Aniela Kowalik nie była pięknością. Miała wszak dużo tego, co się nazywa urokiem osobistym.I ta właśnie Anielka przeżyła wielką miłość. Nad morzem, w swej rodzinnej łebie, poznała chłopaka, który wprawdzie nie bardzo spodobał się ojcu Anielki, za to bardzo jej samej. To dla niego wybrała poznańską szkołę średnią, liceum poligraficzno księgarskie. I dla niego przyjechała do obcego prawie miasta.
Tak
jak niedawno Wam pisałam, zapragnęłam robić sobie powtórkę Jeżycjady. Minęło
dużo, dużo czasu od takiego „masowego czytania”, wiele rzeczy zapomniałam.
Dorosłam, dojrzałam, być może dostrzegę nowe aspekty, odkryję jakieś perełki.
Nie chciałam od razu „łyknąć” całej Jeżycjady i zapewne trochę mi zejdzie(stos
recenzencki roooośnie), ale chciałam rozprawić się z „Kłamczuchą”, jest to
część, którą lubię najmniej, nigdy nie przepadałam za Anielą. Pierwszy raz
czytałam tę książkę w gimnazjum, dzięki błogosławionej
reformie. Lektura „Kłamczuchy”, nie natchnęła mnie do przeczytania całej „Jeżycjady”
o wiele bardziej inspirowały fragmenty książki „Opium w rosole”.
Rzecz
dzieje się w Łebie, przynajmniej tam zaczyna się akcja „Kłamczuchy”. Aniela
Kowalik, półsierota, córka rybaka(czy Wy też słyszycie tę melodię?), na
nadbrzeżu spotyka Pawełka, jawiącego się jej jak skrzyżowanie wszystkich
olimpijskich bogów. Aniela lekceważy ojca i idzie w tango z nowopoznanym. Ów
młodzian od dłuższego już czasu bawił w Łebie i następnego dnia wraca do domu
do Poznania, którymż to wyznaniem rujnuje Anieli życie, ponieważ ona zakochała
się już dokumentnie. Jednak Aniela nie
chce po prostu zaakceptować odjazdu Pawełka, łebska dziewczyna postanawia
podjąć naukę w Liceum Poligraficznym, które mieści się – o szczęśliwy farcie –
w Poznaniu, a zamiast internatu na drugim końcu miasta, zamieszkać u krewnych
ojca w bezpośrednim sąsiedztwie swego lubego. Akcja książki trwa od maja do
grudnia, w tym czasie Anielę, zwaną Kłamczuchą spotka sporo przygód, sytuacji
ekstremalnych. Będzie musiała też odrobić lekcję z kontaktów międzyludzkich.
Naprawdę
nie lubię tej książki. Aniela jest bohaterką egoistyczną i egocentryczną, nie
lubię takich osób. Przeraża mnie moment gdy zostawia w domu dwójkę małych
dzieci, których rozsadza energia. Aniela nie tylko nie czuje wyrzutów sumienia,
ale jest zła, ze ktoś ma o to pretensje. Łże na potęgę, nie bacząc czy wyrządzi
komuś krzywdę. Dla niej liczy się tylko Aniela Kowalik.
Wprawdzie
końcówka książka daje nadzieję, że Aniela zrozumiała parę spraw, ale dalsze książki
pokażą, że Aniela się nie zmieniła,
nadal będzie uważała, że świat jest sceną stworzoną tylko po to by ją
podziwiać.
Nie
znaczy to, że „Kłamczucha” jest złą książką. Zła książka, w obliczu
późniejszych tomów tej serii nabiera innego wymiaru. „Kłamczucha” jest
specyficzna, ma kilka fajnych scen, jak ta z jedzeniem pączków, czy wierszykami
Mamerciątek, ale na pewno nie jest moją ukochaną częścią. Teraz już będzie
lepiej.
||Nutria i Nerwus|| || Córka Robrojka|| ||Imieniny || ||Tygrys i Róża|| ||Kalamburka|| ||Język Trolli || ||Żaba||
||Czarna polewka|| || Sprężyna|| ||
McDusia|| ||
Wnuczka do orzechów||
A ja lubię wszystkie częsci "Jezycjady" do "Bruliona Bebe". "Klamczucha" jest specyficzna i myslę, ze autorka wlasnie chciala, zebysmy dostrzegli egoizm i egocentryzm Anieli. W sumie wiele nastolatek wlasnie jest takich! A Aniela jako gosposia u rodziców Pawelka- bezcenne. Ja się zasmiewalam do lez.
OdpowiedzUsuńSą tam zabawne fragmenty i nie mówię, że nie, ale no kurczę Kłąmczuchy nie pokocham
UsuńZe starszych części "Jeżycjady" to "Kłamczucha" jest tą, którą też najmniej lubię. Ale jak się nie czuje sympatii do głównej bohaterki to nie może być inaczej.Tak, Aniela była i jest irytująca.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak!! Wkurza mnie strasznie i tak jak piszesz, ciężko lubić książkę, gdy główna bohaterka tak wkurza
UsuńTeż nigdy nie przepadałam za "Kłamczuchą" . Moim ulubieńcem jest wspomniany "Opium w rosole". Kochana Genowefa :)
OdpowiedzUsuńOpium jest bardzo, bardzo wzruszające
UsuńCzytałam tę książkę, jak i kilka z serii "Jeżycjada" jak byłam nastolatką (taką młodszą). Bardzo mi się wtedy podobała ;)
OdpowiedzUsuńTo może pora na powrót po latach?
UsuńJako dziecko wszystkie mi się podobały, teraz to nie wiem jakby by było, ale chciałabym wrócić do tej serii.
OdpowiedzUsuńJeżeli nie wyłączy się krytycyzmu, to czasami ciężko się czyta
UsuńWstyd się przyznać nie czytałam żadnej książki pani Musierowicz, mam w domu Kwiat Kalafiora, więc może w końcu zapoznam się z autorką.
OdpowiedzUsuńDla mnie "Kłamczucha" jest najmniej Jeżycjadowa, nie wiem, dlaczego;)
OdpowiedzUsuńŁebie (w swej rodzinnej Łebie)
OdpowiedzUsuńŁże ("Łże na potęgę"), "dwójkę małych dzieci, które rozsadza energia", od razu (jest: od razy) i kilka błędów interpunkcyjnych.
OdpowiedzUsuńZ recenzją się zgadzam, uwagi podzielam (chociaż, o ile pamiętam, Aniela specjalnie wybrała taki profil szkoły, by uzasadnić wyjazd do Poznania), na publikacji komentarza mi nie zależy, wolałabym korektę autorską (jeśli jest możliwa).
Dziękuję!!! Nie ma u mnie, bynajmniej cenzury prewencyjnej ;) ot komentarze do starszych postów nie ukazują się automatycznie. :)
UsuńDziękuję za uwagi :)
Oczywiście, że Aniela wybrała taką szkołę specjalnie, źle napisałam, skoro sarkazm nie jest wyczuwalny :P
Mi bardzo się spodobała książka pt. Klamczucha. Postać Anieli też mi się spodobała a najbardziej pod koniec kiedy zrozumiała swoje błędy
OdpowiedzUsuńKsiążka pt. Kłamczucha spodobała mi się. Postać Anieli też jest fajna a szczególnie pod koniec kiedy Aniela zrozumiała swoje błędy
OdpowiedzUsuń