Jest niewiele zgubniejszych dla mnie nawyków, niż kupowanie książki, bo osoba której ufam ją pochwaliła. Tak było ze Słodkimi magnoliami, kupiłam je w sierpniu 2020, korzystając ze smarta, pandemii i fazy na ekranizacje na Netflixie. No i dodatkowo, ktoś rekomendował mówiąc, że to cudowna i ciepła powieść. No i tak zaległa na stosie trupów pod biurkiem. Ponieważ koło biurka często się schylam, bo to upadną mi kolczyki, to pierścionek, to często ten tytuł zerkał na mnie z wyrzutem, aż trafił do losowania trupów z półki. Gdy wylosowałam, nawet się ucieszyłam, bo kusił mnie serial(święta zasada najpierw książka) no i potrzebowałam czegoś lekkiego.