Marcowy trup z półki wymagał o wiele więcej skupienia niż zakładałam, a na pewno więcej niż mogłam dać z siebie na tygodniu, uznałam że zasypianie po kilu stronach jest destrukcyjne dla mojej czytelniczej dyscypliny i postanowiłam sięgnąć po wyczekiwaną premierę lutego czyli kolejną książkę Ali Hazelwood. Autorkę odkryłam przypadkiem parę lat temu i jest jedną z moich ulubionych autorek, poluję na każdą jej książkę(prócz zbioru opowiadań). Dla Ali łykam nawet angielski tytuł. I oczywiście okazało się, że wciągnęła mnie niezawodnie. Chociaż opis jest nieco zwodniczy.