Umówmy
się, że wbrew temu co twierdzę, moja silna wola nie istnieje. Oczywiście
jedynie w temacie książek, w innych przypadkach, wola jest stalowa, bo
najwyraźniej nieprzypadkowo urodziłam się w tym mieście. Niemniej, książki to
moja pięta achillesowa i w obliczu interesującej książki, sypię się jak domek z
kart. No i chociaż recenzenckich egzemplarzy jest moc, to ja znowu wygrzebałam
z dna stosu, książkę kupioną w ubiegłym roku. Po całą warstwę wstępną,
zapraszam do TEGO postu. Osiem godzin w pracy odliczałam, do momentu, gdy
znajdę się w domu, w zasięgu książki, do minimum skróciłam interakcje rodzinne,
a na obiad wybrałam wersję minimalistyczną, pizza z piekarnika, odciągała mnie
od książki w stopniu minimalnym.
Strony
▼
wtorek, 30 stycznia 2018
poniedziałek, 29 stycznia 2018
"Bez winy" - Mia Sheridan [ jest ślub, a nie ma happy endu ]
Lubię
to uczucie, wyczytywania książek z półek. Wydaje mi się wtedy, że te wszystkie
zakupy i radości mają sens. I tak po kryminale, po serii lektur historycznych i
ciężkich zamarzył mi się romans. Tym bardziej, że za oknem huczy wichura i o
ściany domu, jakby obijały się stada potępionych dusz. Sięgnęłam do hałd
piętrzących się przy łóżku, które wielokrotnie zwaliły mi się bezlitośnie na
stopy. Jest ich jeszcze kilkadziesiąt, tylko w jednym miejscu, więc
wyszarpnęłam znowu coś z dna. Mia Sheridan, polecana przez znakomitą polską
autorkę Natalię Nowak-Lewandowską. Pierwsza książka tej autorki szału nie zrobiła,
ale za to jak przyssałam się do Bez winy
to do pracy poszłam bez śniadania, prawie się spóźniłam, bo jeszcze tylko jedna
strona. A finał i tak został mi na po
pracy.
niedziela, 28 stycznia 2018
"Pogromca lwów" - Camilla Läckberg [ w ludziach drzemie zło ]
Gdy
podróżuję pociągiem, lubię mieć w torebce powieść. Literatura faktu, jakiś
ciężki kaliber, na tyle wymagają uwagi, że nie mogę się rozpraszać ładnym
widokiem, czy też opóźnieniem pociągu, albo napadem gruźliczego kaszlu pasażera
dwa siedzenia dalej. Dlatego ryzykując życie wyjęłam kryminał ze stosu, a
leżała tam ta książka, już prawie dwa lata, o ile pamięć mnie nie myli. Kupiłam
ją razem z Małym życiem, jakby w
innym życiu. A tu proszę, kolejny tom mojej ulubionej skandynawskiej serii
pojawił się na rynku, a ja miałam takie zaległości. Słyszałam różne opinie o
tej książce, więc chyba dobrze uczyniłam, że pozwoliłam tym wszystkim opiniom
ucichnąć, skazałam je na zapomnienie i po prostu wyszłam na spotkanie z dobrą
zagadką.
sobota, 27 stycznia 2018
"Wrzask rebeliantów. Historia geniusza wojny secesyjnej" - S. C. Gwynne [ nie wiem jak krótko opisać to co przeczytałam ]
W
Polsce wojna secesyjna jest tematem traktowanym po macoszemu. Wydaje mi się, że
ciężko pogodzić USA jako ojczyznę wolności i równości z wojną, w której ważną
rolę odgrywała walka o prawo do posiadania niewolników. Wprawdzie teraz głośno
się mówi, że chodziło o prawa stanów, ale dodajmy, że jednym z tych istotnych
praw było prawo do niewolnictwa. Jeszcze trudniej pogodzić zniesienie
niewolnictwa, z segregacją rasową, która wcale nie skończyła się z końcem wojny
secesyjnej. Dużo paradoksów. Czy paradoksem okaże się również postać generała
Jacksona? Czy słynny generał, którego śmierć w wyniku wielkiej wygranej bitwy,
była synonimem pyrrusowego zwycięstwa, bo historycy zgadzają się, że gdyby
Stonwall nie zginął, do klęski pod Gettysburgiem by nie doszło.
