Szesnastoletnia Hazel choruje na raka i tylko dzięki cudownej terapii jej życie zostało przedłużone o kilka lat.
Jednak nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, nie funkcjonuje jak inne dziewczyny w jej wieku, zmuszona do taszczenia ze sobą butli z tlenem i poddawania się ciężkim kuracjom. Nagły zwrot w jej życiu następuje, gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje niezwykłego chłopaka. Augustus jest nie tylko wspaniały, ale również, co zaskakuje Hazel, bardzo nią zainteresowany. Tak zaczyna się dla niej podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.
Wnikliwa, odważna, pełna humoru i ostra Gwiazd naszych wina to najambitniejsza i najbardziej wzruszająca powieść Johna Greena. Autor w błyskotliwy sposób zgłębia w niej tragiczną kwestię życia i miłości.
Nie mogłam ostatnio wpaść w żadną
książkę, tak żeby na niej się skoncentrować, żeby nie móc się oderwać, żeby
nawet melisę parzyć z nosem w książce. Pomijając fakt, że rok zaczynam
dołującymi książkami(tutaj wstrzeliłam się idealnie znów). Przypomniałam sobie,
że obok łóżka, w hałdach książki leżą, te pożyczone z biblioteki. Termin mija
pod koniec stycznia, więc wypadałoby coś nadgryźć. Padło na polecaną na blogach
książkę dla młodzieży…
„Oskar i Pani Róża”, „Szkoła
uczuć”, „Listy do Boga”, „Love Story” i wiele, wiele innych, książki, które
niekoniecznie stoją na najwyższym literackim poziomie, ale sięgają po wątek,
który człowieka wzrusza, przeraża, sprawia iż zaczynamy wyobrażać sobie siebie
w takiej sytuacji. To nas rozmiękcza, wyciska łzy z oczu, tak jak większość
scen, na końcu melodramatu, przy szpitalnym łóżku, w otoczeniu rurek, przy
akompaniamencie cichnącego dźwięku rejestrującej pracę serca aparatury.
Hazel jest śmiertelnie chora,
zaczęło się od raka tarczycy, później nowotwór przedostał się do płuc i tam
zadekował się jak bomba z opóźnionym zapłonem. Nikt Hazel nie oszukuje,
dziewczyna wie, że jej czas jest ograniczony. Ma szesnaście lat, teoretycznie
życie przed sobą. Teoretycznie. Objawem jej umierania jest depresja, dlatego
rodzice zmuszają ją do uczestniczenia w spotkania grupy wsparcia, dla młodzieży
umierającej na raka. Spotykają się tam ludzie w różnym stadium raka, często
odchodzą i dołączają do litanii imion za których uczestnicy modlą się pod
koniec spotkania. Hazel nie lubi jeździć na te spotkania, sposób w jaki są
prowadzone odstręcza ją. Do czasu, aż poznaje na takim spotkaniu Augustusa,
chłopaka z amputowaną nogą. Rodzi się pomiędzy nimi zażyłość. Nie ma wstydu,
nie ma zażenowania. Jest dwójka młodych ludzi, którzy wiedzą, że muszą spieszyć
się kochać. Żyją, nie jakby nic się nie stało, ale nie roztkliwiają się nad
sobą, wierzą. Spełniają marzenia, przekomarzają się z sobą. Wszystko jest
dobrze, do czasu…
Spokojnie, wyjątkowo sobie nie
popłakałam, chociaż było blisko.
Książka jest przewidywalna i
dosyć tania jeśli chodzi o dobór tematyki, ale jest coś co sprawia, że jest
inna niż wszystkie. Coś co sprawiło, że zaistniała, że zaczytują się w niej młodzi
i starsi.
Hazel i Augustus są bardzo fajnie
wykreowanymi bohaterami. Inteligentni, błyskotliwi, ze swoimi pasjami, ale
odebrano im możliwość życia normalnie. Żyją z piętnem raka Żyją ze świadomością
bliskości kresu, ale to nie zmienia ich potrzeb, ich mózgów. Są nastolatkami,
targają nimi hormony, mają problem z rodzicami, którzy panicznie się o nich
boją. Rozmawiają ze sobą normalnie. O filmach, o książkach a także o tym co
następuje po śmierci. To nie tylko opowieść o zbliżającej się śmierci, to
historia dojrzewania, miłości, jakże świetnie koresponduje z historią Anny
Frank, wspomnianej w tej książce. Dorastanie w ekstremalnych warunkach.
