Strony

piątek, 27 maja 2016

Spokojna niedziela na Targach

Niedziela była ostatnim dniem targowym. Na ten dzień zaplanowałam tylko dwa spotkania. Mogłam tylko spacerować, gadać i oglądać. Nie miałam tony książek do dźwigania. Było mi smutno, bo niestety Asieńka o 16 miała powrotny pociąg do domu. Z każdą godziną zbliżał się oficjalny koniec Targów, trzeba było się żegnać i znowu wrócić do ubogiej korespondencji online.




Niedziela powitała mnie gigantyczną kolejką u Papcia Chmiela na stoisku Prószyńskiego, tam spotkałam Matkę Książkowych Blogów Agnieszkę T, wraz z panem Sławomirem z portalu granice, którego widziałam już w Krakowie. Powyśmiewali się z mojej Galicji,  za chwilę dołączył stojący u Papcia - Gargamel, a ja uciekłam, bo bałam się, że gdy zobaczy mój dekolt leciwy Papcio Chmiel, dostanie zawału, a ja zostanę zlinczowana przez tłum czekający w kolejce.

Pomimo spokojniejszego dnia, wizyta, byłego prezydenta sprawiła, że w jednym miejscu utworzył się zator. Za to czułam się bezpieczniej bo ten jeden pan z BORu wyglądał groźnie.


Pobiegłam zająć miejsce w kolejce do pana Rusinka, który podpisać miał mój egzemplarz Nic zwyczajnego. Powiem Wam, że ma niesamowicie przyjemny głos. Normalnie polski Alan Rickman. Mogłam podziękować za książkę, która mnie wzruszyła, porozmawiać o słynnym witaj oraz o nagannych zwyczajach zwracania się do mnie po nazwisku w formie przysługującej żonie mego Taty i o mym pragnieniu powrócenia do pańieńskiej formy mego nazwiska. 










Następnie, po czekaniu na Hołownię trochę się zawiodłam na organizacji, regularnie pytałam, gdzie można zająć miejsce, Panie ze stoiska mówiły że niewiadomo, po czym za dwie 15, wskazały mi spory ogonem po przeciwnej stronie. I tak kupa czasu poszła spać, a ja musiałam odstać swoje. Nogi mnie już bolały. Przybieżyła Kasia H z Dorotką Z. której to zawdzięczam poniższe śliczne zdjęcia z Szymonem Hołownią, którego w końcu udało mi się poznać i okrzyczeć też(co też widać), za krytykowanie herbu biskupa mego. Ale że biskup pochodzi z miasta Pana Szymona, to nie wypadało krzyczeć za bardzo.












Mama stwierdziła, że tu wyglądam, jakbym chciała Go uderzyć



I to było tyle spotkań autorskich.

Poszłyśmy z Dorotką i Kasią na wyższe piętro, posiedzieć.. Pogadać, za co dziękuję. Bo chyba te Targi mimo wszystko stoją spotkaniami, dlatego chciałabym podziękować Asi, za te trzy dni włóczęgi. Za cudowny wisiorek(nadal go noszę)



Tosi za kawę z widokiem na warszawską ulicę. Filigranowej Marysieńce, która jest krucha jak porcelana z Milśni i wspaniale subtelna. Natalii za cudowne okrzyki przy stoisku Czarnego, To Masztalerzyk, Masztalerzyk(muszę chyba zmienić własne nazwisko, na to). Ani RK za to że nie spaliła mnie na stosie a znosiła mój gwizd i zwijanie języka w trąbkę. Ekipie blogerów za świetną zabawę podczas losowania, ukłony dla Natalii, Madzi i Asi. Cieszę się, że poznałam Mariusza/Gargamela/Pająka. Jankowi za galicyjską radość i ciepło. Wiedziałam, że imienne podziękowania to zły pomysł bo zaraz kogoś pominę. Tomkowi za uścisk w przejściu, Marcie za machanie gdy stała w kolejce do Remka. Padmie za to, że jest, taka cudowna! Adze, Irence i Agacie za to, że się mnie nie wyrzekły. Żanecie, z którą chwilkę pogadałam, ale było mi wstyd, bo ona jest tak subtelnie piękna, że zazdrość mnie zjadła. Wszystkim z którymi się ściskałam, machałam, rozmawiałam, chociaż chwilę.  


