Też
sobie wybrałam lekturę nad wodę. Nawet nie tyle ja sobie wybrałam, co dostałam
od Nicponia Literackiego, któremu bardzo, bardzo dziękuję! A że znam już trochę
tego człowieka, to wiedziałam, że nic mi nie doradzi do czytania, dopóki nie
przeczytam tej książki. Byłam jej ciekawa, wszak napisał ją człowiek o nazwisku
Miłoszewski, a powieści Zygmunta, połykałam jak pelikan ryby. Oglądałam ongi
serial Prokurator, podobał mi się,
ale niestety jak coś nie jest telenowelą to ma nikłe szanse, że TVP będzie
kontynuowało emisję i tak droga nasza TV zostawiła rozgrzebany serial. Nicpoń
za wiele mi nie zdradził, więc tak naprawdę nie wiedziałam czego mam się
spodziewać. Tak jakoś tylko czułam, że nie będzie to najpogodniejsza lektura na
świecie.
Inwazja to epicka opowieść, w której – zgodnie z wielką tradycją gatunku – zwykli ludzie zostają wrzuceni w tryby historii. Tylko tym razem historia rozgrywa się tu i teraz, w czasach supermarketów i telefonów komórkowych. W czasach, które już na zawsze miały pozostać spokojne.
Trwa inwazja. Wojska rosyjskie wchodzą na terytorium Polski, a Roman, Danuta i Michał zostają zmuszeni do całkowitej zmiany swojego dotychczasowego życia. Roman wrócił do służby i dowodzi oddziałem w nierównej walce z Rosjanami, Danuta dojrzewa do buntu przeciw ojcu, który prowadzi ciemne interesy, a Michał postanawia uciekać z rodziną ze zniszczonego miasta, zajętego przez Rosjan.Autor, wykorzystując swoje doświadczenie scenarzysty, znakomicie łączy elementy sensacyjne, militarne, romansowe i futurologiczne. Opowieść wiernie odwzorowująca współczesność, z pełnokrwistymi bohaterami, z plastycznymi scenami bitewnymi i sylwetkami przedstawicieli wielkich mocarstw, pobudza wyobraźnię czytelnika, uderzając w najbardziej ukryte pokłady emocji. Inwazja niepokoi, czasem zmusza do śmiechu przez łzy, budzi lęk i bez wątpienia zachęca do myślenia. Doskonałe dialogi i wartka akcja sprawiają, że Wojtek Miłoszewski to nowa gwiazda literatury sensacyjnej!
Jest
rok 2017, świat jest zajęty swoimi problemami. Ludzie spłacają swoje kredyty,
próbują rozwinąć swój biznes, inni mają dosyć swojej egzystencji i planują
samobójstwo. Pełna sprzeczności normalność. Tymczasem za granicą
Rzeczypospolitej dojrzewa wojna. Młyny ogólnoświatowej polityki mielą powoli i
bezlitośnie. I tak, praktycznie bez żadnego ostrzeżenia Polska znajduje się w
ogniu wojny. Mocny cios spada na Katowice, które za sprawą zdrady południowych
sąsiadów staje się pierwszą areną walk. Niby nie było ostrzeżenia, ale uważni
obserwatorzy, umieją czytać znaki, i nim pożoga rozgorzeje na dobre,
przestawiają swoje życie na wojenne tryby. Wojna niszczy cywilizacje, ale
potrafi pomóc zbudować fortunę. Wojtek Miłoszewski zabiera nas do świata XXI
wieku ogarniętego wojną, strachem i zupełnym brakiem reguł.
Takie
książki jak ta, doskonale wpasowują się w moją paranoję. Ponieważ często
zadręczam się obawami, co będzie, gdy wybuchnie wojna. Ta książka jest
doskonale realistyczna, za sprawą odwołań politycznych do aktualnej
rzeczywistości. Prawie aktualna, bo chociażby prezydent Francji się zmienił.
Autor raczy nas fragmentami ukazującymi rozmowy polityczne na szczycie, czy to
Polski, czy ONZ, czy USA. Wprawdzie nie
wnoszą wiele do akcji powieści, ale pozwalają umiejscowić akcję książki,
nadając jej politycznej aktualności.
Książka
pokazuje okrucieństwo wojny, przeniesione do Polski, w czasy współczesne. To
już nie tak abstrakcyjne piekło jak to w Syrii, którego nie umiemy sobie wizualizować,
ze względu na odległość, czy chociażby piekło II wojny światowej, ze względu na
czas. Tutaj mamy współczesne miasto, cywilizację w obliczu konfliktu. Anarchia
i wyrachowanie, które zastępują cywilizację i ład.
Inwazja
to książka, która może siąść nam na psychice, bo wydarzenia w niej opisywane,
nie są czymś abstrakcyjnym, początek książki, pełen takiej zwykłej
codzienności, wzmaga tę grozę. Politycy, których opisuje Miłoszewski, są tacy,
jakich oglądamy w telewizji. To wszystko wydaje się przerażająco realne.
Książkę
bardzo dobrze czytało się nad brzegiem jeziora, wytracała trochę tej grozy.
Brakło mi tylko w niej wyraźnego zakończenia, takiej kropki nad i. Takiego
podsumowania. Może jednak to był zamysł autora, który uważał, że każdy musi
wysnuć własne wnioski, a wojna nie zawsze się kończy, nie kończy się dobrze… pozostaje
niepewność i znak zapytania.
Nicponiu,
ja Ci strasznie, strasznie dziękuję!!!
Inwazja, Wojciech Miłoszewski, liczba stron: 500
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńproszę o zapoznanie się z regulaminem - poniżej ;)
UsuńU Ciebie też Meg Sheti zamieściła 2 słowa na krzyż i link do swojego bloga?
UsuńKsiążka bardzo przypadła do gustu mojemu mężowi.
A ja mam doła, bo z dziećmi wyszłam właśnie z Muzeum Powstania Warszawskiego. Wczoraj z kolei chodziliśmy śladami powstańców po Warszawie. Taka lekcja historii. Tobie siadła na psychice książka, mnie Powstanie. Pozdrawiam.
Czyli wojna zatruwa nam dzień.
UsuńStrasznie jestem ciekawa lektury "Inwazji", mimo że nie czytałam ani powieści "tego drugiego" Miłoszewskiego, ani nie oglądałam serialu. Nawet zakupiłam kilka tygodni temu swój egzemplarz ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zakończenie, nie jestem pewna, ale "Inwazja" potencjalnie jest chyba pierwszym tomem serii a nie powieścią jednotomowa ;)
O dzięki, to by coś wyjaśniło.
Usuńa książki Zygmunta, bardzo polecam.
W sumie nie dowiedziałem się o tej książce niczego, czego nie znalazłbym na stronach wydawnictwa. Ok, napisała pani jeszcze, że czytała ją nad jeziorem.
OdpowiedzUsuńbo gdybym napisała coś więcej, to byłoby oskarżenie o spojlery ;) aczkolwiek nie czytałam opisu na stronie wydawnictwa, więc głowy nie dam
UsuńPolecam "Prokuratora" - kryminał Pauliny Świst. Ja przeczytałam jednym tchem!
OdpowiedzUsuńDobrze, że autor zadbał o realizm. Muszę koniecznie zapoznać się z tą książką.
OdpowiedzUsuń