Ciężko w to uwierzyć, ale ta
książka jest nie tylko wzruszająca, ale i zabawna. Napisana w dobrym stylu,
rozmowy bohaterów mogą rozśmieszyć i jest to naprawdę inteligentny humor.
Ta książka jest po prostu mądra,
naprawdę idealnie napisana dla nastolatków, którzy może dzięki niej coś sobie
uświadomią. Cieszę się, że ją przeczytałam,
podobno to jest jakaś seria. W czwartek chyba się wybiorę do biblioteki i
poszukam dwóch pozostałych tomów
Bardzo się cieszę, że i Tobie spodobała się "Gwiazd naszych wina". To naprawdę wyjątkowa historia. :)
OdpowiedzUsuńA, i to nie jest seria. Każda książka to osoba historia, zupełnie inna powieść. Bukowy Las wydaje je jedynie a podobną szatą graficzną. Jak na razie zostały przetłumaczone takie tytuły, jak "Szukając Alaski" i "Papierowe miasta". :)
Potwierdzam to co napisała poprzedniczka, to nie jest seria, więc możesz spokojnie sięgać po obojętnie którą. A w połowie roku zostanie wydana kolejna książka autora, ja uwielbiam jego styl pisania :)
UsuńDzięki dziewczyny :) Gdzieś wyczytałam, że to trylogia. Dziękuję, ze wyprowadziłyście mnie z błędu :))
UsuńPodpisuję się pod Black - to nie jest seria, nie wiem skąd w ludziach to przekonanie :-) Ja na razie mam za sobą tylko "Gwiazd naszych wina", ale na półce czekają już dwie pozostałe książki autora.
OdpowiedzUsuńTo może będziemy czytac równolegle
UsuńMiałam w planach na ten miesiąc, po tym jak przeczytam książki z biblioteki. Trochę się bałam, że książka będzie smutna i przygnębiająca, ale mnie pocieszyłaś, że jest się też z czego pośmiać (i popłakać też na pewno).
OdpowiedzUsuńJest smutna, jest również przygnębiająca. Trudno się spodziewać ubawu po pachy. Ale można zachichotać. Jest też nieco patosu, ale to takie amerykańskie ;)
UsuńI będzie ekranizacja. Mam nadzieję, że wcześniej uda mi się dorwać książkę - bo historii jestem bardzo ciekawa. Tej przewidywalności spodziewałam się już od dawna, obawiałam się natomiast tego, że pozostałe elementy powieści będą nijakie i po jej lekturze pozostanę z rozczarowaniem (tak jak to było w przypadku "Tak blisko...", książki, która cieszy się niemalże samymi pozytywnymi opiniami i wysoką notą). To nie tak, że nie lubię młodzieżowych książek, ale tak jak piszesz, takie utwory muszą mieć w sobie to "coś", żeby przykryć ewentualną przewidywalność czy taniość - niemało podobnych powieści się przecież przeczytało czy filmów obejrzało, prawda? Liczę więc, że i mnie "Gwiazd naszych wina" się spodoba :).
OdpowiedzUsuńO chętnie zobaczę ekranizację :)
UsuńRzadko się zdarza, że książka napisana dla współczesnej młodzieży budzi zachwyt u dorosłych, niemniej jednak, zdarza się. U mnie może zachwytu nie ma, ale są dobre wspomnienia!
Hmm. Właśnie skończyłam czytać "Szukając Alaski" i nie znalazłam w niej tego, o czym blogerzy piszą, że ich oczarowało.
OdpowiedzUsuńChyba muszę wrócić do opisywanej przez Ciebie - może w niej ta mądrość bardziej mnie poruszy?
Słyszałam, że jest zrobiona jej ekranizacja. Aż z ciekawości przeczytam przed premierą:)
Dzięki za ostrzeżenie. Czyli gość może mieć po prostu nierówny poziom!
