Strony

poniedziałek, 10 października 2022

"Przygody matematyka. Autobiografia" - Stanisław Ulam


 Wielokrotnie powtarzałam, że gdyby w moich czasach matura z matematyki była obowiązkowa, to nie byłabym abiturientką a i wykształcenie wyższe byłoby poza moim zasięgiem. Czasami myślę, że moją matematyczną wiedzę pogrzebałam wybierając profil humanistyczny, nie lubię zwalać niedostatków w moim wykształceniu na złych nauczycieli, ale po wspaniałej nauczycielce z podstawówki i gimnazjum – trafiłam w ważnym momencie bardzo źle. No trudno, nie będę profesorem matematyki, ale wciąż mogę darzyć matematykę szacunkiem. Od kiedy wiele lat temu stanęłam przy grobie Stefana Banacha, darzę wielką atencją Lwowską Szkołę Matematyczną…  A tutaj proszę, jeden z przedstawicieli tej szkoły – Ulam pracował w słynnym Los Alamos i napisał autobiografię. Oj kwitła ta książka u mnie na półce, stała na niej kołyska Newtona, a ja miałam wyrzuty sumienia… aż przyszedł jej czas. Warto było, czy niezbyt?

 


Świat o nim zapomniał, choć jego wynalazki zmieniły bieg historii.

Stanisław Ulam bez wątpienia był wizjonerem. Jako jeden z pierwszych naukowców używał komputerów do pracy naukowej. Zaproponował też prezydentowi Kennedy’emu, aby sfinansował badania umożliwiające wysłanie ludzi na Księżyc, i pracował nad wynalezieniem nuklearnego napędu stosowanego w pojazdach kosmicznych.

Jednak największym osiągnięciem lwowskiego matematyka było stworzenie bomby wodorowej. Całe przedsięwzięcie trzymano w ścisłej tajemnicy, a dokumenty z tego okresu wciąż nie zostały udostępnione. Naukowiec mówił, że bomba uczyni wojnę niemożliwą, lecz nie wiedział, jak bardzo się myli.

Dlaczego Ulam został zapomniany, choć jego wynalazki zmieniły świat, w którym żyjemy?

Ten człowiek” był wolnym strzelcem, pełnym kontrastów i sprzeczności: dumny Polak, który przed nikim się nie płaszczył, i zasymilowany Żyd agnostyk, bardzo wrażliwy na punkcie swojej przynależności etnicznej.
Françoise Aron Ulam, żona Stanisława Ulama


Niezbyt… niestety – moim zdaniem autobiografie to ciężki gatunek, ciężko napisać książkę o sobie by nie wyjść na bucowatego narcyza, rozmiłowanego w sobie.

Stanisław Ulam urodził się w bardzo ciekawych czasach, w ciekawym miejscu i widział niesamowite przełomy, ale nie umie o tym opowiadać. Mamy chłopaka, który od najmłodszych lat jest genialny, rozumie Einsteina, wprawdzie nie ma dla niego dobrego etatu we Lwowie i musi wyjechać…  co sprawia, że ocali życie, wszak z jego pochodzeniem, w okupowanym Lwowie czekałoby go ukrywanie się w najlepszym wypadku i etat karmiciela wszy, w najgorszym wypadku śmierć na ulicach lwowskiego getta. Ale Ulam nie widzi tej tragedii, nawet kolegę od problemów matematycznych z lat młodzieńczych, który najpewniej zginął w czasie Zagłady wspomina tak bez empatii, że znielubiłam go z miejsca.

 


Cała ta historia to opowieść o wybitnych ludziach nauki, ma być dużo zabawnych anegdotek, niby są jakieś historyjki, ale mało śmieszne. Autor bardziej skupia się na opowiadaniu kogo znał, z kim się widział, czy z kim się mijał w korytarzu. Absolutnie jestem rozczarowana tą książką. Boli mnie tak po macoszemu potraktowanie okresu lwowskiego, może autor po prostu czuł, że przy lwowskich sławach jest płotką. Nie wiem…

 

Cieszę się, że lekturę mam za sobą… że jeden trup mniej… w porównaniu z książką Feynmana ta to mielizna…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.