Strony

niedziela, 31 stycznia 2016

"Dla Ciebie wszystko" - Nicholas Sparks [ czy faktycznie romans jest dobry na ciężkie chorowanie]

Ktoś, najwyraźniej bardzo złośliwy sprzedał mi bardzo uciążliwą grypę, albo coś jeszcze bardziej nieprzyjemnego. Jestem tak chora, że nawet czytać za bardzo mi się nie chce, ale uznałam, że chłopaki nie płaczą, że trzeba być twardym i się przełamać. Padło na książkę Dla Ciebie wszystko Sparksa, bo jej nie czytałam, bo łapie się na wyzwanie w którym biorę udział. Od dekady nie jestem wierną fanką autora, ale od czasu do czasu podejmuję próby zapoznania się z prozą autora. Tej książki nigdy nie czytałam, a że Sparks umie zaskoczyć ciekawa byłam, jak to się wszystko skończy.

sobota, 30 stycznia 2016

"Bormann. Pierwszy po bestii" - Volker Koop

Gdy patrzę w przeszłość dochodzę do wniosku, że jednak od dawna jestem dziwna, gdy miałam piętnaście lat zaczytywałam się historycznymi książkami Taty o II wojnie światowej. Wpadła mi w ręce biografia człowieka o którym pierwszy raz usłyszałam. A z historii byłam prymuską. Martin Borman. Od tamtej pory zawsze starałam się znaleźć coś na jego temat. Tak zaczęła się fascynacja nim i procesem w Norymberdze. Ehhh młodość…  czarno-białe wszystko, bez kontrowersji, bez okropieństw o których dowiedziałam się później.  A jednak siedział mi ten Bormann w głowie, dlatego, gdy oczy me spoczęły na zapowiedzi jego biografii, w interesującej serii z wydawnictwa Prószyński, napaliłam się jak hipis na Woodstock i zamieniłam się w oczekiwanie.

czwartek, 28 stycznia 2016

"Życie na pełnej petardzie czyli wiara, polędwica i miłość" - Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka

Od kilku miesięcy chorowałam na tę książkę. Widziałam okładkę  na wystawach licznych księgarni, ale zmagając się z kryzysem wiary miałam dosyć, kolejnego księdza, który powie mi jak żyć, ten był chory i powinnam pewnie powiedzieć, że to zmieniło wszystko? Nie, nie zmieniło. Gdyby nie kochana Asieńka, na pewno nie zwróciłabym na tę pozycję uwagi. Jestem prawicowa, ale mam ogromny problem z autorytetami, nie lubię gdy ktoś mi coś narzuca, mówi jak mam myśleć. Wiedziałam, że ta książka może do mnie trafić jeno fartem, bo sama chyba za bardzo się boję.  Zaczęłam czytać i wiedziałam, że moje uprzedzenia były błędem, bo w mojej Galicji potrzebujemy księży z Pomorza. A może dlatego, że chociaż znam wielu księży i to wielu fantastycznych, oni mają problem z pozbyciem się zadęcia?? Nie umieją powiedzieć nie wiem, nie jestem pewien? Znam też pluszowych i niewierzących księży… a jaka jest różnica? Fundamentalna!

"Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej" - Michał Rusinek [Niby nic zwyczajnego, a nadzwyczajnie]