piątek, 26 stycznia 2018
"W zasadzie tak" - Jacek Fedorowicz [ świat jest pełen absurdów ]
Właściwie
nie wiem czego spodziewałam się po tej książce. Przyznam się Wam szczerze, że w
oko wpadła mi okładka, a że Jacka Fedorowicza kojarzyłam z dzieciństwa, gdy
widywałam go w TV, bo moi Rodzice wiernie oglądali i tak sentymenty chyba
zagrały. Książka dotarła z przeszkodami bo jednak niektórym imię i nazwisko
Tanayi brzmią identycznie jak moje, ale Ona już spisała się dzielnie i z
pakietem zakładek(dziękuję!!) książka dotarła. No i musiała swoje odczekać, bo
nie byłabym sobą. Aż w końcu uznałam, że po przygnębiających historycznych
tomach, bo książkach, które mnie intelektualnie wypłukały mam ochotę na coś
cieńszego co nada się jako przerywnik. I padło na tę książkę. Naiwnie sądziłam,
że do obiadu będę sobie czytała rozdział dziennie.
środa, 24 stycznia 2018
"Oświadczyny" - Tasmina Perry [ odkrywanie prawdy ]
Kolejny
raz udało mi się sięgnąć po książkę, którą wydało Wydawnictwo Kobiece. Parę
tygodni przeleżała u mnie na półce, aż w końcu zostałam zmotywowana, by po nią
sięgnąć. Tak jak w przypadku Dziewczyny znagietkowym szalem mamy dwa przedziały czasowe, tym razem łącznikiem nie
jest przedmiot a bohaterka, która występuje i w latach pięćdziesiątych i
współcześnie. Lubię takie powroty w przeszłość, rozwikływanie zagadek z
przeszłości. Tytuł, sugeruje, że będziemy mieli do czynienia z banalną
opowiastką o miłości, bo jak oświadczyny to wiadomo, że uczucie. Dodatkowo mamy
dwa miasta Londyn i Nowy Jork. Już okładka do mnie przemówiła, ta zawieja
śnieżna, tak idealnie współgra z obecną pogodą. Tylko czy i treść do mnie
przemówi?
wtorek, 23 stycznia 2018
"Wszystkie pory uczuć. Zima" - Magdalena Majcher [ studium zazdrości ]
Jestem
wielką fanką trylogii, tetralogii, więc, gdy usłyszałam, że Magdalena Majcher
planuje wydać cykl powieści z motywem czterech pór roku, bardzo się ucieszyłam.
Akurat to o zimie przywędrował do mnie, gdy na Podkarpaciu zaczęła się zima
mroźna, biała. Oj klimat do czytania idealny. Spodziewałam się, że to będzie
kilka osobnych powieści, które będą rozgrywały się w różnych porach roku,
tymczasem okazało się, że chociaż można czytać je osobno to w klimat drugiego
tomu, nieco już nas tom pierwszy wprowadził. Znowu piękna okładka i znowu
obietnica lektury przejmującej i angażujących nas uczuciowo. Czy te obietnice
się spełnią? Powiem Wam jedno, zaczęłam czytać wczoraj, czytałam przed pracą i
przez osiem godzin czekałam, aż wrócę do domu i oddam się lekturze. Dobra
myślałam, też, że szkoda mi Rafy Nadala.
sobota, 20 stycznia 2018
lepiej późno niż nigdy?
Minęła już lwia część stycznia, a ja dopiero teraz zabieram się do sporządzenia podsumowania roku 2017. Dużo się działo i w tym ubiegłym roku i już na początku tego. Postanowiłam, że siądę i podsumuję. Wydawało mi się, że będzie to trudne, ale okazało się, że ja po prostu dużo dobrych książek przeczytałam. Oby tak było nadal, więc o złych książkach pomilczę. Co było, to było. Niech będzie dobrze. Rok 2017 był rokiem zmian i rokiem odkryć. Były i zawody... taka kolej rzeczy. Grunt, że przetrwaliśmy.
piątek, 19 stycznia 2018
"Na ścieżkach złudzeń" - Joanna Sykat [ u sąsiada zawsze trawa jest zieleńsza ]
I
tak pewnego grudniowego dnia dostałam książkę autorki o której jedynie
słyszałam. O ile się nie mylę (a errare humanum est) to jest to pierwsza
książka, którą czytam tej autorki. Pierwsza dorwała się Mama korzystając, że to
Ona pod nieobecność odbiera książki i zwykle zachachmęci coś dla siebie a ja
później próbuję się doszukać. Mać kochana. Mnie w okolicach świąt puściła
ochota na książki z typowo świątecznymi okładkami, a tak kojarzyła mi się ta
powieść. Po prostu jakby przejadł mi się sernik i zajadałam się ogórkami
kiszonymi. Ale w końcu ogórki kiszone wykrzywiły mi paszczę i uznałam, że no
muszę zmienić tematykę, bo te historyczne książki morduję kilka dni i pora na
coś lżejszego. A co może być lżejszego niż powieść o tak sielskiej okładce?
