W drugim tomie bestsellerowej sagi Cukiernia Pod Amorem autorka przedstawia dalsze losy rodu Zajezierskich. Wraz z jedną z bohaterek wyrusza za ocean, znakomicie odmalowując życie polskich emigrantów na przełomie XIX i XX wieku. Na scenę wkracza również barwna rodzina Cieślaków. Poznamy półświatek złodziejaszków z warszawskiego Powiśla, a także artystyczne środowisko przedwojennych teatrów i kabaretów.
I tym razem nie zabraknie pięknych, zdecydowanych kobiet, przełomowych wydarzeń z dziejów Polski i świata oraz ekscytujących historii miłosnych.
Wyczekiwana przez czas długi(stosunkowo) kolejna część „Cukierni pod Amorem”. Nie wiem co napisać, bo napalona byłam na nią strasznie, bo wyrwałam niemalże Pani z księgarni i zaczęłam czytać natychmiast i połknęłam szybko(biorąc pod uwagę fakt ile ostatnio miałam zajęć – wręcz błyskawicznie).
Nie to, że się zawiodłam, bo absolutnie nie…. Wprawdzie czepiam się, bo przy historycznym wpisie z roku 1901 wspomniano o synku cara Mikołaja, którego jeszcze nie było, a księżniczka Anastazja urodziła się dopiero w 1901 więc nijak ich urodziny nie mogły być jeszcze świętowane. Ale się czepiam. Bo czasami lubię…
Może najpierw napiszę co mi przeszkadzało, przede wszystkim zmarginalizowanie współczesności, miałam niedosyt Igi, jej poszukiwać. Zwłaszcza, że autorka nakreśliła bardzo intrygujący szkic akcji, ja rozumiem, że musi zostać coś na następny tom, ale mi brakowało rozwinięcia tej akcji…
Bardzo dużo było natomiast otoczki, że tak powiem historyczno-obyczajowej w pierwszym tomie Autorka ujęła mnie znajomością epoki, obyczajów, zaimponowała mi wręcz, ale wtedy było to podane tak między wersami, wplecione, bardzo zgrabnie między kolejne wątki, tutaj zaś wstępy do rozdziałów zajmowały sporo miejsca, oczywiście, ze zdaje sobie sprawę, ze wojna, że trzeba te czasy nieco przybliżyć, ale ja oto wyczekiwałam dalszych losów bohaterów a tu bach dostawał lekcję historii.
A i teraz pół- żartem Autorce należą się tęgie baty… Za co? Ano za to, że ja tu wczoraj(upiekłszy muffinki) rozłożyłam się w ciepłym łóżku nastawiona na długie czytanie(bo stron do końca sporo, sporo) a tu czytam, że koniec… dlaczego tak krótko zapytuję, kiedy przeleciały te strony(wydawało się, że liczne). Bo czyta się niebezpiecznie szybko.
A co mi się podobało? Wszystko inne, każdy wątek zasługuje na wspomnienie, bo pisząc o jednym a jakiś pomijając inny postępuje się niesprawiedliwie. A podobała mi się każda postać w takim sensie, że bohaterowie są świetnie dopracowani, oni, żyją a nie egzystują na kartach książki, ich losy wciągają, przejmują.
„Cukiernia pod Amorem” to prawdziwa wycieczka w czasie!