Strony

poniedziałek, 4 czerwca 2012

"Altana" - Mary Nichols


Mistrzowsko splecione ze sobą losy dwóch kobiet, którym los nie szczędził trosk i dramatów. Przez wojenną zawieruchę rozdzielone ze swymi ukochanymi musiały odważnie stawić czoła rzeczywistości. Lady Helen Barstairs zgodnie z wolą rodziców poślubia przyjaciela swojego brata. Gdy małżonek wyrusza na front, ona przeżywa krótki, ale namiętny romans, którego owocem jest córka. Laura Drummond pochodzi z prostej robotniczej rodziny. Poznajemy ją w przeddzień jej ślubu z młodym arystokratą, pilotem myśliwców RAF-u, Robertem Rawtonem. Niestety, Bob ginie, a ona zostaje sama z ich wspólną, wielką tajemnicą. Bombardowany Londyn, angielskie wyższe sfery i mimo wszystko szczęśliwe zakończenie.


Sabinka mi zaraz krzyknie „A nie mówiłam”, a ja odrzeknę, wiedziałam, że masz rację, dlatego zachorowałam na tą książkę. I przeczytałam ją Hyżo, nie bacząc na inne obowiązki i to pilne.
Właśnie zamknęłam książkę, jeszcze jestem troszkę upłakana, jeszcze wzruszona i pozytywnie zaskoczona. Zwykle gdy nastawię się, że książka jest genialna, cudowna, ach i och to w najlepszym przypadku okazuje się przeciętną. Ta książka, poprzedzona świetną recenzją, miała wysoko zawieszoną poprzeczkę, jedna na milion książka sprostałaby takim wymaganiom. Ta sprostała, jest to wyjątkowa opowieść. Zbieram myśli, aby skleicić coś sensownego, ale brakuje mi słów, a wierzcie mi że dla Katarzyny Mastalerczyk taki stan jest rzadkim, praktycznie niespotykanym fenomenem. Staram się znaleźć jakieś adekwatne porównania, ale wszystko jest takie blade, puste… wybaczcie proszę me nieskładne myśli, biedne zdania, bo chyba słowa nie są w stanie oddać piękna tej historii.

Poczatek ta historia ma w końcówce I wojny światowej, kiedy zamożna arystokratka Helen, dopuszcza się zdrady swego męża, walczącego za Ojczyzne, gdzieś we Francji. Nie kocha go, wydana za mąż za człowieka ledwo jej znanego, Helen była bardzo młoda, a cały dom tańczył, jak gral despotyczny tatulek. Gdy na drodze Helen staje przystojny Kanadyjczyk, serce zaczyna bić szybciej, a młoda dama zapomina o konwenansach, przyzwoitości i o wszystkich zasadach jakie wpajano młodym angielskim damom. Snuje błogie wizje wspólnej przyszłości, gdy wojna się skończy, przyszłość staje się jeszcze piękniejsza gdy okazuje się, że Helen jest w ciąży.

Trwa druga wojna światowa Laura przygotowuje się do śluby z przystojnym lotnikiem, wojna dopiero się praktycznie zaczęła, niemieckie bombowce niszczą Londyn, ale  dziewczyna stoi u bram nieba, czy może chcieć czegoś więcej? Ma wspaniałą matkę, pracę która daje jej satysfakcję, oddanych przyjaciół i przede wszystkim mężczyznę z którym będzie dzieliła całe przyszłe życie… Na dodatek pod sercem nosi pewien słodki ciężar…

Dwadzieścia lat dzieli te dwie kobiety, zresztą nie tylko upływ czasu, różna jest ich pozycja, ale w gruncie rzeczy obie chcą tylko kochać i być kochane. Mówi się że historia się powtarza, w pewnym sensie powtórzy się i tym razem, ale w taki sposób, ze nie zgadniecie za żadne skarby.
Autorka opowie nam losy bohaterów w trakcie całej II wojny światowej, dowiemy się gdzie walczyli, o czym marzyli, czego się bali. Przewinie się cała procesja pozytywnych, pełnych ciepła osób, negatywna bohaterka, tak naprawdę będzie tylko jedna. Reszta będzie miała i wady i zalety i zżyjecie się z nimi wszystkimi. Wszystko jest tak klarownie opisane, że na pewno nie będzie problemów z orientacją.