Ten tydzień zaczął się tak źle, jak tylko mógł. No nie, bądźmy szczerzy, mogło być zdecydowanie gorzej. Dzisiejszy dzień to już całkiem. Weltschmerz, kłótnia i po prostu dno. A na dodatek kryzys czytelniczy. Jak mam więc leczyć ból istnienia, skoro nie mogę go zaczytać?? Wracałam z Uniwersytetu, mojej Alma mater, który w okolicach sesji boleśnie uświadamia mi upadek obyczajów i fakt, że być może lekkomyślnie wybrałam zawód. Tachając siatkę z zakupami, teczkę z materiałami dydaktycznymi, protokołem egzaminacyjnym i książką, która zamiast mnie porwać, raczej mnie przygnębia, odbieram telefon. Oto dzwoni moja ulubiona Mateczka i donosi Listonosz przyniósł Ci Szymborską. A ja naprawdę nie miałam ochoty na czytanie. Zajrzałam, stwierdziłam, że do obiadu zerknę na stroniczkę, no ewentualnie dwie… trzysta stron później, mój stan ducha znacząco się poprawił. Ksiażka wobec, której byłam raczej obojętna, sceptyczna, napisana przez I Sekretarza Poetki, który mnie – polonistycznemu troglodycie – znany jest raczej z awersji do witam na początku mejli oraz  z bycia Sekretarzem Noblistki, zamiast wycyckiwaniem nazwiska, okazała się balsamem, cudowną lekturą, która dokonała tego, co udało się jeno dosłownie kilku książkom, rozbawiła mnie. Niekiedy i do łez. Pozdrawiam w tym miejscu moją Rodzinę i znajomych z FB, pierwsi musieli słuchać mego śmiechu i co zabawniejszych fragmentów, drugich; raczyłam zdjęciami stroniczek. Nielicznych – bo telefon się rozładował. No i uważam, że książkę trzeba kupić, czytać, bawić się i wzruszyć.

niedziela, 24 stycznia 2016

"Pięć małych świnek" - Agata Christie [Morderstwo malarza, po szesnastu latach]

Biorę udział w tygodniowym wyzwaniu książkowym na fecebooku. W danym tygodniu czytamy książkę, która spełnia określony warunek. Na bieżący tydzień wyznaczono, coś napisanego przed 1960 rokiem. Zaczęłam już nawet Mansfield park, ale niestety mnogość zajęć, uniemożliwiła mi doczytanie, a powtórka kryminałów Christie jest zawsze trafną koncepcją. Chciałam wrócić do książki, którą polubiłam i ekranizację widziałam kilkukrotnie, więc kto zabił nie było niewiadomą. Chciałam – jak to bywa z powtórkami Christie – skupić się na szczegółach, a tych jest sporo. No i pomyśleć, czy faktycznie Agatha Christie podsuwa czytelnikowi wszystkie tropy?

sobota, 23 stycznia 2016

"Żniwa zła" - Robert Galbraith [emocjonujący kryminał, co siada na psychice!]

Mam swoje lata, jestem babą w słusznych latach, a dalej jestem głupia, głupotą wielką. Dlaczego? Ano dlatego, że robię rzeczy, których nie powinnam, czytam – chociaż powinna spać bo rano pociąg, czytam zamiast zjeść coś, bo jednak jeden posiłek na 30 godzin to słabo, później przychodzę do domu, zasłabłam, ale książkę muszę doczytać. Zwłaszcza taką jak Żniwa zła. Ostrzeżenie, nie czytajcie tej książki jeśli będziecie musieli tak jak ja wracać po zmierzchu do domu odludziami. Nie zaczynajcie jej, jeśli nie macie czasu jej czytać, a właściwie; rzućcie wszystko!! Czytajcie Żniwa zła, jak na razie… najlepsza część opowieści o Cormoranie, siedzenie na szpilkach, emocje no i zakończenie. Nie lubię nowomowy, ale tutaj pasuje mi określenie: MEGA, po prostu MEGA. Z twarzy jeszcze mi nie zeszło WOW.

czwartek, 21 stycznia 2016

#88 drugi w tym roku, ale czy skromniejszy?

Przyszła pora no stosik, bo 1,5, (a nawet prawie dwa!!) tygodnia na blogu posucha.  Kasiuczkowo zasypało, więc możliwe że poczta nawala. Chociaż mój Pan Listonosz na medal. Naprawdę!!
Widzicie, że troszkę się tego nazbierało. Niektóre to zupełne niespodzianki, a niektóre to książki na które chorowałam dosłownie lata. Jako, że prawie wszystko to nowości to nie będzie zaskoczeniem, na co tak chorowałam. Nawet z kilkoma osobami się założyłam, ale nie chcieli wywiązać się z zakładu. Kanalie! To jesteście ciekawi, co i dlaczego??


