Po bestsellerowej Cukierni Pod Amorem zapraszamy na kolejną wyśmienitą ucztę literacką dla czytelników, których urzekła opowieść o czasach minionych, pełnych nostalgicznego piękna. Tym razem wraz z główną bohaterką (znamy ją z pierwszego tomu Cukierni, w którym zawróciła w głowie Tomaszowi Zajezierskiemu) wyruszymy do Paryża okresu belle epoque. Poznamy historię Róży z Wolskich (późniejszej księżnej Rose de Vallenord) — malarki, emancypantki, skandalistki. Równie ważnym bohaterem powieści będzie Paryż — miasto magiczne, w którym spełniają się marzenia. Jesienią 2013 roku ukaże się tom drugi Podróży do miasta świateł pt. Rose de Vallenord
Okres około świąteczny, niezależnie od wagi, czasu trwania tych świąt jest dla kobiety czasem trudnym. Milion wyjść do sklepu, okazyjnie fryzjer, kuchnia, gary, piekarni. Gdzie czas na strawę duchową, czyli książki? Już odpowiadam, w kolejce do fryzjera, czekając na schłodzenie ciasta i na wyjęcie tegoż z piekarnika. Nawet zdrzemnąć się można w międzyczasie. I przeczytać książkę. Ja wróciłam z Paryża właśnie. I czuję smutek, że na kolejną podróż muszę poczekać rok… Pani Gutowska-Adamczyk jest bezlitosna!!
Wracamy znowu do Gutowa, wracamy
do Zajezierzyc! Wybieramy się też do Paryża! Wiem, że dla wielu z Was to jest
największa zaleta książka. U mnie to jest fajny dodatek, nigdy nie byłam
zafiksowana na punkcie Paryża, nie jestem frankofilką, nie śniłam o wycieczce
do Paryża, Luwr, Wersal, łuk Tryumfalny pociągają mnie jedynie jako człowieka,
lubiącego obcować z budynkami z duszą i historią. Paryż jako miasto miłości do
mnie nie przemawia. Od miłosnej wycieczki po Montmartre
wolałabym Madryt i wycieczkę na Santiago Bernabeu.
Ale nie będzie o Madrycie, będzie o książce, no nie może to być kolejna
książka miesiąca. Ale chyba to najbardziej wyczekiwana dla mnie premiera roku
2012. Małgorzata Gutowska – Adamczyk kolejny raz uwodzi piórem! Uzależnia i
odbiera czytelnika światu.
Mamy dwie kobiety Ninę i Róże. Mimo ponad stu lat, które ich dzielą,
obie są w gruncie rzeczy podobne. A jednak różne. I Róża i Nina to inteligentne
kobiety z pasją. Obie chcą być niezależne, umieją zawalczyć o to co kochają.
Obie mają matki, które w niesamowity sposób tłamszą ich osobowość. Typowy model
toksycznej matki został przez Autorkę odmalowany w niesamowicie żywy sposób.
Czytając o zachowaniu, czy to Ireny, czy Krystyny, momentami trafiał mnie
szlag, krew mnie zalewała, miałam ochotę wniknąć przez kartki do tamtego świata
i wytelepać to jedną babę, to drugą.
Ale „Podróż do miasta świateł” to nie tylko opowieść o relacji
Matki-córki, to także opowieść o miłości, troszkę innej, niż ta zazwyczaj
spotykana w literaturze. Zwykle miłość
jest gloryfikowana, motywuje do zdobywania wielkich celów, uskrzydla,
wiedzie na Olimp. Ta opisana przez Autorkę, owszem przyczynia się do tego, że
bohaterka buduje sobie pomnik, „trwalszy niż ze spiżu”, ale miłość
destrukcyjna. Przynajmniej na typ etapie. Ciekawa jestem bardzo, jak Autorka to dalej
poprowadzi!
Róża Wolska wraz z matką przyjeżdża do Paryża, ojciec Róży został
zesłany na Syberię, wróci za półtorej dekady. Róża, prawdopodobnie bo wstrząsie
związanym z udziałem Ojca w powstaniu, a dokładniej z szokiem, jaki wzbudził w
niej widok zakrwawionego Ojca, zjawiającego się w domu po bitwie, straciła
głos. Przynajmniej ja tak odczytałam powód „zaniemówienia” Róży. Matka przywozi
córkę do Paryża, aby któryś ze sławnych lekarzy pomógł jej dziecku. W Paryżu
mieszka wuj Krystyny, który również po powstaniu, dla odmiany – sadzę- że
listopadowym, musiał żyć na Obczyźnie. Stabilna sytuacja majątkowa wuja pozwala
Krystynie i Róży zwiedzać Paryż, mała Róża nie wie, że na jednym z rogów, po
prostu na ulicy, los połączy ją z mężczyzną, którzy wywrze ogromny wpływ na jej
przyszłe życie.
Zahukana przez matkę dziewczyna, obdarzy, niemal bałwochwalczym,
uczuciem mężczyznę, którego prawie nie zna. Miłość będzie ewoluowała, spętana
konwenansami, napomnieniami matki. Czy zwycięży, skostniałe, mimo liberalnej
pozy, społeczeństwo ówczesnej Francji?
Zobaczcie sami. Będę namawiała wszystkich gorąco na tą książkę.
Chorowałam na nią długo przed premierą, długo walczyłam z pokusą, aż w końcu
uległam i wiem , że było warto.
Na pewno ci którzy byli oczarowani „Cukiernią”, dadzą się również porwać
„Podróży do miasta świateł”. To niesamowicie klimatyczna opowieść, która
przenosi nas do Paryża XIX wieku i nawet osoba, tak obojętna na powab Paryża, jak
ja, daje się uwieść temu miastu, rzuca się w wir oglądania zdjęć. Nie tylko
miasto czaruje, Autorka w magiczny sposób opowiada o malarstwie.
Ogólnie jestem książką zachwycona,
szczególnie też : P
Polecam, tym, którzy się wahają powiem, że nie będziecie żałować