czwartek, 18 stycznia 2018
"Lab girl" - Hope Jahren [ do chmur, każde drzewo się pnie ]
Życie
naukowca obrosło mitami. Kojarzy się z parującymi próbówkami, tajemniczym
światłem, uczonym zagrzebanym wśród ksiąg w poszukiwaniu prawd i wydzierającym
naturze jej tajemnice. Ostatnio wśród nowości mamy swoistą modę na książki o naturze,
roślinach. Coś co kiedyś traktowaliśmy bardzo instrumentalnie, traktowane jest
z nabożną czcią… bynajmniej, nie jest to nowy trend, w końcu mieliśmy już
okresy, gdy następował powrót do tego pierwotnego życia, w zgodzie z naturą,
gdy stawiano na obcowanie z drzewami i nasłuchiwanie jak rośnie trawa. Lab girl widziałam, że była to książka bardzo polecana. Spodziewałam się kolejnej książki o roślinkach i o tym jak są mądre.
Uznałam, że w razie czego dam Mamie, bo Mać i Ociec mają obsesję na punkcie
roślin, a ja poza storczykiem Juliuszem, to nie hoduję niczego, wręcz uważam,
że robienie rabatki rodem z oranżerii w Łańcucie, jest stratą nie moich
pieniędzy, ale mojego czasu, co skutkuje kłótniami w sezonie letnim. Rośliny są
ładne, ale niech rosną same.
poniedziałek, 15 stycznia 2018
"Conviction" - Corinne Michaels [ o miłości pokonującej przeszkody ]
Oj
nie mogłam się zebrać do opisania tej książki. Na instagramie obiecywałam przed
weekendem, a jakoś tak zeszło, że nie mogłam. No cóż… niby nadrobię, ale dziś
już dopadły mnie wyrzuty. Przyszło kilka nowych książek i uznałam, że z
publikacją zaległości się nie wyrobię a czeka jeszcze podsumowanie roku… jeny
ale czas zasuwa, jak królik na dopingu. Bardzo ucieszyło mnie przyjście
drugiego tomu, bo część pierwsza była takim lekkim odmóżdżaczem, przy którym
zleciał wieczór jeden i drugi i mogłam zapomnieć o świecie realnym. Tom
pierwszy kończył się w sposób zaskakujący, tym bardziej cieszyłam się, że nie
muszę długo czekać na kontynuację. Dla osób, które nie czytały pierwszej części,
odradzam ciąg dalszy – będą spojlery.
niedziela, 14 stycznia 2018
"Beren i Luthien" - J.R.R. Tolkien [ wolę jedno życie z Tobą, niż samotność, przez wszystkie ery tego świata ]
Niekiedy
przeraża mnie odcinanie kuponów od znanego nazwiska. Ostatnio weszłam do
księgarni i tam gdzie polecane
leżała kolejna książka, pewnego księdza(niedawno zmarłego), która wydaje się
być kolejną wydaną tylko z nazwiskiem na okładce a niemającą wiele wspólnego z
piórem zmarłego. Gdy więc wśród nowości zobaczyłam książkę autorstwa Tolkiena,
najpierw wpadłam w lekką konsternację. Legenda o Berenie i Luthien, jest jedną
z moich ulubionych historii pochodzącej z Silmarillionu, ale jest tam opisana
krótko, jak wiec można z tego zrobić całą książkę i to wcale nie najmniejszych
rozmiarów? Czy synowi Tolkiena skończyły się fundusze, że postanowił zagrać
imionami, które są wyryte na grobowcu matki i ojca? Tak miałam przeróżne myśli.