środa, 20 stycznia 2016

"Na imię jej Rose" - Christine Breen [Irlandzka opowieść z tajemnicą, kwiatami i skrzypcami w tle]

Leniwa niedzielajest moją ulubioną serią wydawniczą, jak na razie żadna książka z tej serii mnie nie zawiodła i ciągle mam ochotę na więcej. Te książki dostarczają mi niesamowitych przeżyć, emocji. Po każdą książkę sięgam z coraz większą ciekawością. Niestety oczekiwania też są coraz większe i towarzyszy im lęk, że tym razem, no kurczę, może nie uda się im sprostać. Gdy za oknem śnieg(który uwielbiam), równie chętnie sięgam po powieści właśnie z takimi okładkami, morze, letnia sukienka, plaża.  Chociaż te okładki w tej serii bywają zwodnicze, często za bardzo pogodną, optymistyczną okładką, kryje się trudna treść.

wtorek, 19 stycznia 2016

"Pąki lodowych róż" - Zbigniew Zborowski [książka z historią w tle, idealna na zimę]

 Rok temu z haczykiem przeczytałam pierwszą część – jak się okazało – sagi rodzinnej. Trzy odbicia w lustrze połknęłam jednym tchem, chociaż to lektura niełatwa. Gdy tylko się dowiedziałam o tym, że wychodzi kolejna książka autora, zapaliłam się jak dynia w haloween, a nie wiedziałam jeszcze, że to kontynuacja. Nawet blurb nie dał mi do myślenia, dopiero podczas lektury się zorientowałam. Uprzedzę pytania – lepiej czytać zgodnie z kolejnością, bo będziecie mieli zbyt wiele spojlerów. A szkoda, autor srodze bohaterów doświadcza, to trzeba z nimi przeżyć.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

"Jeden z możliwych światów" - Marcin Dolecki

No, mój Klarutek wrócił do domu, biedny, pokiereszowany, bieda taka, że aż serce pęka, ale chociaż mogę skupić się na czymś innym, niż co teraz mojej Maliźnie się dzieje. Jeszcze kilka ciężkich dni nas czeka, ale aby do przodu. Zaś dziś chcę wam opowiedzieć o książeczce, która może być naszym polskim małym odpowiednikiem Świata według Zoff, książki która mnie jako dziecko uwiodła i wprowadziła w świat filozofii. Niestety w mojej szkole filozofii nie było, a Matecznik, chociaż w liceum miał propedeutykę filozofii i to z samym, bardzo ważnym dyrektorem – z komunistycznego nadania – miał z tego przedmiotu jak najgorsze wspomnienia – dyrektora czytającego z zeszytu i samemu niewiele wiedzącego o co chodzi. Nie miał mnie więc, kto wprowadzić na drogę umiłowania filozofii. Umiłowanie, umiłowania wiedzy.

niedziela, 17 stycznia 2016

"Dziwna myśl w mej głowie" - Orhan Pamuk [Istambuł oczami sprzedawcy buzy]

Orhana Pamuka nie trzeba przedstawiać ludziom czytającym książki. No może tym młodszym jednak trzeba, bo kilka już lat minęło od kiedy turecki pisarz dostał Nobla i niektórzy mogli być wtedy za młodzi na emocjonowanie się takimi nagrodami. A był czas, gdy Nazywam się Czerwień było tak modne… no cóż wszystko przemija. I właśnie o tym opowiada nam Pamuk. Kiedyś zarywałam noce dla Nazywam się Czerwień nie uczyłam się, tylko czytałam, ciekawa byłam czy Dziwna myśl w mej głowie zaangażuje mnie tak samo. Zwłaszcza, że książka wpadła również w oczy Matecznikowi, aby uniknąć walki, trzeba było się spieszyć.

sobota, 16 stycznia 2016

"Gawędy o sztuce sakralnej" - Bożena Fabiani [sztuka to nie przypadkowe bohomazy]

