Tytuł należy do popularnego cyklu Jeżycjada, sagi przedstawiającej rodzinę Borejków i jej przyjaciół.
Kończy się rok szkolny. Nie wszyscy jednak spieszą się do domu. Aurelia Jedwabińska wątpi, aby ktokolwiek interesował się jej świadectwem (mama od roku nie żyje, a tata wydaje się zbyt zajęty nową rodziną), Konrad Bitner zaś woli przygotowywać przedstawienie swojej jednoosobowej trupy teatralnej aniżeli biec z cenzurką do starszej siostry, Beaty. Tak poznaje się ta dwójka on, młody, niespokojny artystyczny duch, i ona, troszkę zagubiona, z poczuciem osamotnienia, ale samodzielna i zaradna osóbka. Czas wakacyjny spędzony w Pobiedziskach pozwala im lepiej się poznać, daje też Aurelii szansę spotkania z niewidzianą od lat babcią i przynosi nową znajomość z Arturkiem Gburkiem. Oczywiście ta nowa znajomość niezbyt mile odbierana jest przez Konrada...
Mija
prawie miesiąc od kiedy napisałam ostatnią opinię o książce Musierowicz. Te
które opisywałam, ostatnie dwie, tematycznie kręciły się wokół Bożego Narodzenia.
Święta się skończyły, po śniegu nie ma śladu, ale na Jeżycach życie wciąż trwa.
Tym razem akcja nie toczy się tylko w Poznaniu, autorka zabiera nas do leżących
nieopodal stolicy Wielkopolski Pobiedzisk. Kto będzie główną bohaterką? Jakie
nowe perypetie spotkają Borejków? Ano poczytajcie.
Pamiętacie
Gieniusię? Uroczą bohaterkę „Opium w rosole”, która wędrowała po Jeżycach i
wpraszała się na obiadek? Musierowicz zasugerowała nam happy end w jej relacjach z matką(znajdziemy nieśmiałe
potwierdzenie w „Pulpecji”), ale niestety, pojednanie z matką problemów Gieniusi, a
raczej Aurelii nie skończyło. Dowiadujemy się już w „Pulpecji”, że matka
Aurelii jest ciężko chora, „Dziecko piątku” przynosi nam smutniejsze nowiny,
pani Jedwabińska, Ewcia Sopel umarła, wcześniej porzucił ją mąż, być może
powodem był chłód Ewy. W każdym razie po śmierci matki Aurelia przeprowadza się
do ojca, jego nowej kobiety i jej syna. Nie jest jej tam dobrze.
Dziewczynka coraz rzadziej odwiedza
swoich przyjaciół z Jeżyc. Gdyby nie przypadek, pewnie jeszcze długo tak by
było.
U
Borejków zmiana stanu cywilnego Gabrysi sprawiła, że oto wszystko emanuje
cudownością. Gabrysia jest zakochana, więc postanawia przymykać oczy na
nieposłuszeństwo i kłamstwa Tygrysa, który w tej książce naprawdę pokazuje
rogi. Reszta rodziny Borejków jest raczej nieobecna, bo zakochana Patrycja tonie
zwykle w ramionach Baltony, a pozostali domownicy najwyżej się przewiną, bez
konsekwencji.
Ta
książka jest smutna, wzruszająca, ale i smutna, chłodzi serce, chociaż i daje
nadzieję. Ciężko szukać osoby, która nie kochałaby Aurelii Jedwabińskiej,
szkoda, że autorka tak łatwo i w sumie głupio z niej zrezygnowała. Super, że
Aurelia dostała dla siebie całą książkę, ale już wiemy, że Musierowicz
potraktowała ją jak każdą kobietę w swojej serii, jako młodziutka nastolatka
dziewczyna zakochuje się, wiemy że ta pierwsza miłość będzie ostatnią. Aurelia wyjdzie
za swoją pierwszą miłość, będzie miała dzieci i pozbędzie się charakteru.
Jednak nie sposób odmówić wdzięku fragmentom dziejącym się w Pobiedziskach,
kontakt z naturą, wakacje, takie to sielskie, ale naturalne, sympatyczne…
Mniej
sympatycznie jest w Poznaniu, w którym Gabrysia biedzi się w stanie poważnym, a
jej córki, zwłaszcza Tygrys, bynajmniej jej tego nie ułatwiają. Zawsze zagryzam
zęby na bezsilność Gabrysi, nie wiem czy autorka chciała ją aż tak
wyidealizować, ale to jak Gaba przymyka oczy na wybryki córki jest dla mnie wręcz
bolesne.
Ta
książka jest… taka przez wszystkich zapomniana, pomijana… bo i nieco mniej
barwna, mniej wyrazista, ale naprawdę niezła. Czyta się dobrze, jest
klimacik.
No
to… wracamy do Poznania!!!
||Nutria i Nerwus|| || Córka Robrojka|| ||Imieniny || ||Tygrys i Róża|| ||Kalamburka|| ||Język Trolli || ||Żaba||
||Czarna polewka|| || Sprężyna|| ||
McDusia|| ||
Wnuczka do orzechów||
Czytałem tylko "Opium w rosole" i muszę przyznać, że ta powieść podobała mi się. Może i za tą się wezmę?
OdpowiedzUsuń"Dziecko piątku" to jedna z moich ulubionych części Jeżycjady! Gdy byłam młodsza wolałam bardziej zabawne "Szóstą klepkę", "Kłamczuchę" i "Noelkę" oraz wielką przygodę połączoną z romansem w "Nutrii i Nerwusie". Z czasem polubiłam jednak bardziej "Opium w rosole" i "Dziecko piątku". Są to zdecydowanie te bardziej melancholijne, nieco też smutne książki Musierowicz, a przez to wydają mi się bardziej dojrzałe. Aurelię ubóstwiam!
OdpowiedzUsuńNabrałam chęci na powrót do Jeżycjady... ;)
piękna była ta książka
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten tom, od niego właściwie (i od "Małomównego..." bo obie książki znalazłyśmy w tym samym roku z Mamą pod choinką) zaczęła się moja przygoda z Jeżycjadą.
OdpowiedzUsuńDodatkowym smaczkiem jest to, że przyjaciółka Mamy mieszka w Pobiedziskach, stąd doskonale znam to miasteczko. :)
Moja imienniczka pokazuje rogi, ale jej "zabiegi", by zwrócić na siebie uwagę Pana Jankowiaka, są nie do podrobienia. Wyziera trochę smutek, bo widać tu bardzo dobrze, jak Tygrysowi brak ojca i jak nie akceptuje (jeszcze?) Grzegorza... A jednak uśmiecha się człowiek, czytając o tych wszystkich podchodach Laury.
Przyznam, że zawsze najsmutniejszą była dla mnie historia pana Bolesława właśnie i ilekroć wracam do tej książki, wilgotnieją mi oczy w momentach, gdy MM opisuje jego życie.
Ciekawa byłam, jak potoczyły się jego dalsze losy. Zasygnalizowane było coś jeszcze w "Nutrii...", ale potem znów ślad po ciekawych bohaterach zaginął... Szkoda.