Tytuł należy do popularnego cyklu Jeżycjada. Jedna z pierwszych części sagi przedstawiającej rodzinę Borejków i jej przyjaciół. W codzienności lat 70. autorka umiejscawia poznański ród Borejków, który dzięki wszechobecnym ciepłym uczuciom rodzinnym i dopisującym humorom radzi sobie w tych niezbyt łatwych czasach. Najstarsze panny Borejkówny Ida i Gabusia przeżywają pierwsze miłości. A patrzą na to ich dwie młodsze siostrzyczki: siedmioletnia Natalia, zwana Nutrią i pięcioletnia Patrycja, czyli Pulpecja. Radości i troski tych młodych ludzi są bardzo podobne do współczesnych, choć minęło od tamtych wydarzeń ponad 20 lat. Wspaniała, pełna humoru powieść dla każdej nastolatki, a także jej mamy, babci, cioci i kuzynki.
Nie
umiem skupić się na czytaniu nowych książek. Robię powtórki, Jeżycjada jest
naprawdę fantastycznym pomysłem, czyta się szybko, książki są pogodne.
Największym problemem przy chęci powtórki tej serii jest brak książek, dlatego
ja Jeżycjadę poznałam bardzo późno, u mnie w bibliotece nie było całości. Także
dlatego, tak rzadko powtarzałam, bo wiązało się to dla mnie z wypadem do
biblioteki – na koniec miasta. Od pewnego czasu mam całość i mogę szaleć. Nie
ukrywam, że częściej czytam nowsze książki, dlatego postanowiłam powtórzyć te
stare, które czytałam raz, góra dwa razy.
„Kwiat
kalafiora” to pierwsza książka w której spotykamy Borejków, wielodzietną
rodzinę mieszkającą w Poznaniu na Roosvelta. Rodzina ta to matka, zapracowana
pani domu, która po trzecim dziecku zrezygnowała z pracy zawodowej, teraz
chałturzy i wychowuje dzieci, ojciec to filolog klasyczny, człowiek oderwany od
świata, najczęściej przebywający w starożytności, której to problemy żywo go
interesują. Borejkowie to cztery córki: Gabriela, licealistka, wysoka,
wysportowana, Ida, zbikowana, elegantka, hipochondryczka, Nutria i Pulpa,
młodsze potomstwo o szalonych pomysłach.
Akcja
„Kwiatu kalafiora” rozpoczyna się w ostatni dzień roku 1977, realny socjalizm
jest w rozkwicie, brakuje więc wszystkiego. Gabriela, pomimo wieku
nastoletniego z niechęcią myśli o wyjściu na prywatkę sylwestrową do kuzynki, o
wiele bardziej nęci ją spędzenie wieczoru z książką Arystotelesa we własnych
pieleszach. Jakoś tak się jednak składa, że Gaba wychodzi na imprezę z której
zostaje brutalnie wyrwana. Okazuje się, że Mamę zabrało pogotowie, dziewczyna
przerażona wraca do domu, okazuje się, że u Borejków Nowy Rok przyniesie
ogromne zmiany.
„Kwiat
kalafiora” to książka, która pokazuje za co czytelnicy kochali Musierowicz. Ot
zwykła polska rodzina, ze swoimi dziwactwami, bzikami stara znaleźć swoje
miejsce w rzeczywistości Polski Ludowej. Jako, że są to ludzie pozbawieni siły przebicia, bez
skłonności do krętactwa, to nie mają za dużo pieniędzy w ich domu brakuje
rarytasów tak kochanych przez dzieci, ale za sprawą miłości, ciepła ich dom
jest sympatycznym miejscem. Dziewnie czyta się te książkę, wiedząc jak
Borejkowie wyewoluują. Musierowicz dopisała na nieszczęście „Kalamburkę” i
wprowadziła tym sporo niekonsekwencji, napisała też te wszystkie części w
których Borejkowie są wrednymi, nieprzyjemnymi snobami, ale w „Kwiecie
kalafiora” są fajną rodzina. Chociaż!! Ojciec Borejko irytuje już teraz. To jak
zachowuje się gdy żona trafia do szpitala jest oburzające, nie wiem jaki zamysł
miała autorka, ale to jest mega wkurzające, jego rozmowy z bratową,
lekceważenie potrzeb dzieci. Rozumiem, że on może nie mieć pojęcia o domowych
sprawach, bo zajmowała się tym Mila, ale jego to po prostu NIE o b c h o d z
i jest ponad to. Ważniejsza jest dla
niego książka i spokój, ja te dwie rzeczy również bardzo cenię, ale są sytuacje kryzysowe i
trójka chorych dzieci, żona w szpitalu, na pewno do takich należą… wtedy
niestety, trzeba odłożyć książkę na półkę i zabrać się do troski o rodzinę.
