Jestem galicyjskim piecuchem. Lubię siedzieć w domu. Już w piątek jadąc do domu miałam refleksję ja chcę do Turbi. No, ale nie mogłam wracać, bo w sobotę było zaplanowane spotkanie, które było spirytus movens całego wyjazdu. To dlatego miałam nie jechać na seminarium, to dlatego spakowałam graty i wyszłam za próg. Chociaż oczywiście wszystkie spotkania z blogerami, losowania, były wspaniałą motywacją. No, ale ja nie jestem miłym, ani lubianym blogerem, więc nikt by nie odczuł mej absencji.
W sobotę, znowu niewyspana, znowu zmęczona, poderwałam się i uznałam, że po wczorajszych perypetiach z metrem Boże gdzie ja jestem? Zabrali kościół, nie wiem gdzie mam wsiąść do autobusu, uznałam, że pojadę komunikacją naziemną.
Od kiedy przeczytałam
Białoruś dla początkujących jestem wierną fanką Igora Sokołowskiego, który napisał jeszcze
Spokojnie to tylko Rosja, ale egzemplarz tej książki, mam niestety u ludzi, bo trzeba się dzielić. Autor jest absolutnie przesympatyczny i jak ktoś jest tak zacofany, jak przysłowiowy galicyjski chłop i nie czytał, to niech mi się na oczy nie pokazuje. Czekam niecierpliwie na kolejną książkę i jestem absolutnie pod urokiem autora, którego chyba zagadałam trochę, ale u mnie to norma.
Ejjj dziwne uczucie, czuć się jak kurczak, bo ja ogólnie mam jakąś rodzinę liliputów i wszyscy są niscy. Jedynie Tata ciągle uważa, że prawie jestem wyższa chociaż jestem. Dobra KS jest wysoki, ale naprawdę fajne uczucie. Przerwijcie mi, bo obecni na Targach wiedzą, w jakim amoku byłam. O dedykacji w książce miałam nie wspominać i nie będę. Ale znajomi, którzy widzieli stwierdzili, że pasuje. : P I nie napiszę nic więcej, bo wszystko może być użyte w sądzie.. : P
Później odpoczywałam z Asieńką pod Stadionem i nie zgadniecie kogo, ach kogo spotkałam.
Kamę!!! z Trochę Kurtury!!! Ja tak dziewczyny uwielbiam, oglądałam wszystkie filmiki po kilka razy, bo nawet jak nie czytałam książki, to uwielbiałam ich słuchać i proszę! Taką stolica mi niespodziankę zrobiła, że dwa razy mogłam z Kamą pogadać!!
Później pobiegłyśmy szybko do
Marcina Wrońskiego, bo dzięki Jego książkom patrzę łaskawiej na Lublin. Toteż dostałam bardzo osobistą dedykację, bym się Lublina nie brzydziła :P
A Pan Marcin jest uroczy!!
Muszę przestać machać rękami.
Później galopem pognałam na stronę wydawnictwa Czwarta Strona, aby uściskać, legendę blogosfery, czyli Padmę! Jakież to urocze dziewczę jest! Chociaż z Zachodu! Nie ma co generalizować. Dzięki Jej wyzwaniom odkryłam wiele świetnych książek. Dzięki Jej polecankom regularnie bankrutuję.
Następnie pobiegłam na stanowisko Marginesów, aby odwiedzić, dwie cudowne kobietki. Magdalenę Zawadzką, moją ukochaną Basię i autorkę cudownej książki
Gustaw i ja oraz panią Annę Dymną, której książkę, dwa lata temu kupiłam Matecznikowi. Kolejki były szalone.
Następnie pognałam na Kanapę Literacką na spotkanie z Simonem Sebagiem Montefiore, który promował najnowszą swą książkę o temacie, który uwielbiam, czyli o Romanowach. książkę już czytam, więc niebawem napiszę o niej coś więcej. Rozmowa z pisarzem była bardzo ciekawa, chociaż prowadzący momentami zadawał takie pytania, że nie mogłam. Dodatkowo Montefiore ma cudowny brytyjski akcent, który mnie i Asię podbił. Mama moja czytała jego książkę o Stalicnie, bardzo Jej się podobała, ja zaczęłam, też mi się podoba.
Cała ekipa, której zawdzięczamy wydanie Romanowów. Pani z Wydawnictwa Magnum, tłumacz Autora, Autor, prowadzący rozmowę i dwaj przemili tłumacze.
Tabletki na narcyzm, trochę przestały działać. Jestem zakochana w tej książce. Jest tak pięknie wydana, że ach. No i ja też jestem tak śliczna, że.... Boże mój upodabniam się do Taty :P
|
Simon Sebag Montefiore |
Dobra, ja jestem strasznie kochliwa.
Później chwila przerwy i trzeba było zająć miejsce w długiej kolejce do
Katarzyny Puzyńskiej, która niestety nie promowała jeszcze najnowszej swej powieści, a jedynie można było dostać broszurkę z pierwszym rozdziałem.
Później miałam do odfajkowania jeszcze jedno spotkanie, ze
Zwierzem Popkulturalnym. Udało mi się być ciut wcześniej, ale pusto nie było, oj nie.
Następnie pognaliśmy na blogerską nasiadówkę na trybunach, która zajęła dwie godziny. Upolowałam książki któe chciałam (Gorzka czekolada), coś przeszło mi koło nosa. Pośmiałam się, poprzeszkadzałam, poznałam nowe osoby (Mariusz Gargamel).
A następnie głodna i obładowana i z bąblem na małym palcu udałyśmy się na poszukiwanie miejsca w którym coś zjemy. Nie było to proste, ale w końcu się udałyśmy, Jedząc spotkałyśmy bardzo hałaśliwą i obciachową grupę Ireny :P która wyjaśniła nam gdzie jest afterek. Więc później i tam się przenieśliśmy.
