Strony

czwartek, 7 marca 2019

"Olszany" - Agnieszka Litorowicz-Siegert


Od jakiegoś czasu  na polskim rynku mamy modę na powieści, których osią wydarzeń jest ucieczka na prowincję. Jako wsiór z dziada pradziada(prawie) zawsze z uwagą czyta takie książki bo zwykle są tak nierealistyczne, że bierze mnie pusty śmiech. Mają pokazywać jak jest, autorzy się starają, a tu zwykle wychodzi naprawdę średnio. Olszany. Droga do domu to powieść, która skusiła mnie swoją okładką, na przednówku łaknęłam jak kania dżdżu, potrzebowałam lekkiej powieści, która sprawi, że zapomnę o tym co się dzieje dookoła. Długo ta książka czekać nie musiała. Wy trochę poczekacie, bo premiera dopiero trzynastego marca, ale czy warto czekać, czy jednak będzie znowu sztampa.



Tytułowe Olszany to rodzinna posiadłość Borowiczów, której latami nie udaje się sprzedać. Znajdująca się na życiowym zakręcie Julia postanawia ostatecznie zakończyć sprawę spadku po dziadku. Aby tego dokonać, Julia musi poznać prawdę o dziadku, ta zaś nierozerwalnie łączy się z pewną tajemniczą historią z przeszłości.
Olszany to opowieść o tym, jak przeszłość przeplata się z teraźniejszością, a podążanie tropem tej plątaniny może całkowicie odmienić życie. Kobieca książka o rodzinnych sekretach, przyjaźni i miłości, wzbogacona duchem minionych czasów i nutą współczesnego przepychu.


Jula właśnie, stanęła nad przepaścią życiową. Jest koło trzydziestki, miała poukładane życie jak z magazynu, świat, który oglądamy w serialu. Praca jako architekt wnętrz, mieszkanie w Warszawie, widok na Wisłę, elegancki narzeczony, matka lekarka. Nagle narzeczony się zbiesił, powiedział, że zdradził, ale skruchy nie okazał, zabrał graty i tyle go widziała. O odwołanym ślubie Julia nikomu nie powiedziała. A matka zaczyna drążyć. Dlatego Julia salwuje się wycieczką, wyjeżdża na Pomorze, w końcu sprzed posiadłość po dziadku, tytułowe Olszany. Z gwarne anonimowej Warszawy trafia na prowincję, gdzie życie toczy się w innym rytmie. Ludzie ze sobą rozmawiają, opierają życie o wiarę i w takim świecie nic dziwnego, że dom uważany za przeklęty, nie chce się sprzedać.


Książka nie pretenduje do bycia kroniką życia wiejskiego. Autorka opisuje raczej elitę, ludzi prowadzących biznes, to są zupełnie inni ludzie, mają pieniądze, obycie, szersze horyzonty. Mimo wszystko przybyła ze stolicy Julia jest dla nich namiastką wielkiego świata. W zetknięciu się wielkiego miasta prowincji widać spore różnice, na wsi wiara w Boga jest fundamentem, ksiądz jest taktowany jak członek rodziny, modlitwa do patronów, zamawianie Mszy to nie jest wyśmiewane. Bardzo mi się to spodobał zwykle religia, duchowość w powieściach pokazywane są jako przejaw zacofania, ciemniactwa. Tutaj autorka pokazuje, że wiara mądra, bez fanatyzmu, bez nienawiści może być źródłem dobra i spokoju. Książka jest trochę naiwnym obrazem o ucieczce na prowincję i godzeniu się ze sobą, z duchami przodków. Nie jest jednak w swej naiwności irytująca,  to sielska ballada, która ma raczej podładować baterie niż być reporterskim portretem życia na wsi. Jako taka spełnia się naprawdę dobrze.

3 komentarze:

  1. Bardzo mądra refleksja Katarzyno :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie ten motyw w literaturze mocno eksploatowany, ale zwykle jakoś mnie takie książki podnoszą na duchu.

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.