Mam bardzo specyficzny gust jeśli chodzi o sztukę, ogólnie rzecz ujmując, wszystkie kolorowe kleksy, chaotyczne maźnięcia nie trafiają w mój gust. Jednakże na sztuce to się nie znam, coś tam czytam, coś mi się podoba…  a jednak jest we mnie ciekawość, a że zbliżały się święta, to uznałam, że akurat Gawędy o sztuce sakralnej, będą tematycznie idealnie pasowały. Jakże się zdziwiłam, gdy dowiedziałam się, że autorka nie jest historykiem sztuki, że nie uczyła się o tym na studiach i ten romans zaczął się jakby przypadkiem. No i najważniejsze, to nie są teksty z profesorskim zadęciem.

piątek, 15 stycznia 2016

"Ginekolodzy" - Jürgen Thorwald [ o kobiecym koszmarze]

Ku rozbawieniu niektórych lektura ta towarzyszyła mi podczas oczekiwania na kolędującego księdza. Zastałam ją w domu, gdy wróciłam z pracy a tak byłam jej ciekawa, że nie chciałam zwlekać ni minuty. Thorwald pisze tak, że człowiek martwieje, ma ciarki, przeżywa stan osłupienia a później przychodzi ta cudowna świadomość – jak wspaniale żyć w tych czasach, w czasach w których dentysta ma znieczulenie(znam rzeźnika, który nie używa, a jeszcze zdaje głupie pytania), w których nikt nie dźga na ślepo drutem, ani nie przypala rozżarzonym żelazem. Piękne czasy, cudownie jest żyć. Naprawdę.

czwartek, 14 stycznia 2016

Alan Rickman - nie żyje.

Mój najukochańszy aktor. Człowiek o głosie tak magnetyzującym, że aż hipnotyzował. Genialny Severus Snape, cudowny płk. Brandon. Aktor, który swoją grą po prostu czarował, był tak samo doskonały jako czarny charakter, jak i bohater romantyczny.


Nie ma go, przegrał walkę z rakiem i poszedł po wiecznego Oskara.

A mnie odechciało się czytać, będę oglądała Alana, owinięta w kołdrę!!!


Smutno mi

środa, 13 stycznia 2016

Harry Potter i Kamień Filozoficzny - Joanne Kathleen Rowling [ wydanie ilustrowane, dużo zdjęć, dużo kolorów, dużo zabawy]



Wbrew pozorom nie należę do pokolenia rosnącego z Haryym Potterem. Kamień filozoficzny, przeczytałam, zaczęłam czytać na piętnastych urodzinach koleżanki. Moje urodziny wypadały kilka dni później. Wprawdzie wcześniej Tata chciał mi kupić, ale akurat nie mieli i jakoś przepadło. Wciągnęłam się więc stosunkowo późno. Wiedziałam, że listu z Hogwartu nie dostanę. Byłam nastolatką, a jednak książka zawsze mnie wciągała, często do niej wracam i nigdy nie czuję się zawiedziona. Dlatego wiedziałam, że ilustrowane wydanie prędzej czy później do mnie trafi. No i prędzej trafiło. Delektowałam się każdą stroną tej książki, więc nieco mi zeszło. Jednak tak bardzo bym chciała mieć tom drugi. Chciałabym mieć też Pottera w wydaniu dla dorosłych, jak również jednorożca i większy pokój ; )
Dziś będzie mniej tekstu, bo o tej części już raz pisałam. Pooglądajcie ilustracje i ucieszcie oczy, a to tylko wybór. No i nie jestem dobrym fotografem.

wtorek, 12 stycznia 2016

"Róża i cis" Mary Westmacott (Agatha Christie pod pseudonimem)

Jak wiecie, albo i nie ; ), możecie niedowiarki zerknąć do tagów poniżej, jest to pisarka, której książek przeczytałam spooooro. Bardzo lubię prozę Christie. O jej obyczajowych powieściach, pisanych przez nią i to pod pseudonimem. Od słów pełnych sceptycyzmu, przez umiarkowane opinie aż po skrajny entuzjazm. Przyszła pora, żeby się przekonać na własnej skórze. Trochę z tym zeszło, bo moi domownicy zafascynowani nowymi wydaniami, zajumali mi książki, oczywiście do tego się nie przyznali, a ja biegałam jak snajper po Stalingradzie i tylko szukałam, ale w końcu się udało!

