Strony

sobota, 2 listopada 2013

"Chłopiec w pasiastej piżamie" - The Boy in the Striped Pyjamas (2008)

Historia syna niemieckiego oficera SS- Bruna, który wraz z rodziną przenosi się do Po-świecia. Tam właśnie zaciekawiony i samotny chłopiec zaprzyjaźnia się z Szmulem - żydowskim chłopcem, który wraz z ojcem przebywa w obozie. Świat "za drutami" jest czymś niezwykle interesującym i tajemniczym dla niemieckiego chłopca, a rozmowy i potajemne spotkania dzieci, dają początek niezwykłej przyjaźni.
Jakieś cztery lata temu, cudem zdobyłam książkę „Chłopiec w pasiastej piżamie”, przeczytała Mama, przeczytałam ja, obie byłyśmy wstrząśnięte. Ja na tyle, że chociaż mniej więcej wtedy na ekrany kin wchodziła ekranizacja tej książki, nie byłam w stanie przemóc się i oglądnąć. Później dostałam ten film na płycie, przeleżał swoje wśród innych filmów. Nawet gdy ostatnio puszczali go w TV, zdezerterowałam. W końcu zabrałam go do Lublina, ale u koleżanki nie chciał się otworzyć. Pomyślałam – znak. Ale gdy we Wszystkich Świętych TVP znowu go puściła, nie wytrzymałam. Wprawdzie nie dokończyłam seansu bo poszłam na cmentarz, ale cały wieczór myślałam, że chyba już czas. Jestem w końcu dużą dziewczynką, mogę być nawet wójtem i posłem i nie ma co bać się filmu prawda?
Jack Scanlon jako Szmul


W roli Brona - Asa Butterfield
Zaczęłam oglądać.  Pozwólcie, że nakreślę Wam fabułę.  Ojciec małego Bruna, niemiecki żołnierz dostaje awans, z nową posadą wiąże się niestety przymus przeprowadzki. Matka, Ojciec i siostra Bruna – Gretel wyjeżdżają z Berlina i udają się do nowego miejsca. Po przybyciu do nowego domu, okazuje się, że w sąsiedztwie znajduje się farma, której nadzorowanie jest obowiązkiem ojca Bruna. Z okna w pokoju chłopca widać fragment tej „farmy” i jej mieszkańców, zdaniem chłopca bardzo dziwnych, bowiem cały dzień chodzących w pasiastych piżamach.  Ponieważ w nowym miejscu Bruno nie ma żadnych kolegów, a rodzice są zajęci, szybko zaczyna się nudzić. Łaknie kontaktu z rówieśnikami. Niespodziewanie spotyka chłopca w swoim wieku, tylko oddzielonego od niego kolczastym drutem, jednak dzieli ich więcej, właściwie drut powinien być symbolem przepaści nie do pokonania, Szmul jest Żydem, a jak uczy Bruna nowy nauczyciel, Żydzi to najwięksi wrogowie, nosiciele zła. Pomimo tego Bruno spędza z żydowskim chłopcem coraz więcej czasu…

David Thewlis - Ojciec Bruna
Tak jak przypuszczałam, film był mocny… chociaż nie emanuje
Matka Bruna - Vera Farmiga
przemocą, opiera się na niedomówieniach, na tym o czym widz wie. Siłą tego filmu jest uczynienie dzieci bohaterem. I z jednej strony drutu mamy Szmula, który jest więźniem obozu, widział dużo okrucieństwa, ale mimo wszystko jest dzieckiem, ośmioletnim chłopcem, którego rodzice starają się ochronić, chłopcem, którego umysł pewne rzeczy wypiera. Po drugiej stronie drutu mamy Bruna, syna komendanta obozu – świetna rola Lupina, to jest Davida Thewlisa, który każe nam kolejny raz zastanowić się na problemem zbrodniarzy nazistowskich. Mamy zwykłego człowieka, kochającego męża, syna, troskliwego ojca, oddanego patriotę, który gdy wychodzi do pracy staje się potworem, katem tysięcy ludzi. Do pewnego momentu może być reklama nazizmu z ludzką twarzą, ale gdy matka Bruna – bardzo śliczna – Vera Farmiga, dowiaduje się o tym co z ludźmi robi się w „farmie” jej męża, ojciec Bruna przestaje być ludzki. Jakbyśmy najpierw patrzyli na niego oczami rodziny, która nie wie jaka hekatomba ma miejsce za płotem, bo rodzina nie wie, gdy żona komendanta się dowiaduje, pogrąża się w katatonii. Bruna jest jednak wciąż nieświadomy, ciągle jest dzieckiem, który świat postrzega jako pole do eksperymentów i fascynujących odkryć, na którym zło jest pojęciem abstrakcyjnym.
Radość z awansu na komendanta obozu...