Zakończenie mnie zaskoczyło, spodziewałam się, bałam się że autorka inaczej to rozwiąże, ale cieszę się, bo akurat happy end to coś czego potrzebowałam, chociaż nie jest to taki hollywoodzki happy end, słodki i przelukrowany, to  takie szczęśliwe zakończenie jakie może nam zapewnić życie, nigdy nie będziemy w stanie oderwać się od goryczy, tragicznych przeżyć, które napotkaliśmy na drodze do tego, jednego szczęśliwego – kulminacyjnego momentu, nasze szczęście nigdy też nie będzie absolutne, będzie ono podszyte lękiem o przyszłość, nigdy pewnością, co najwyżej nadzieją, na to że szczęśliwa chwila będzie trwała dłużej niż… chwilę.

Reasumując – świetna książka, idealny materiał na klimatyczny film przy którym słynne Pearl Harbour się schowa. Piękna wzruszająca historia!!

Polecam z całego serca!! 

24 komentarze:

  1. No powiem TO!
    A nie mówiłam!!!!!!!!1

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo zachęcająca recenzja. Jak zobaczę książkę w bibliotece, to wypożyczę :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mogłam czekać i liczyc że pojawi się na moje prowincji. Musiałam nabyć.

      Usuń
  3. Brzmi smutno. Ale w taki "zachęcający" sposób. Jak na nią gdzieś trafię to będę przeczytam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest książka ze smutkiem w tle, ale nie przygnębiająca

      Usuń
  4. z przyjemnością oddałabym się lekturze... ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podoba okładka tej książki. Poza tym samą książkę mam w planach od jakiegoś czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. okładka to tylko bardzo miły dodatek, jest klimatyczna to fakt, ale treśc... no trzeba przeczytać :)

      Usuń
  6. Po takiej recenzji to jestem baardzo pozytywnie nastawiona do tej książki i mam nadzieję, że będę mogła ją niedługo przeczytać. Lubię takie historie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój opis i tak jest tak skrajnie nieudolny, że to aż boli.

      Usuń
    2. Nie przesadzaj, po prostu widać, że Cię bardzo poruszyła ta powieść. A to już wystarczająca rekomendacja :)

      Usuń
  7. Oj zaciekawiłaś...Bardzo nawet, teraz mam ogromną ochotę. Ale Dzień Dziecka już był..;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale zbliża się np. Boże Ciało.

      Usuń
    2. Chodziło mi raczej o możliwość otrzymania w prezencie ;)

      Usuń
    3. ja nie mam co liczyć na prezenty :(

      Usuń
  8. Czytałam różne recenzje, ale nigdy tak pozytywnej! Chyba jednak dam szansę tej książce :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie spodziewałam się że Az tak mi się spodoba

      Usuń
  9. Kolejna pozytywna opinia. Muszę w końcu jakoś zdobyć tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Brzmi bardzo w moim guście, zwłaszcza, że jest tu sporo historii. Na pewno się za nią rozejrzę! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurczę, a dla mnie ta książka to przykład papierowej "Mody na sukces". Liczyłam zna zdecydowanie więcej, a dostałam telenowaty romans. Owszem, autorka wpisała w losy bohaterek bombardowany Londyn ale jak dla mnie to zdecydowanie za mało. Postaci płaskie, opisywane za pomocą zwrotów typu: "głęboko westchnęła", "zamyślił się", ... brakuje jeszcze opisu, że wzrok miał maślany. Do tego przewidywalność... no tragedia. Nudna książka i kiepsko napisana, moim zdaniem.

    Zdecydowanie lepsza, również moim zdaniem, jest "Dom w Riverton" Kate Morton czy nawet "Dom sióstr" Charlotte Link, chociaż i te książki to jedynie sprawnie napisane czytadła. Ale jak przyjemnie się to czytało! I autorki potrafią zaskoczyć, tak pokierować losami bohaterów, że kompletnie nie wiesz, co za chwilę się wydarzy. Można więc i tak? Można. U Nichols tego nie ma, niestety. Ja na szczęście książkę miałam z biblioteki, więc bez bólu ja oddałam. Kompletnie nie rozumiem tego zachwytu nad "Altaną", bo nawet jako czytadło moim zdaniem się nie sprawdza.

    Pozdrawiam
    Kornik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i widzisz kwestia gustu... mi Altana się bardzo spodobała, kupię "Dom w Riverton" jest wreszcie na allegro, bo też dużo dobrego słyszałam...

      Usuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.