brukowcem, który wyciąga jakieś prywatne sprawy z życia Marka Treli. Skupia się na koniach. Wspaniałe opowieści o Pilarce, Pianissimie, El Paso i Pogromie, spodobają się każdemu, kto ceni te piękne zwierzęta. Polecam, aby wyrobić sobie większego smaka, oglądnięcie filmików na YT o koniach z Janowa, piękne są. A znawcy z całego świata patrząc na prezentację koni z Polski mieli łzy w oczach. Janów Podlaski stał się marką, a my, dzięki tej książce możemy krok po kroku śledzić jak do tego doszło. Naprawdę, gorąco polecam!


Książka Marek Trela. Moje konie, moje życie do kupienia na stronie księgarni:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.