Historia syna niemieckiego oficera SS- Bruna, który wraz z rodziną przenosi się do Po-świecia. Tam właśnie zaciekawiony i samotny chłopiec zaprzyjaźnia się z Szmulem - żydowskim chłopcem, który wraz z ojcem przebywa w obozie. Świat "za drutami" jest czymś niezwykle interesującym i tajemniczym dla niemieckiego chłopca, a rozmowy i potajemne spotkania dzieci, dają początek niezwykłej przyjaźni.
Jakieś cztery lata temu, cudem
zdobyłam książkę „Chłopiec w pasiastej piżamie”, przeczytała Mama, przeczytałam
ja, obie byłyśmy wstrząśnięte. Ja na tyle, że chociaż mniej więcej wtedy na
ekrany kin wchodziła ekranizacja tej książki, nie byłam w stanie przemóc się i
oglądnąć. Później dostałam ten film na płycie, przeleżał swoje wśród innych
filmów. Nawet gdy ostatnio puszczali go w TV, zdezerterowałam. W końcu zabrałam
go do Lublina, ale u koleżanki nie chciał się otworzyć. Pomyślałam – znak. Ale
gdy we Wszystkich Świętych TVP znowu go puściła, nie wytrzymałam. Wprawdzie nie
dokończyłam seansu bo poszłam na cmentarz, ale cały wieczór myślałam, że chyba
już czas. Jestem w końcu dużą dziewczynką, mogę być nawet wójtem i posłem i nie
ma co bać się filmu prawda?
|
Jack Scanlon jako Szmul |
|
W roli Brona - Asa Butterfield |
Zaczęłam oglądać. Pozwólcie, że nakreślę Wam fabułę. Ojciec małego Bruna, niemiecki żołnierz
dostaje awans, z nową posadą wiąże się niestety przymus przeprowadzki. Matka,
Ojciec i siostra Bruna – Gretel wyjeżdżają z Berlina i udają się do nowego
miejsca. Po przybyciu do nowego domu, okazuje się, że w sąsiedztwie znajduje
się farma, której nadzorowanie jest obowiązkiem ojca Bruna. Z okna w pokoju
chłopca widać fragment tej „farmy” i jej mieszkańców, zdaniem chłopca bardzo
dziwnych, bowiem cały dzień chodzących w pasiastych piżamach. Ponieważ w nowym miejscu Bruno nie ma żadnych
kolegów, a rodzice są zajęci, szybko zaczyna się nudzić. Łaknie kontaktu z
rówieśnikami. Niespodziewanie spotyka chłopca w swoim wieku, tylko oddzielonego
od niego kolczastym drutem, jednak dzieli ich więcej, właściwie drut powinien
być symbolem przepaści nie do pokonania, Szmul jest Żydem, a jak uczy Bruna
nowy nauczyciel, Żydzi to najwięksi wrogowie, nosiciele zła. Pomimo tego Bruno
spędza z żydowskim chłopcem coraz więcej czasu…
|
David Thewlis - Ojciec Bruna |
Tak jak przypuszczałam, film był
mocny… chociaż nie emanuje
|
Matka Bruna - Vera Farmiga |
przemocą, opiera się na niedomówieniach, na tym o
czym widz wie. Siłą tego filmu jest uczynienie dzieci bohaterem. I z jednej
strony drutu mamy Szmula, który jest więźniem obozu, widział dużo okrucieństwa,
ale mimo wszystko jest dzieckiem, ośmioletnim chłopcem, którego rodzice starają
się ochronić, chłopcem, którego umysł pewne rzeczy wypiera. Po drugiej stronie
drutu mamy Bruna, syna komendanta obozu – świetna rola Lupina, to jest Davida Thewlisa,
który każe nam kolejny raz zastanowić się na problemem zbrodniarzy nazistowskich.
Mamy zwykłego człowieka, kochającego męża, syna, troskliwego ojca, oddanego
patriotę, który gdy wychodzi do pracy staje się potworem, katem tysięcy ludzi.
Do pewnego momentu może być reklama nazizmu z ludzką twarzą, ale gdy matka
Bruna – bardzo śliczna – Vera Farmiga, dowiaduje się o tym co z ludźmi robi
się w „farmie” jej męża, ojciec Bruna przestaje być ludzki. Jakbyśmy najpierw
patrzyli na niego oczami rodziny, która nie wie jaka hekatomba ma miejsce za
płotem, bo rodzina nie wie, gdy żona komendanta się dowiaduje, pogrąża się w katatonii.
