Włoski noblista spieszy na ratunek „diabelnej” córce papieża.
Lukrecja była dzieckiem kardynała Rodrigo de Borgii, późniejszego papieża Aleksandra VI, i jednej z jego luksusowych kurtyzan. Otrzymała staranne wykształcenie, miała być dobrze wychowaną panienką. Miała 12 lat, gdy po raz pierwszy posłużyła ojcu do osiągnięcia politycznych celów. Wydał ją za mąż i był świadkiem nocy poślubnej. Z pierwszym mężem sam ją rozwiódł, drugiego zamordował, na trzeciego wybrał kobieciarza i syfilityka. Mimo przeciętnej urody stała się symbolem rozbuchanych żądz erotycznych i rozwiązłego stylu życia. Oskarżana o kazirodcze stosunki z ojcem i bratem nazywana była „największą kurtyzaną Rzymu”. Lukrecja od zawsze fascynowała artystów, to im zawdzięcza wizerunek kobiety demonicznej. Taką znamy ją z głośnego serialu Rodzina Borgiów, który Dario Fo zaatakował jako „skupiony wyłącznie na seksie i graniczący z pornografią”. Maestro staje w obronie Lukrecji. Swą książkę oparł na źródłach, m.in. na autentycznych listach córki papieża. Odnalazł w nich raczej kobietę łagodną, uwikłaną w okrutną grę ojca i odważną niż femme fatale. To jej – po raz pierwszy w dziejach − oddaje głos w swojej mistrzowskiej powieści.
Oj
coś pecha ma ta książka, miałam ją opisać przed Targami, a nie zdążyłam,
później tak mnie dopadło przeziębienie, że ciężko było mi zebrać myśli… później
kolokwium i nadal choroba, ale teraz się zaparłam. Muszę się zebrać i napisać.
Pech jest adekwatny do pecha jakiego ma Lukrecja Borgia jeśli chodzi o jej
postrzeganie w kulturze i historii. Oj kobiety naprawdę nie mają lekkiego
życia, sprzedawane, zagrywane jak dobra karta i tak później lądują, albo na
cmentarzu zapomnianych, albo przypina się im łatkę nierządnicy i wiedźmy. Gdy
serial Rodzina Borgiów święcił
tryumfy, również i ja skusiłam się na kilka odcinków, bo i mój brat bodajże,
mnie namawiał, reklamował mi serial, że taki dobry i że warto, zwłaszcza, że
lubię historię. O Borgiach nie wiem wiele – w Dwunastu pracach Poirota są wspomniani, oczywiście jakieś tam
podstawy są mi znane, ale przez książkę Puzo nie przebrnęłam – wolę Ojca chrzestnego.