Znowu poznałam ludzi, których blogi tylko czytałam i już nie będzie takie samo. W końcu nadeszło rozstanie, więc odrobina wiochy na przystanku, jeszcze więcej obciachu w autobusie, co spowodowało, że wysiadłam pod Muzeum Narodowym : P
Swoją drogą mam sentyment do tego przystanku a właściwie do Charlesa de Gualle, któregoż to kiedyś kontratyp ujrzałam w podręczniku, a że nie znałam francuskiego, to przeczytałam jak się czyta i zapytałam Mamy kto zacz. I usłyszałam Szarl de Gol tumanie, ciężką miałam edukację :P Bo i oporna byłam.
Tym razem wracałam też naziemnie i z przesiadkami. Miło było dotrzeć na mieszkanie i złapać trochę oddechu.
To chyba tej soboty nie mogę odespać. Nie zdajecie sobie sprawy jakie były emocje, ile fajnych spotkań, ile stania w kolejkach.
Ha, bardzo się cieszę, że się spotkałyśmy, choć tylko na chwilkę! A poza tym to rodzinnie ja jestem zdecydowanie ze wschodu :D Z Wołynia i spod samiuśkich Tater ;)
OdpowiedzUsuńOj jak mi było miło. Jesteś dla mnie absolutnym guru. Ale ładnie Was historia, rzuciła. Ale Poznań nie jest zły. Moja stryjna była z Poznania.
UsuńA weź sie bujaj xD Sama jesteś obciachowa :D My byliśmy bardzo cisi i kulturalni, spokojnie szliśmy, to ty się darłaś :D
OdpowiedzUsuńI tak najlepsza akcja była w autobusie, tego do końca życia nie zapomnę :D
Po pierwsze ja się nie drę, tylko mam akademicki, donośny głos. Po drugie ja widziałam, jak już przechodziłam na drugi przystanek co wyście w tym autobusie wyprawiali. Ło matko boska....
UsuńNiniejszym zazdraszczam, oficjalnie! XDDD
OdpowiedzUsuńA tak na serio - cieszę się, że miałaś taki zakręcony weekend, tyle w Tobie energii i zwariowania, tęsknię za tym :P
Wiem :)
UsuńTęsknisz, bo Cię to nie zmęczyło, moja ciągła paplanina, później moje totalne wypłukanie, bo i nogi mnie bolały i głos zachrypł, że koleżanka stwierdziła, że mam strasznie przepity głos, a to już struny głosowe odmówiły posłuszeństwa :P co do tej pory raczej sie nie zdarzało.
Czytam takie relacje i w brodę sobie pluję, że nie pojechałam. Zaazdroszczę emocji, zazdroszczę spotkań. Ba! Nawet stania w kolejkach długich zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńKatarzyna Puzyńska strasznie ładnie w tych jasnych włosach wygląda,swoją drogą.
Zazdroscisz, bo Cię tak nogi nie piekły. Niby dwa razy zaszłam do Częstochowy pieszo, ale po Targach to chyba bardziej mnie nogi bolały :P
UsuńNawet nie wiesz jak bardzo nie mogę przeżyć faktu,że nie chciałaś ze mną zdjęcia :( Przykre jest to bardzo. Zazdraszczam spotkania z Anną Dymną!:) A hałas ktoś musiał robić, bo tam na trybunach coś dziewojki cicho siedziały, trzeba było rozkręcić imprezę xD
OdpowiedzUsuńWeź tak nie pisz bo mi przykro. Ty też nie masz ze mną zdjęcia!!
UsuńCicho na trybunach. Zwłaszcza jak Mariusz przylazł. Ten to kurna siedzi minutę już zna wszystkich.
A co Mariusz miał do naszego zdjęcia, już mnie jego osobą się nie zasłaniaj, nie chciałaś i już:(
UsuńMariusz nic nie miał ddo zdjęcia a wiele do ciszy na trybunach 😉
UsuńSzkoda, że nie mogłam być... Może następnym razem! :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, warto przeżyć, sama nie wiem co będzie za rok, ale kto wie...
UsuńAle miło się czyta ten post, taki pełny emocji :) Widać, że jesteś zadowolona. Ja czekam na targi w Katowicach :)
OdpowiedzUsuńTeraz wypadałoby mi się w Katowicach pojawić :D
UsuńDziękuję, to był emocjonujący dzień, cieszę się że chociaż odrobinę udało mi się je przekazać :D
Ale fajna relacja! Prawie jakbym tam była ;) Z humorem to lubię. I do zobaczenia kiedyś! Koniecznie :)
OdpowiedzUsuńUfam ze uda Nam się kawę w końcu wypić. Wiesz dzięki tym targom uświadamiam sobie jak dlugo znam online ludzi których osobiście udaje mi się dopaść
UsuńWarszawskie Targi zawsze mnie jakoś omijają, ale Katowice i Kraków odwiedzam zawsze, wspaniała atmosfera :)
OdpowiedzUsuńMuszę widzę do tych Katowic w końcu dojechać, chociaż nie mam tam żadnej bazy noclegowej :/
UsuńJaka radość i ile emocji :)
OdpowiedzUsuńO tak, bywam wulkanem energii :D
UsuńZazdroszczę Wrońskiego! I nie wiem jak to się stało, że nie spotkałyśmy się u Puzyńskiej :D
OdpowiedzUsuńWe wtorek już mi nie uciekniesz :D
UsuńTargi książki to jeden z najciekawszych wydarzeń rok do roku. Przynajmniej dla mnie. Zawsze z mężem odwiedzamy chociaż jedno miejsce.
OdpowiedzUsuń