Gdy dostałam książkę Beren i Luthien
pobieżnie ją przekartkowałam, trafiając na fragmenty wierszem, pewnie bym się
zraziła, ale ja naprawdę lubię tę legendę, jak i późniejszy wątek Aragorna i
Arweny(ten książkowy też).
sobota, 13 stycznia 2018
"Ostatni list od kochanka" - Jojo Moyes [ nie każda love story może mieć happy end? ]
Gdy
idę na później do pracy i dostaję paczkę z wyczekiwaną książką, zwykle mam
ambiwalentne uczucia, z jednej strony chciałabym zadzwonić do pracy i
powiedzieć, ze jestem chora, a naprawdę czytać cały dzień, a z drugiej dzień
mija wtedy piorunem, bo ciągle po peryferiach świadomości kołacze mi
świadomość, że w domu, już przy łóżku czeka coś tak dobrego. Tym razem sytuacja
była specyficzna, oto Wydawnictwo Znak, wznowiło książkę, którą zaczynałam czytelniczy
rok, raptem dwa lata temu, a książka wycisnęła mi z oczu fontanny łez i
naprawdę mnie zachwyciła. Postanowiłam nie wracać do tamtego tekstu, by
skonfrontować moje wcześniejsze wrażenia, z tymi teraźniejszymi.
czwartek, 11 stycznia 2018
"Prom" - Ove Løgmansbø
Ponieważ
wciąż nie wyzbyłam się nawyku dokańczania serii, nieuchronnym był moment, gdy
uznałam, że jednak muszę dokończyć serię, którą Remigiusz Mróz napisał pod
pseudonimem. Wylansowanie się na pisarza z Wysp Owczych wywołało głośną
dyskusję w polskim środowisku literackim i muszę przyznać, że nie spotkałam się
z aprobatą tego zabiegu. Mnie również
nie przekonały argumenty autora, ale wiadomo, że cele merkantylne są doskonałym
motywatorem, przeto nie ma co bić piany. To była powieść, której premiera zbiegła
się z ujawnieniem prawdziwej tożsamości autora, więc aura tajemniczości
zniknęła, wyparował również nastrój autentyczności, bo dla niektórych dużo
zaletą było to, że mogli się przyglądnąć stosunkowo nieznanym Wyspom Owczym.
Czy więc Prom skazany był na hejt?
niedziela, 7 stycznia 2018
"Wieczór Trzech króli" - William Shakespeare [ co możni robią, o tym gmin plotkuje ]
Było
święto Trzech Króli, od jakiegoś czasu postanowiłam, że sięgnę wówczas po
komedię Szekspira Wieczór Trzech króli
to pierwsza komedia jaką czytałam, widziałam ekranizację Złośnicy, ale w szkole przerabia się tylko dramaty, chyba po to aby
zniechęcić młodzież do dziwnego gościa w weterynaryjnym kołnierzu. Trochę się
bałam bo nie miałam pojęcia o czym jest ta sztuka, nie mam w pobliżu teatru,
więc nie przebieram jak w ulęgałkach w nowych wersjach szekspirowskich dzieł.
Uznałam jednak, że maturę już zdałam, nikt nie będzie mnie egzaminował ze
środków stylistycznych, przekazu, przesłania autora, a jak mi się nie spodoba,
to po prostu będę czytała coś innego. I tyle.
sobota, 6 stycznia 2018
"Confess" - Colleen Hoover [ anonimowe wyznania ]
Czytam
sobie tego najnowszego Normana Daviesa i książkowo podróżuję po tajemniczych
dla mnie zakątkach świata, ale jest to jednak lektura wymagająca, a ja po
trzech dniach pracy jednak miałam opuchniętą głowę i potrzebowałam
odpoczynku(boję się co będzie za tydzień, bo mam sześć dni pracujące i po 24
godzinach pracy w tym tygodniu, 47 godzin zapowiada się strasznie…).
Postanowiłam sięgnąć po jakiś odprężający przerywnik, wzrok padł na jeden z
prezentów, jakim była powieść Colleen Hoover. Byłam ciekawa, czy i ta książka
tak mnie porwie. Leżała na samej górze stosu, więc wystarczyło wyciągnąć rękę,
czasami moje wybory, nie są poprzedzone jakimś ogromnym procesem myślowym. Ha! Bywam
impulsywna! Muszę o tym powiedzieć przyjaciołom, którzy zarzucają mi, że moje
procesy decyzyjne podpadają pod kategorię dłuuuuuuuuuuuuuuuuugie.
piątek, 5 stycznia 2018
Podsumowanie ostatniego miesiąca 2017 roku :P
Grudzień zleciał nie wiadomo kiedy, dopiero się zaczynał, a tu święta, po świętach i mamy 2018 rok. Kto by pomyślał. Jak zwykle grudzień jest takim miesiącem traktowanym po macoszemu. Teraz też myślami błądzę i układam podsumowanie roku, ale jednak gwoli ścisłości trzeba to nadrobić. Chociaż trochę kłamię, teraz myślę głównie o tym, że jutro mam sprzątnąć książki, hałdy książek przed księdzem chodzącym z kolędą. Życie...