UsuńDobrze, że wciąż istnieją tacy pisarze jak John Green, bo młodzież zatonęłaby w pseudo-wampirach i innych tego typu wynalazkach po-zmierzchowych ;)
OdpowiedzUsuńZabawne, że napisałaś, że jest to tania książka, jeśli chodzi o dobór tematyki, bo... "Gwiazd naszych wina" oparta jest o prawdziwą postać, prawdziwą dziewczynę imieniem Esther Earl. Jej osoba tak zainspirowała Greena, że postanowił zrobić ją główną bohaterką swojej powieści. Poniżej link do poczytania :)
http://www.literatura.gildia.pl/news/2013/08/niegasnaca-gwiazda-esther-earl
Pozdrawiam!
Olga
WielkiBuk.com
P.S. A do poczytania bardzo mocno polecam opowiadania Alice Munro - zawsze doskonałe :)
Nie mogę się w te opowiadania wgryźć ;/
UsuńNapisałam, że historia jest tania, ale nie że nieprawdopodobna. Tylko użyta w książce i w filmie, gwarantuje sukces. Nawet nie trzeba bardzo wprawnym pisarzem być. takie książki się sprzedają
Tyle się naczytałam o twórczości Greena, że sobie nie odmówię.
OdpowiedzUsuńObyś się nie zawiodła.
UsuńPrzecudowna książka, cieszę się, że Tobie także przypadła do gustu. Styl Greena jest po prostu jedyny w swoim rodzaju. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze potwierdza to też w innych książkach :D
UsuńKsiążka jest rewelacyjna, przeczytałam w ciągu 5 godzin i bardzo się wzruszyła przy lekturze ;)
OdpowiedzUsuńTo w książkach dla młodzieży tez ważne. Że czyta się szybo a nie morduje miesiącami ;)
UsuńNominowałam cię do Liebster Blog Award :) Więcej informacji tutaj http://totallbooknerd7.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję, na weekendzie pewnie odpowiem.
UsuńDZIĘKUJĘ!!
Oj, Green jest mistrzem w swoim fachu
OdpowiedzUsuńMnie też "Gwiazd naszych wina" bardzo się spodobało :) Wprawdzie nie jestem z tych, którzy wychwalają tę książkę pod niebiosa, bo jednak czegoś mi w niej zabrakło - chyba nadziei - Hazel od początku mówiła, że i tak umrze, że to tylko kwestia czasu... Trochę mnie to denerwowało, ale mimo wszystko moje pierwsze spotkanie z Greenem wspominam bardzo dobrze
OdpowiedzUsuńZnów Green! To chyba jakiś znak, że powinnam przeczytać, od miesiąca ciągle trafiam na recenzje jego książki wszyscy chwalą... Chyba w końcu się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się zatem, że książka zawitał i na moje półki :)
OdpowiedzUsuńHistoria z miłosna z chorobą w tle... Tak, dobrze znamy takie wyciskacze łez z kultową "Love Story", czy "Chustką" na czele. Wciśnięta w kanapę z kubkiem kawy i paczką chusteczek -tak na wszelki, bo przecież to historia z serii "idzie rak nieborak"- zaczynam opowieść.
OdpowiedzUsuńChusteczki się nie przydały, choć nie twierdzę, że książka jest zła. Ot, takie czytadło..ze śmiercią w tle. Bo na pierwszym planie zakochanie:) Z filmu zapadła mi w pamięć barwa głosu głównego bohatera:) Mimo wszystko warto przeczytać i obejrzeć, żeby wyrobić sobie własne zdanie:)
tu moje: Historia z miłosna z chorobą w tle... Tak, dobrze znamy takie wyciskacze łez z kultową "Love Story", czy "Chustką" na czele. Wciśnięta w kanapę z kubkiem kawy i paczką chusteczek -tak na wszelki, bo przecież to historia z serii "idzie rak nieborak"- zaczynam opowieść.
ja też trochę się wzruszyłam, ale bez pudła chusteczek, a film mnie całościowo zawiódł
Usuń