Pomimo
tego zarzutu, który zarzutem nie jest, bo pokazuje realizm, tak po prostu bywa,
książka jest naprawdę warta czytania. Zachwycają się nią zwłaszcza osoby, które
te czasy pamiętają. Musierowicz opisywała życie, takie jakie było, a nie jakie
jej się wydawało. Książka więc jest prawdziwa i zabawna w tej prawdziwości.
Listy dziewczynek, donosy sąsiadki… To naprawdę dobra książka dla młodzieży,
czy jednak współczesna młodzież się nią zachwyci? Nie wiem, dawno straciłam
prawo do nazywania się młodzieżą ;)
||Nutria i Nerwus|| || Córka Robrojka|| ||Imieniny || ||Tygrys i Róża|| ||Kalamburka|| ||Język Trolli || ||Żaba||
||Czarna polewka|| || Sprężyna|| ||
McDusia|| ||
Wnuczka do orzechów||
Czytałam tą książkę kilka lat temu, pożyczyłam komuś i do mnie do dziś nie wróciła... A jest Świetna ;)
OdpowiedzUsuńa to kanalia, oby pożyczkobiorcy coś uschło!!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie warto wrócić do tej serii po latach ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno jest warto, chociaż powiem CI, że lepiej widzisz wady bohaterów gdy wiesz co z nich wyrosło.
UsuńKocham Jeżycjadę. Mam w planach powrót do tych książek :>
OdpowiedzUsuńNo!!! to nie planuj!! powtarzaj
UsuńJeżycjada jeszcze przede mną. Jednak najpierw muszę zakupić brakujące tomy, bo mam niestety tylko trzy, a i to gdzieś ze środka :/
OdpowiedzUsuńO ironio też zaczynałam od środka :D
UsuńCzar minionych lat ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety ja osobiście ich nie pamiętam, przyszłam na świat dekadę później
UsuńJuż chyba pisałam, że chciałabym mieć całą serię na własność :) Coraz bardziej chcę powtórzyć całą Jeżycyjadę :)
OdpowiedzUsuńPIsałaś :) polecam, te powtórki - super sprawa
UsuńUwielbiam Jeżycjadę, ale nowsze części niestety są w moim odczuciu dużo słabsze. "McDusi" jakoś do tej pory nie udało mi się przeczytać, to już nie to samo...
OdpowiedzUsuńsą niestety masz rację, widać to świetnie jak się powtarza...
UsuńCzytałam kiedyś jedną książkę z tej serii i bardzo mi się podobała :) Z pewnością kiedyś jeszcze przeczytam całą serię :)
OdpowiedzUsuńwarto, ja lubię wracać do książek, które kiedyś zrobiły na mnie wrażenie, czasami warto wrócić też do książek, które odrzuciły, można coś odkryć
UsuńWieki temu to czytałam, muszę wrócić do Musierowicz :)
OdpowiedzUsuńWracaj!! nie będę się czuła dziwnie :P
UsuńJa, dla odmiany, te najstarsze części czytałam po kilka razy, te najnowsze to już nie ten klimat...A kilka ze środka chyba nawet przegapiłam..."Kwiat kalafiora" to chyba moja ulubiona część. Wyłączam krytycyzm i ogrzewam serducho w ciepełku Borejkowej kuchni:)
OdpowiedzUsuńBo wtedy jeszcze się chciało wpaść do nich na herbatę...
UsuńDokładnie!
OdpowiedzUsuńto były klimaty.....coś pieknego i takiego zwykłego:) aż miło, a Ignacy Borejko ze swoją nieporadnością życiową był i jest (dalej jest) wprost uroczy,gdyby nagle stal sie przyziemnym mezem i ojcem byłaby nuuda i flaki z olejem...!
OdpowiedzUsuńDenerwuje mnie jak ktoś mówi, że nowa seria to już nie to samo etc. Nie wiem jak można oczekiwać, że będzie to samo! Czasy się zmieniły, autorka ma inne doświadczenia, a książki dalej są przeznaczone głównie dla młodzieży, która obecnie jest inna niż 30 lat temu.
OdpowiedzUsuń