Bruna jest jednak wciąż nieświadomy, ciągle jest dzieckiem, który świat
postrzega jako pole do eksperymentów i fascynujących odkryć, na którym zło jest
pojęciem abstrakcyjnym.
|
Radość z awansu na komendanta obozu... |
Film, nie tylko przez wzgląd na zakończenie,
porusza. Dosłownie mrozi widza… skłania do refleksji, kolejny raz. Może
dlatego, że nie jest przeładowany obrazem, nie jest przegadany, musimy
uruchomić wyobraźnię, aby dopowiedzieć, to co dzieje się poza kadrem. Dzięki temu ten film jest tak mocny.
Poruszający. Po końcowym kadrze, nie sposób się otrząsnąć, pozbierać. Siedzi
się po prostu i wpatruje w migające napisy.
Bardzo polecam! Aż żałuję, że
tyle zwlekałam, a może, właśnie to dobrze? Może dojrzałam do tego filmu? Bo on
jest wielowymiarowy, nie opowiada tylko o wojnie, holocauście, opowiada o
relacji między ludźmi, ach!! To naprawdę wielowątkowy film, który jest naprawdę
uniwersalnym!
Zdążyłam tylko na końcówkę i przyznam, iż faktycznie niedomówienia są mocną stroną filmu, niestety wstyd przyznać książka jeszcze przede mną.
OdpowiedzUsuńNadrób koniecznie. Cały film jest wart uwagi.
UsuńTakże wczoraj oglądałam i byłam wstrząśnięta!! Wiem, że jest książka i mimo że oglądałam już film, książkę muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńJa przez wcześniejszą lekturę tak długo z filmem zwlekałam. książka jest - naturalnie - jeszcze lepsza.
Usuńzwrócę uwagę bo chyba coś musiało Ci się pomylić, zamiast imienia chłopca Bronona, wiele razy użyłaś Oskar :)
OdpowiedzUsuńMasz rację! Już pisząc widziałam, że mi uparcie ten Oskar się pcha, niewiem dlaczego, tyle razy poprawiałam, a i tak tyle pomyłek przeoczyłam. Wstyd!!
UsuńDziękuję!!
Film oglądałem kilka lat temu, bardzo mi się podobał, mocno emocjonalny. Strasznie chciałbym przeczytać książkę, mam nadzieję, że kiedyś jakoś wpadnie mi w łaska :)
OdpowiedzUsuńWiem, że któreś wydawnictwo ją wznawiało, bo już pare lat temu ledwo ją kupiłam z końcówki nakładu.
UsuńKsiążka ŚWIETNA! Film też rewelacyjny, popieram.
OdpowiedzUsuńNo prosze jakie zgodne jesteśmy :))
UsuńZarówno książka, jak też i film przejmują opowiedzianą w nich historią, która nigdy się nie wydarzyła, ale mogła się zdarzyć.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie film lepszy od książki - chociaż... może dlatego, że ekranizację poznałam najpierw? Tak czy inaczej, historia Brunona i tak zasługuje na uwagę.
OdpowiedzUsuńNajpierw obejrzałam film, później przeczytałam książkę i znowu obejrzałam film. Bez wątpienia warto zapoznać się z tą pozycją. Myślę, że największe wrażenie wywołały na mnie te niedomówienia, czułam się ze swoją wiedzą o jeden krok przed bohaterami i czułam się z tą wiedzą źle. Mamy przedstawioną jedną rodzinę niemiecką, trzy pokolenia i każdy bohater jest inny i daje w pewien sposób o sobie znać. Zarówno książka jak i film, ukazują, że nie trzeba szokować, żeby poruszyć widza.
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ochotę na ten film, tym mile czyta się więc te słowa pochwały dla niego ;)
OdpowiedzUsuńFilm oglądałam i muszę przyznać, że wstrząsnął mną!
OdpowiedzUsuńWidziałam film. Do głębi poruszający.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry film, książka również, ale kiedy główni bohaterowie zaczynają mówić o przejściu na drugą stronę drutu, dalszy ciąg można przewidzieć, właściwie on był dla mnie oczywisty, kiedy czytałam książkę.
OdpowiedzUsuńJuż wiele razy czytałam o tym filmie, choć wstyd przyznać, nie wiedziałam, że nakręcono go na podstawie książki. Po Twoim wpisie myślę jednak, że czas nadrobić obydwa braki i poznać całą tę historię.
OdpowiedzUsuńTo ja znów w tyle, bo ekranizacja i książka przede mną, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFilm obejrzałam, bardzo go przeżyłam, nie obyło się bez łez... Książki nie było mi dane przeczytać, ale mam nadzieję, że kiedyś wpadnie w moje ręce...
OdpowiedzUsuń