Mistrzowsko splecione ze sobą losy dwóch kobiet, którym los nie szczędził trosk i dramatów. Przez wojenną zawieruchę rozdzielone ze swymi ukochanymi musiały odważnie stawić czoła rzeczywistości. Lady Helen Barstairs zgodnie z wolą rodziców poślubia przyjaciela swojego brata. Gdy małżonek wyrusza na front, ona przeżywa krótki, ale namiętny romans, którego owocem jest córka. Laura Drummond pochodzi z prostej robotniczej rodziny. Poznajemy ją w przeddzień jej ślubu z młodym arystokratą, pilotem myśliwców RAF-u, Robertem Rawtonem. Niestety, Bob ginie, a ona zostaje sama z ich wspólną, wielką tajemnicą. Bombardowany Londyn, angielskie wyższe sfery i mimo wszystko szczęśliwe zakończenie.
Sabinka mi zaraz krzyknie „A nie mówiłam”, a ja odrzeknę,
wiedziałam, że masz rację, dlatego zachorowałam na tą książkę. I przeczytałam
ją Hyżo, nie bacząc na inne obowiązki i to pilne.
Właśnie zamknęłam książkę, jeszcze jestem troszkę upłakana,
jeszcze wzruszona i pozytywnie zaskoczona. Zwykle gdy nastawię się, że książka
jest genialna, cudowna, ach i och to w najlepszym przypadku okazuje się
przeciętną. Ta książka, poprzedzona świetną recenzją, miała wysoko zawieszoną
poprzeczkę, jedna na milion książka sprostałaby takim wymaganiom. Ta sprostała,
jest to wyjątkowa opowieść. Zbieram myśli, aby skleicić coś sensownego, ale
brakuje mi słów, a wierzcie mi że dla Katarzyny Mastalerczyk taki stan jest
rzadkim, praktycznie niespotykanym fenomenem. Staram się znaleźć jakieś
adekwatne porównania, ale wszystko jest takie blade, puste… wybaczcie proszę me
nieskładne myśli, biedne zdania, bo chyba słowa nie są w stanie oddać piękna
tej historii.
Poczatek ta historia ma w końcówce I wojny światowej, kiedy
zamożna arystokratka Helen, dopuszcza się zdrady swego męża, walczącego za
Ojczyzne, gdzieś we Francji. Nie kocha go, wydana za mąż za człowieka ledwo jej
znanego, Helen była bardzo młoda, a cały dom tańczył, jak gral despotyczny
tatulek. Gdy na drodze Helen staje przystojny Kanadyjczyk, serce zaczyna bić
szybciej, a młoda dama zapomina o konwenansach, przyzwoitości i o wszystkich
zasadach jakie wpajano młodym angielskim damom. Snuje błogie wizje wspólnej przyszłości,
gdy wojna się skończy, przyszłość staje się jeszcze piękniejsza gdy okazuje
się, że Helen jest w ciąży.
Trwa druga wojna światowa Laura przygotowuje się do śluby z
przystojnym lotnikiem, wojna dopiero się praktycznie zaczęła, niemieckie
bombowce niszczą Londyn, ale dziewczyna
stoi u bram nieba, czy może chcieć czegoś więcej? Ma wspaniałą matkę, pracę
która daje jej satysfakcję, oddanych przyjaciół i przede wszystkim mężczyznę z
którym będzie dzieliła całe przyszłe życie… Na dodatek pod sercem nosi pewien słodki
ciężar…
Dwadzieścia lat dzieli te dwie kobiety, zresztą nie tylko
upływ czasu, różna jest ich pozycja, ale w gruncie rzeczy obie chcą tylko
kochać i być kochane. Mówi się że historia się powtarza, w pewnym sensie
powtórzy się i tym razem, ale w taki sposób, ze nie zgadniecie za żadne skarby.
Autorka opowie nam losy bohaterów w trakcie całej II wojny
światowej, dowiemy się gdzie walczyli, o czym marzyli, czego się bali.
Przewinie się cała procesja pozytywnych, pełnych ciepła osób, negatywna
bohaterka, tak naprawdę będzie tylko jedna. Reszta będzie miała i wady i zalety
i zżyjecie się z nimi wszystkimi. Wszystko jest tak klarownie opisane, że na
pewno nie będzie problemów z orientacją.
