Lepiej iść z mężem czy z osłem? Ile dziewic składano w daninie Maurom? Jak medyk z Kordowy odchudził króla Sancha? Dlaczego rycerze z Zakonu Santiago byli żonaci? Jak byki egzekwują zakaz parkowania? Co jest gorsze: pluskwy czy nyktofobia? Co ślubował Krzysztof Kolumb? Jakie części ciała powinien obmywać pielgrzym?
Znacie odpowiedzi? Oni też nie znali, dopóki nie postawili pierwszego kroku na Camino de Santiago. Emilia i Szymon Sokolikowie postanowili na miesiąc przenieść swoje życie małżeńskie z Warszawy na górskie i polne ścieżki północnej Hiszpanii. Przeszli nimi osiemset kilometrów, podążając cały czas za żółtymi strzałkami w kierunku Atlantyku, do grobu jednego z trzech najbliższych uczniów Jezusa – świętego Jakuba Apostoła.
Niedziela, dzień Pański, jakoś tak ładnie zainspirowało mnie kazanie Wikarego i sięgnęłam po książkę, którą zaczęłam ponad rok temu. Może również dlatego, że do pielgrzymki już niedaleko, a mnie dokucza przeklęta stopa, a termin wizyty u ortopedy odległy. Prędzej stopa mi odpadnie, albo sama się wyleczy. Książki o pielgrzymowaniu do grobu św. Jakuba zbieram od jakiegoś czasu, na tą długo miałam ochotę, tylko że jak zabrałam ją w pewną ważną podróż do Lublina, czytając cały czas chlipałam a makijaż miałam. Ryzykowna sprawa.
Więc nie czytałam, żeby skończyć.
Czytałam, żeby podnieść się na duchu, znaleźć ten spokój i otuchę jakie niesie
pielgrzymowanie, żeby się wzruszyć i zapłakać. Żeby poczytać jak trud wędrówki
odbierają inni wierzący ludzie. Kilka razy wspominałam, oficjalnie powtórzę, że
jeśli napiszę i obronię doktorat sama udam się w drogę, nawet jeśli mi się nie
uda(niezbadane są przecież Boże wyroki) to będę chciała pójść. Jak na razie
chłonę atmosferę pielgrzymki, za którą tak tęsknię, z książek, czytam i tęsknię
za słońcem piekącym w twarz, za wiatrem rozwiewającym włosy, za cudem
wędrowania o brzasku, gdy mgła otula drzewa, a horyzont się czerwieni. Tęsknię do
dnia gdy „usłyszę ruszaj, ruszaj!”
Ale nie o moich doświadczeniach i
pielgrzymkowych trudach miało być! Polskie małżeństwo Szymon i Emilia ruszają
na Camino, wychodzą z Francji, do przejścia mają jakieś osiemset kilometrów. Są
wierzącymi, dobrymi ludźmi, jaki jest ich cel? Intencja? Różne, kto raz szedł,
wie, że ciężko idzie się z JEDNĄ intencją, bo to ktoś z bliskich ma problem, to
ktoś nas poprosi, jest tyle ludzi za których chcemy się modlić, za których
chcemy podziękować. Wprawdzie między wierszami, a i kilka razy literalnie
możemy wyczytać, że Emilia i Szymon będą się modlić o potomstwo, także. Zanim
jednak pokłonią się i uścisną św. Jakuba, czeka ich wiele kilometrów, nie tylko
łagodnej płaskiej mesety, za to spalonej słońcem, ale również stromych gór,
dużych przewyższeń gdzie pogoda będzie się zmieniała z dnia na dzień.
Pielgrzymka to nie tylko droga, to noclegi, to bąble, obtarcia, u nas w Polsce
modna jest asfaltówka, ale pielgrzymka to LUDZIE!. Istoty często irytujące, wkurzające
i zdawałoby się, że przeszkadzające w szczęśliwej egzystencji, na pielgrzymce
zmieniają swoje przeznaczenie. Chociaż model hiszpańskiego pielgrzymowania jest
różny, niż nasz polski. U nas idzie się sporym stadem, śpiewa się, macha,
Camino pokonuje się samotnie, ewentualnie z małżonkiem, z przyjacielem, ludzi
się spotyka na szlaku, nasze drogi się krzyżują, ale idziemy samemu. Samemu ze sobą,
ze swoimi myślami, z Bogiem, aby lepiej wsłuchać się w to co ma nam do
powiedzenia. Tylko, że ludzie na Camino są
inspiracją, natchnieniem, przywracają siły i pomagają odnaleźć sens, gdy
opadnie na nas zwątpienie.
Przez kilkanaście dni towarzyszymy
tej dwójce w wędrówce. Nie ograniczają się do zwykłego dziennika z podróży,
przytaczają historię mijanych miejsc, legendy, tradycje obowiązujące na szlaku,
dzięki temu dowiadujemy się wielu ciekawostek, uczymy się historii. Dlatego ta
książka nie jest przeznaczona dla fanów tej formy spędzania urlopu jaką jest
pielgrzymka, to gratka dla miłośników dobrej literatury podróżniczej.
Wprawdzie momentami historia jest
monotonna, może nas chwycić znużenie, ale jednak całościowo zaliczam ją bardzo
na plus. Towarzyszyła mi, jak już wspomniałam, ponad rok. Ciężko mi ze świadomością,
że muszę ją odłożyć…
Tym ciężej, że z dużym
prawdopodobieństwem, w tym roku nie będę pielgrzymowała. Niestety.
Ale książka ma bibliografię, więc pokłonię się
allegro i będę kompensować.
Jeszcze dopisze, że zwłaszcza
wzruszyła mnie i dala do myślenia rozmowa z Javierem.
Javier pięknie mówi o relacji z
Bogiem, zwraca uwagę, przypomina o bardzo ważnym aspekcie wiary i relacji ze
Stwórcą! Mianowicie o ufności. Cieszę
się, że sobie to przypomniałam!