Ta historia wydarzyła się naprawdę.
Przyjaciele Eliany mówili, że jej życie to bajka. Dziewczyna z amerykańskiego miasteczka zakochała się w przystojnym Włochu i zamieszkała z nim w kraju, którego język brzmi jak poezja, a jedzenie smakuje niczym dar niebios.
Niestety, wymarzony dom okazał się jedynie piękną klatką, z której nie można uciec. Kiedy Eliana traci już nadzieję i wiarę w przyszłość, wtedy los stawia na jej drodze nieznajomego. Oboje wiele przecierpieli i trudno im uwierzyć w szczęśliwe zakończenie.
Ale przecież każdy, kto próbuje ukryć miłość, daje najlepszy dowód na jej istnienie.
Każda z dziesięciu powieści Richarda Paula Evansa znalazła się na szczycie listy bestsellerów „New York Timesa”, a ich łączny nakład w USA przekroczył 13 milionów egzemplarzy. Evans inspiruje i wzrusza ludzi na całym świecie. Czas, aby podbił serca polskich czytelników.
Co jak co lato mamy mało letnie, dlatego ja wybrałam się do Florencji, słonecznej Toskanii pachnącej oliwa z oliwek, parzącą upalnym Słońcem. Tytuł „Kolory tamtego lata” w odniesieniu do naszej aury za oknem brzmi nieco ironicznie, bo ja za oknem widze szarości, nie kolory. Ale dosyc narzekania na deszcz, nie idę dziś do pracy, lenię się w łóżku jest cudownie. A na dodatek przeczytałam piękną historię miłosną, czy kobieta w wieku ciut poniżej średniego może chcieć czegoś więcej? Dodam, że w Polowie lektury doniosłam sobie gorącego El Greya a na kolana wskoczyła Mela, mokra jak nieboskie stworzenie po czym umyła się i mrucząc grzała mi nogi. Po prostu raj.
Raj w którym nie mogło braknąć oczywiście łyżeczki goryczy, bo historia miłosna… Romans bez dramatu wplecionego gdzieś w połowie jest mdły, jak gofr z nadmiarem bitej śmietany. Nie można go dojeść i człowiek wyrzuca go do kosza i odchodzi marząc o korniszonie. Ta historia taka nie jest, jest słodka, ale i zaprawiona cierpieniem, dramatem. Nawet pod najpiękniejszym Toskańskim niebem, życie wcale nie musi być rajem. Przekonuje się o tym Ellen, młoda Amerykanka, która wychodzi za mąż za Włocha, normalnie romans jak w bajce, on diabelnie bogaty, przystojny, dom jak pałacyk z marzeń, tylko że po pewnym czasie wychodzą z niego przywary Mauryzia jako przysłowiowego Włocha, dziwkarza i niedbającego o dom macho. Ellen usycha, jedyną jej radością jest ciężko chory synek i malarstwo, które mąż ledwie toleruje. Ellen jest samotna, schnie z braku miłości, z braku zrozumienia, zdradzana, niekochana, ma być panią domu i ozdobą, przestała być dla męża kobietą. Do czasu aż w wynajętym mieszkaniu na ich posesji zamieszkuje Ross – również Amerykanin, młody, przystojny, tajemniczy. I się zaczyna.
Romans jak romans. Może nic szczególnego. Ot czytadło na letnie popołudnia, ale bardzo mi się spodobał pomysł z włoskimi aforyzmami na początku rozdziału każdego. Wiele jest ciekawych, zapadających w pamięć, zmuszających do refleksji. Ciekawy zabieg naprawdę. I to nie takie banalne zwroty, ale naprawdę, naprawdę głębokie niektóre są. Zresztą cała książka jest ciekawie napisana, wciąga, nie nudzi. Niby wiem jak się skończy, ale do końca na sto procent pewna nie jestem, więc pod koniec z zapartym tchem już czytałam.
Polecam. Zwłaszcza tym, którzy są na miłosnym rozdrożu. Bo książka daje nadzieję, daje siłę i dodaje otuchy. Polecam!
Na pewno musze po inne książki tego autora sięgnąć!!
Za ksiażkę dziękuję wydawnictwu ZNAK