niedziela, 10 stycznia 2016

Podsumowanie roku 2015 part II

W święto Trzech Króli zaczęłam podsumowywać moje lektury z 2015 roku,  uznałam, że najlepiej będzie gdy podzielę wpis na pół, bo inaczej chyba jeszcze nie zapoznalibyście się z tym podsumowaniem. Jakoś tak wszystko idzie mi, jak po grudzie. Teraz też miliard rozgrzebanych książek i brak weny na cokolwiek. Chociaż tyle dobrych książek, tak dużo... Może się przełamię, więc oglądając jeden z ulubionych filmów bolly, przystępujemy do drugiej i ostatniej części podsumowania 2015 roku... 

Posłuchajcie...
o drugiej połowie z 243 książek 2015 roku.

piątek, 8 stycznia 2016

#87, ale stos pierwszy w tym roku.

Zaczynamy  od nowego roku. Coś tam przyszło w grudniu, pod koniec roku, ale uznałam, że zaczniemy z czystą kartą. Ja zobaczycie, w Nowym Roku listonosz mnie nie rozpieszcza, a i ja portfel trzymam na postronku!! Co on chwyta coś i leci do kasy, to ja go prrrrrr i hamujemy mój drogi.

Dlatego dziś krótko. 

(jak klikniecie fotkę, ona zroooobi się duuuża)

czwartek, 7 stycznia 2016

"Morderca bez twarzy" - Henning Mankell [ pierwsza z cyklu o Kurcie Wallanderze

Jedną z mocniejszych lektur końca 2015 roku były Grząskie piaski, już wtedy sobie obiecałam, że nadrobię prozę Mankella. Jeszcze na studiach, a więc ładnych parę lat temu, w oczy rzucił mi się serial z Kurtem Wallanderem, wtedy kupiłam jeden ze środkowych tomów, a że najlepiej zaczynać od środka, to książka czekała spokojnie aż zbiorę wcześniejsze tomy. Rok temu biedronka uszczęśliwiła mnie promocją i tak weszłam w posiadanie pierwszego tomu. Tomy kieszonkowe, wiec zapoczątkowały trzeci rząd na jednym z regałów, a ja nie miałam weny do skandynawskich kryminałów. Postanowiłam się zabrać za niego teraz, bo w wyzwaniu miałam przeczytać coś z literatury skandynawskiej, pomyślałam, że po tych romansach, książkach łzawych, pora na mrożący krew w żyłach kryminał. I zawiesiłam się.

środa, 6 stycznia 2016

Literackie zachwyty i książkowe bełty. Podsumowanie 2015 roku - przybywaj! part. 1

Zbieram się i zbieram na podsumowanie roku 2015 : P ale a to praca mnie pochłonie, a to się zaczytam, a to wychodzę z domu na dłużej. Jednak tradycji stać się powinno zadość i powinnam zamknąć ten upływający rok podsumowaniem, bo działo się sporo... dużo i dobrze. Były książki wspaniałe, zapierające dech w piersi, ale i książkowe bełty, które wychodziły bokiem, a nawet nosem.

Posłuchajcie.


wtorek, 5 stycznia 2016

"Królowie przeklęci. Tom II" - Maurice Druon ["Prawo mężczyzn", "Wilczyca z Francji"]

Drugi tom wznowionej przez Wydawnictwo Otwarte serii o Królach Przeklętych, gdy tylko zawędrował pod mój dach wzbudził zachwyt. Te książki są tak pięknie wydane, że po prostu cieszą oko. Szkoda, żeby cieszyły tylko mnie, więc chyba wyniosę dwa tomy(czekam cierpliwie na kolejny), do pokoju gościnnego. Moim zdaniem  ta seria była świetnym patentem, żeby zainteresować młodych historią, pokazać, że nie musi być nudno. Nie wiem, czy ten styl przemówi do współczesnych nastolatków, a moja Siostrzenica tak nie lubi czytać, że nawet nie mam co jej podsuwać. Prawdziwa Gra o tron? Dosłownie!