Zakończenie mnie zaskoczyło, spodziewałam się, bałam się że
autorka inaczej to rozwiąże, ale cieszę się, bo akurat happy end to coś czego
potrzebowałam, chociaż nie jest to taki hollywoodzki happy end, słodki i
przelukrowany, to takie szczęśliwe
zakończenie jakie może nam zapewnić życie, nigdy nie będziemy w stanie oderwać
się od goryczy, tragicznych przeżyć, które napotkaliśmy na drodze do tego,
jednego szczęśliwego – kulminacyjnego momentu, nasze szczęście nigdy też nie
będzie absolutne, będzie ono podszyte lękiem o przyszłość, nigdy pewnością, co
najwyżej nadzieją, na to że szczęśliwa chwila będzie trwała dłużej niż… chwilę.
Reasumując – świetna książka, idealny materiał na klimatyczny
film przy którym słynne Pearl Harbour się schowa. Piękna wzruszająca historia!!
No powiem TO!
OdpowiedzUsuńA nie mówiłam!!!!!!!!1
Mówiłaś :P
UsuńBardzo zachęcająca recenzja. Jak zobaczę książkę w bibliotece, to wypożyczę :-).
OdpowiedzUsuńnie mogłam czekać i liczyc że pojawi się na moje prowincji. Musiałam nabyć.
UsuńBrzmi smutno. Ale w taki "zachęcający" sposób. Jak na nią gdzieś trafię to będę przeczytam
OdpowiedzUsuńBo to jest książka ze smutkiem w tle, ale nie przygnębiająca
Usuńz przyjemnością oddałabym się lekturze... ^^
OdpowiedzUsuńto zaciskam kciuki za zdobycie :_)
UsuńBardzo mi się podoba okładka tej książki. Poza tym samą książkę mam w planach od jakiegoś czasu :)
OdpowiedzUsuńokładka to tylko bardzo miły dodatek, jest klimatyczna to fakt, ale treśc... no trzeba przeczytać :)
UsuńPo takiej recenzji to jestem baardzo pozytywnie nastawiona do tej książki i mam nadzieję, że będę mogła ją niedługo przeczytać. Lubię takie historie :)
OdpowiedzUsuńMój opis i tak jest tak skrajnie nieudolny, że to aż boli.
UsuńNie przesadzaj, po prostu widać, że Cię bardzo poruszyła ta powieść. A to już wystarczająca rekomendacja :)
UsuńOj zaciekawiłaś...Bardzo nawet, teraz mam ogromną ochotę. Ale Dzień Dziecka już był..;)
OdpowiedzUsuńale zbliża się np. Boże Ciało.
UsuńChodziło mi raczej o możliwość otrzymania w prezencie ;)
Usuńja nie mam co liczyć na prezenty :(
UsuńCzytałam różne recenzje, ale nigdy tak pozytywnej! Chyba jednak dam szansę tej książce :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBo nie spodziewałam się że Az tak mi się spodoba
UsuńKolejna pozytywna opinia. Muszę w końcu jakoś zdobyć tą książkę.
OdpowiedzUsuńkoniecznie trzeba!!
UsuńBrzmi bardzo w moim guście, zwłaszcza, że jest tu sporo historii. Na pewno się za nią rozejrzę! :)
OdpowiedzUsuńKurczę, a dla mnie ta książka to przykład papierowej "Mody na sukces". Liczyłam zna zdecydowanie więcej, a dostałam telenowaty romans. Owszem, autorka wpisała w losy bohaterek bombardowany Londyn ale jak dla mnie to zdecydowanie za mało. Postaci płaskie, opisywane za pomocą zwrotów typu: "głęboko westchnęła", "zamyślił się", ... brakuje jeszcze opisu, że wzrok miał maślany. Do tego przewidywalność... no tragedia. Nudna książka i kiepsko napisana, moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lepsza, również moim zdaniem, jest "Dom w Riverton" Kate Morton czy nawet "Dom sióstr" Charlotte Link, chociaż i te książki to jedynie sprawnie napisane czytadła. Ale jak przyjemnie się to czytało! I autorki potrafią zaskoczyć, tak pokierować losami bohaterów, że kompletnie nie wiesz, co za chwilę się wydarzy. Można więc i tak? Można. U Nichols tego nie ma, niestety. Ja na szczęście książkę miałam z biblioteki, więc bez bólu ja oddałam. Kompletnie nie rozumiem tego zachwytu nad "Altaną", bo nawet jako czytadło moim zdaniem się nie sprawdza.
Pozdrawiam
Kornik
No i widzisz kwestia gustu... mi Altana się bardzo spodobała, kupię "Dom w Riverton" jest wreszcie na allegro, bo też dużo dobrego słyszałam...
Usuń