czwartek, 4 stycznia 2018
"Arsen" - Mia Asher [ opowieść o nieszczęśliwej miłości ]
Udało
mi się poznać Wydawnictwo Szósty Zmysł od naprawdę dobrej strony. Już wiem,
ponad wszelką wątpliwość, że jeżeli chcę mieć zapas lekkich, dobrych romansów,
na moim stoliku nocnym musi być zawsze jakaś powieść z tej oficyny. Tym razem
wzrok padła na książkę Arsen i znowu
Agnieszka sprawiła, że nadałam tej powieści ekstra priorytet. Jest to nowość na
rynku, więc do tej pory nie widziałam recenzji, a później to wręcz ich
unikałam, by się nie spolerować. Tak, nawet jeżeli czytam romans nie chcę znać
zakończenia, w przypadku tej książki jest to wręcz szczególnie ważne. Chociaż
wiem, że ta powieść zostanie zaszufladkowana jako coś w stylu Greya, to mi
akurat to nie przeszkadza, przestalam przejmować się etykietkami.
środa, 3 stycznia 2018
"Podróże Guliwera" - Jonathan Swift
Gdy
byłam mała na kasecie VHS oglądałam bajkę o przygodach Guliwera, Rodzice
tłumaczyli mi, że była taka książka. Później, gdy słyszałam o powieści, jak
przez mgłę wspominałam kolorowe obrazki.
Przez wiele lat nie złożyło się, abym sięgnęła po tę książkę. Chyba
najbliżej byłam w okolicach matury, w końcu jest to powieść z XVIII wieku,
wpisująca się w pewien kanon. No cóż nie sięgnęłam, bo ja tej epoki literackiej
raczej nie lubiłam, za dużo polityki, wątków społecznych, niby zakamuflowanych,
ale widocznych jak na dłoni. Jednak jest to klasyka a ja chciałam w tym roku
trochę ten temat podgonić. Odniesienia do Podróży
Guliwera występują stosunkowo często, często jak na książkę sprzed trzystu
lat…
wtorek, 2 stycznia 2018
"Idealny rok" - Charlotte Lucas [ jutra może nie być ]
Wiem,
że mam francuskie zaległości egzemplarzy recenzenckich, ale chwilę przed
Sylwestrem obiecałam sobie, że nowy rok zacznę z powieścią Idealny rok, aby nieco zaczarować ten 2018 i oby pierwsza książka
przeczytana w tym roku była zwiastunem nowego tudzież lepszego czasu. Do końca
nie byłam pewna, co to za książka, jaka będzie, rekomenduje ją Moyes, a to jej
książka sprawiła, że Nowy Rok dwa lata temu dokumentnie przepłakałam, rok temu
czytałam reportaże z Auschwitz, co też niezbyt dobrze rokowało. Miało tym razem
być miło i przyjemnie. Książkę kupiłam po krótkiej walce z sobą w biedronce,
naprawdę byłam pewna, że moja silna wygra i nie kupię, ale gdy ją tylko
zobaczyłam w zapowiedziach miałam na nią ochotę, więc w sumie po co z sobą
walczyć? Życie jest za krótkie na takie batalie.
poniedziałek, 1 stycznia 2018
"Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta" - David Mitchell ["Ibant aui poterant, qui non potuere cadebant"]
W
ostatni dzień starego roku sięgnęłam po książkę, która na półce leżała już
jakieś trzy lata. Kupiłam ją pod wpływem padmy z miasta książek. Była to ongi
najlepsza książka roku według niej. Później trochę się zafrasowałam bo Atlas chmur mnie uśpił i jeszcze go nie
przeczytałam i zaczęłam wątpić, czy to na pewno był dobry zakup. Padma to
ambitny czytelnik i gdzie mnie, wiejskiej gęsi do takich wysublimowanych
czytelniczych gustów. Gdy jeszcze Marysia zaczęła książkę zachwalać, zaczęłam się
łamać. I tak poszłam do Rodziców i z półki zdjęłam dwie książki, które długo
tam leżały. Ta była pierwsza, zobaczymy jak długo będzie czekać numer dwa. Czy
było warto. Na pewno bardziej korzystną opcją było czytanie do trzeciej w nocy,
niż analogiczny czas imprezowania, już ja pamiętam dokładnie, jak się czułam
rok temu w Nowy Rok po Sylwestrze z naszą tenisową paczką.