poniedziałek, 4 stycznia 2016

"Nawiedzony hotel" - Wilkie Collins

Nie tak dawno czytałam książkę „Detektyw w krainie cudów”, autor bardzo kompetentnie opowiadał o początkach powieści detektywistycznej, o kryminałach, o autorach, którzy rozwinęli ten gatunek i doprowadzili go do perfekcji. Wśród nich wymienia się Wielkie Collins, autora, którego jedną już książkę poznałam. Był to wspaniały kryminał retro. Gdy zobaczyłam zapowiedź następnego wznowienia, bardzo się ucieszyłam, chociaż z nieznanych mi w sumie powodów, książka długo czekała na czytanie. Jednak jak to mówią – lepiej późno niż wcale. I oto jestem.

"Książę Karol. Serce króla" - Catherine Mayer [Wieczny następca tronu; wrażliwiec, czy zimny drań?]

Biografie, ach biografie. Lubię czytać życiorysu ludzi. Gdy kogoś znam, a biografia jest rzetelną opowieścią a nie brukowcem, tym chętniej czytam. W domu śmiejemy się z księcia Karola, to znaczy w sumie ze znajomymi też drzemy łacha. Bo popatrzcie – facet ma siedemdziesiątkę na karku i od 65 jest następcą tronu – no frustrujące. Jako młodzian nie grzeszył urodą(kojarzył mi się z Draculą), małżeństwo z Dianą, postawiło go na długo w pozycji niewierny mąż i zimny drań. A ja nie lubię mieć o kimś niepełnego zdania. Uznałam, że ta książka ucieszy mnie, Matkosia i znajomych lubiących biografie.

niedziela, 3 stycznia 2016

"Ostatni list od kochanka" - Jojo Moyes [ upłakałam się, zarwałam noc i się zachwyciłam]

Jeśli pierwsza książka przeczytana w tym roku ma być wróżbą, to czeka mnie wspaniały literacko rok. Rok wzruszeń i zachwytów, rok upajania się słowem, przeżywania wielkich emocji. Sama sobie zazdroszczę. A miało nie być tak pięknie. Lekturę Ostatniego listu od kochanka odkładałam, nie wiem czy decydowała o tym różowa, landrynkowa okładka, czy romansowy tytuł, czy może fakt, że pierwsze akapity mnie nie porwały… Jednak mając ochotę po lekturze Czas pokaże, na książkę pełną miłości, perturbacji, motylków i wzruszeń, wiedziałam, że wybór będzie pomiędzy dwoma książkami Moyes, z serii Leniwa Niedziela. Ponieważ Ola!! Tyle razy namawiała na ten Lista, złamałam się i zaczęłam czytać. Znowu, początek mnie nie zwojował, ale się zaparłam. Nie mogę porzucić pierwszej książki w roku!!! Skończyłam o drugiej w nocy, zapłakana, bezsenna, pełna myśli i absolutnie zachwycona. I przyznam się, do bycia afektowaną, sentymentalną idiotką – nie wiem jak wczytam się w coś innego. Ustawy!!! Przybywam ; )


piątek, 1 stycznia 2016

Ostatnie podsumowanie miesiąca, z 2015

Grudzień jako miesiąc jest po macoszemu jest traktowany. Pod koniec miesiąca wszyscy biorą się za podsumowanie roku, robią wielkie plany, a kto podsumuje miesiąc? Przecież last but not least. U mnie to trochę tak wygląda,  bo z czytanymi książkami kiepsko. Dużo pracowałam, kursowałam do pracy, do Lublina, pierwszy raz nie tranzytem odwiedziłam Radom. Nie kupiłam żadnej książki : D
Ale czytałam stosunkowo mało, chociaż i dobre książki wskoczyły na tapet!