Mariola Pryzwan - autorka biografii Haliny Poświatowskiej, Zbigniewa Cybulskiego i Władysława Broniewskiego - wydaje już drugą książkę poświęconą Annie German, jednej z najwybitniejszych gwiazd polskiej estrady. Pozycja wychodzi równo 30 lat po śmierci popularnej wokalistki. Zawiera 164 fotografie, pochodzące głównie z rodzinnego archiwum, a także prywatne listy i dokumenty.
Mariola Pryzwan losami piosenkarki interesuje się od dawna, jest też wielbicielką jej talentu. Książka "Tańcząca Eurydyka" zawierała wspomnienia znajomych, przyjaciół i krewnych artystki. Tym razem biografka postanowiła oddać głos samej Annie German. Pozbierała jej wypowiedzi z audycji radiowych, prasy polskiej, rosyjskiej i włoskiej. Zadanie nie było łatwe, ponieważ gwiazda nie lubiła udzielać wywiadów.
Dzięki lekturze publikacji "Anna German o sobie" poznamy wiele szczegółów z ciekawego życia piosenkarki. Przeczytamy o dzieciństwie spędzonym w środkowej Azji, o studiach geologicznych na Uniwersytecie Wrocławskim, o współpracy z teatrem studenckim Kalambur, o sukcesach na festiwalach w Opolu, Sopocie, San Remo i Ostendzie. Dowiemy się sporo na temat pobytu Anny German we Włoszech, na temat jej tragicznego wypadku samochodowego, długotrwałej rehabilitacji oraz heroicznej walki o powrót na estradę. Zobaczymy Annę German nie tylko jako wielokrotnie nagradzaną wokalistkę, ale również jako wrażliwego, ciepłego i dobrego człowieka. Przeczytamy, o czym marzyła, co myślała o szczęściu, jak pięknie mówiła o swojej babci, matce i synku...
Jak już wiecie bardzo lubię
biografie. Nie przepadam zbytnio(co do zasady) za biografiami ludzi bardzo
współczesnych, którzy żyją, tworzą wciąć(chociaż wiecie że mam tu
wyjątki). Niekoniecznie książka ma
opowiadać dzieje osoby, która umarła wiele wieków temu, ale zbyt wielu cele
brytów teraz wydaje książki, które są tylko czczą gadaniną, ludzie ci nie mają
co powiedzieć i o nich nie ma co opowiadać, podsycają w ten sposób chyba swoją
megalomanię, dolewają oliwy do tego ognia popularności, jakby bojąc się, że
jeśli w danym tygodniu nie będzie o nich głośno – znikną.
O Annie German słyszałam dużo od
mojej Mamy, która jest fanką i często przychodzi do mnie marudząc, żebym puściła
coś Anny German, dlatego gdy zobaczyłam tą książkę w zapowiedziach pomyślałam o
Mamie. Dlatego ta książka tyle czekała na przeczytanie. Porwała mi ją Mama i
długo nie chciała oddać, czytała, a później tylko sobie przeglądała.
Wreszcie dorwałam się ja. Czy
wspominałam, że lubię książki ładnie wydane, szyte i porządne, które czytam bez
lęku o to że rozlecą się w mych dłoniach jak kilkusetletni manuskrypt? No to
uwielbiam. Od samego początku książka zachwyciła mnie wizualnie, masa zdjęć,
ładne wydanie. No, ale dużo rzeczy zapakowanych jest w ładne opakowanie a w
środku okazuje się, że bida z nędzą.
Zaczynam czytać, a tu zonk.
Spodziewałam się biografi, takiej wiecie – tradycyjnej – urodziła się, jako
dziecko lubiła, itp. A nie wiem dlaczego nie zwróciłam uwagi na tytuł. Dlaczego
on mi nie dał do myślenia. „Anna German o sobie”. Anna German nie lubiła mówić
o sobie, autoka postanowiła więc z wywiadów które piosenkarka-geolog udzieliła
opowiedzieć o osobie Anny German.
Książka jest podzielona na
części, które dotyczą wybranych aspektów życia piosenkarki, dowiemy się
dlaczego poszła, na takie, a nie inne studia, jak podobało jej turne po
Włoszech, ja sama dowiedziałam się dużo
o Jej wypadku, nigdy nie myślałam że był tak poważny.
Chyba pierwszy raz spotkałam się
z takim sposobem napisania biografii i musze powiedzieć, że bardzo mi się to
podobało, nie jest to wyrywanie zdań z kontekstu, tak modne teraz, aby kogoś
ośmieszyć, czy zdyskredytować, to danie ostatniej szansy na opowiedzenie swojej
historii, osobie, która nie ma szans sama się wypowiedzieć.
Autorka wykonała ogromną pracę,
zebrała tyle zdjęć, tyle wywiadów, przeglądnęła i wybrała te najciekawsze,
przedstawiające Annę German w pełnym świetle.
Polecam bardzo gorąco, a od
wczoraj słucham prawie tylko tego