Film, nie tylko przez wzgląd na zakończenie, porusza. Dosłownie mrozi widza… skłania do refleksji, kolejny raz. Może dlatego, że nie jest przeładowany obrazem, nie jest przegadany, musimy uruchomić wyobraźnię, aby dopowiedzieć, to co dzieje się poza kadrem.  Dzięki temu ten film jest tak mocny. Poruszający. Po końcowym kadrze, nie sposób się otrząsnąć, pozbierać. Siedzi się po prostu i wpatruje w migające napisy.

Bardzo polecam! Aż żałuję, że tyle zwlekałam, a może, właśnie to dobrze? Może dojrzałam do tego filmu? Bo on jest wielowymiarowy, nie opowiada tylko o wojnie, holocauście, opowiada o relacji między ludźmi, ach!! To naprawdę wielowątkowy film, który jest naprawdę uniwersalnym!



Zdjęcia i  plakat pochodzą ze strony filmu 

20 komentarzy:

  1. Zdążyłam tylko na końcówkę i przyznam, iż faktycznie niedomówienia są mocną stroną filmu, niestety wstyd przyznać książka jeszcze przede mną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrób koniecznie. Cały film jest wart uwagi.

      Usuń
  2. Także wczoraj oglądałam i byłam wstrząśnięta!! Wiem, że jest książka i mimo że oglądałam już film, książkę muszę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przez wcześniejszą lekturę tak długo z filmem zwlekałam. książka jest - naturalnie - jeszcze lepsza.

      Usuń
  3. zwrócę uwagę bo chyba coś musiało Ci się pomylić, zamiast imienia chłopca Bronona, wiele razy użyłaś Oskar :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację! Już pisząc widziałam, że mi uparcie ten Oskar się pcha, niewiem dlaczego, tyle razy poprawiałam, a i tak tyle pomyłek przeoczyłam. Wstyd!!
      Dziękuję!!

      Usuń
  4. Film oglądałem kilka lat temu, bardzo mi się podobał, mocno emocjonalny. Strasznie chciałbym przeczytać książkę, mam nadzieję, że kiedyś jakoś wpadnie mi w łaska :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że któreś wydawnictwo ją wznawiało, bo już pare lat temu ledwo ją kupiłam z końcówki nakładu.

      Usuń
  5. Książka ŚWIETNA! Film też rewelacyjny, popieram.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zarówno książka, jak też i film przejmują opowiedzianą w nich historią, która nigdy się nie wydarzyła, ale mogła się zdarzyć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dla mnie film lepszy od książki - chociaż... może dlatego, że ekranizację poznałam najpierw? Tak czy inaczej, historia Brunona i tak zasługuje na uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Najpierw obejrzałam film, później przeczytałam książkę i znowu obejrzałam film. Bez wątpienia warto zapoznać się z tą pozycją. Myślę, że największe wrażenie wywołały na mnie te niedomówienia, czułam się ze swoją wiedzą o jeden krok przed bohaterami i czułam się z tą wiedzą źle. Mamy przedstawioną jedną rodzinę niemiecką, trzy pokolenia i każdy bohater jest inny i daje w pewien sposób o sobie znać. Zarówno książka jak i film, ukazują, że nie trzeba szokować, żeby poruszyć widza.

    OdpowiedzUsuń
  9. Od dawna mam ochotę na ten film, tym mile czyta się więc te słowa pochwały dla niego ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Film oglądałam i muszę przyznać, że wstrząsnął mną!

    OdpowiedzUsuń
  11. Widziałam film. Do głębi poruszający.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dobry film, książka również, ale kiedy główni bohaterowie zaczynają mówić o przejściu na drugą stronę drutu, dalszy ciąg można przewidzieć, właściwie on był dla mnie oczywisty, kiedy czytałam książkę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Już wiele razy czytałam o tym filmie, choć wstyd przyznać, nie wiedziałam, że nakręcono go na podstawie książki. Po Twoim wpisie myślę jednak, że czas nadrobić obydwa braki i poznać całą tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  14. To ja znów w tyle, bo ekranizacja i książka przede mną, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Film obejrzałam, bardzo go przeżyłam, nie obyło się bez łez... Książki nie było mi dane przeczytać, ale mam nadzieję, że kiedyś wpadnie w moje ręce...

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.