Wydaje mi się, że w Krakowie ochodziłam się mniej, ale za to można było swobodnie wyjść na POLE i odetchnąć. 

wróciłam na mieszkanie, dzięki Dorotko jeszcze raz, bo dzięki Tobie zobaczyłam więcej Warszawy! i chociaż miałam ochotę pójść połazić, to byłam tak padnięta, że leżałam z godzinę, gorzej niż na pielgrzymce. Miałam ochotę pójść na Powązki, ale bałam się, że mnie tam zamkną... Zajęłam się więc pakowaniem do torby całego dobytku, który miał wracać ze mną do Galicji, rano ten dobytek sprawił, że urwało mi się ucho od torby. I jeśli w poniedziałek rano widzieliście na Centralnym babę ciągnącą za sobą dużą czarną torbę, to byłam ja, a w torbie nie było zwłok, a sporo książek. Wrzuciłam z peronu torbę do wagonu i hajże.

Pociąg nie przyjechał o czasie, ale już o czasie odjechał, ja zaś machałam oddalającej się panoramie Warszawy, smutno mi było, że kurczę tak szybko minęło. Że muszę tu wrócić.

Oczywiście nie obyło się bez perturbacji. Bo gdy chciałam zareklamować bilet, kolejne kasjerki odsyłały mnie w górę i nie wiem, czy to znaczy, że do nieba miałam iść, czy jak.... wypiłam w końcu kawę, kupiłam słuchawki, a gdy już byłam prawie na stacji docelowej, stałam przy drzwiach, obok konduktora, bo bałam się, że  pociąg odjedzie gdy będę wysiadała i jak Anna Karenina skończe, chociaż ani drobnej dziatwy nie porzuciłam, ni męża nie zdradziłam, usłyszałam jak obsługa pociągu z dyżurnym konferuje, że możemy wyjątkowo pod semaforem w pozycji stop przejechać. Usiadłam na tej mej torbie, bo bałam się, że jak w nas coś od frontu przydzwoni, to jak będę stała, się poobijam, a tak, może mniej. No i ten trzeci wagon, może zamortyzuje przód. Nigdy mi się tak droga nie dłużyła z Lipy do Pilchowa. Ale wysiadłam. Na końcu peronu, więc miałam pół gminy do przejścia, z torbą, co ważyła chyba z 50 kg(a okulista mówił - nie dźwigać), a że wyszły po mnie same kobietki, które by się złamały pod tym ciężarem, to dotachałam to do bagażnika i mogłam jechać prosto do domu, do Turbi.


Ile emocji. Mija tydzień, a mnie się ciągle buzia śmieje, bo fajnie było!!! Po prostu :)

To wszystko musiałam dotransportować do Galicji.

11 komentarzy:

  1. Te książki wszystkie to bym Ci podkradła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to była okazja w Wawie, tak to są strzeżone w domu :D

      Usuń
  2. Strasznie się cieszę, że przyjechałaś i miałyśmy okazję się spotkać. Mam nadzieję, że w Krakowie zobaczymy się ponownie a ja będę częściej do Ciebie zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudem się udało :)

      Czy będę w Krakowie to nie wiem :( ale ja aż tak dobrze nie piszę, aby się tak katować ;)

      Usuń
  3. O matko i córko ile książek musiałaś tachać! Jak Ty się do domu dotransportowałaś?! Ja w niedzielę nie byłam, a szkoda bo bym Cię wypatrywała :) Next time :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze Ci powiem, że do dziś się zastanawiam. Z bloku na przystanek, zaniósł mi to przemiły Pan z windy :D

      Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy i dosyć mnie będziesz miała jeszcze :D

      Usuń
  4. Podkradłabym książkę Montefiore Romanowowie.Neuhaus czytałam wszystkie.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że mam i że spotkałam autora

      Usuń
  5. Najbardziej zazdroszczę Ci 'Romanowów'!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem :D wiesz, że to moja i Twoja tematyka - tak bardzo :)

      Usuń
  6. Cieszę się, że Cię poznałam i miałam okazję pogadać i do zobaczenia za rok :-)

    OdpowiedzUsuń

To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.

A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )

Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.

Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)

Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.

Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy

Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.

Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.