Ciężko
jest zadebiutować, łatwo napisać jedną książkę i ją wydać. Jednak prawdziwy
literacki debiut, który ruszy literacki świat, poruszy czytelników, to już
grubsza sprawa. Scott Stambach bierze na warsztat historię trudną, chore
dzieci, szpitale, brak nadziei i powolne umieranie, to ostatnio tematy modne.
Wiadomo, że taka książka się sprzeda, że wszyscy powiedzą, że wspaniała, bo
chore dzieci nie mogą nie być siewcami głębokich zdań i odkrywcami
przedwiecznych prawd.
Bohaterem debiutanckiej powieści Scotta Stambacha jest Iwan Isajenko, zdeformowany fizycznie siedemnastolatek o błyskotliwym umyśle i upodobaniu do wisielczego humoru, od urodzenia mieszkający w Szpitalu dla Ciężko Chorych Dzieci w Mazyrzu na Białorusi. Ponieważ każdy dzień w tym miejscu wygląda tak samo, dla zabicia nudy Iwan namiętnie czytuje książki i wszystko zamienia w grę, manipulując zdarzeniami oraz ludźmi. I dopiero pojawienie się nowej pacjentki wywraca jego spokojny, poukładany świat do góry nogami. Początkowo Iwan nie darzy Poliny sympatią. Dziewczyna podkrada mu książki. Niszczy ustalony od dawna porządek dnia. I na dodatek jest piękna. Niechęć szybko ustępuje jednak miejsca ciekawości, aż wreszcie między dwojgiem młodych ludzi rodzi się uczucie, o którym żadne z nich nie śmiało nawet marzyć. Teraz Iwan, który dotąd starał się tylko jakoś przetrwać, odgrodzony od świata murem obojętności, zaczyna pragnąć od życia czegoś więcej. Pragnie, by Polina żyła…Historia Iwana to wzruszająca opowieść o odnajdywaniu nadziei w najbardziej nawet niesprzyjających okolicznościach. Czytelnik długo nie jej zapomni.
Iwan
Isajenko, którego dziennik czytamy, całe swoje życie spędził w Mozyrzu(w blurbie jest literówka)
na Białorusi w szpitalu dla dzieci ciężko chorych. Kaliber tych chorób jest
różny, od dziurawych serc, które dwa razy w roku łata amerykański lekarz,
przywożąc Iwanowi piłki basebolowe z autografem, poprzez białaczkę, po ciężkie
deformacje, często wywołane napromieniowaniem po wybuchu w elektrowni atomowej.
Iwan ma ciężką deformację, tak jakby urodził się z połową ciała tylko. Po jego
urodzeniu, matka podrzuciła go pod drzwi cerkwi i tak trafił do Mozyrza Gdy
zaczyna pisać dziennik ma siedemnaście lat, przez całe swoje życie stał się
mistrzem przemyśleń, obserwacji. Jego życie nie ma nadziei, więc zamienia je na
grę. Wszystko się zmienia, gdy na oddział przyjęta zostaje córka muzyka ze
Lwowa, który wraz z żoną zginął w wypadku autobusu, gdy wracali z Odessy,
szukając nowej terapii dla Poliny. Bo Polina ma białaczkę, no i po śmierci
rodziców została sama.
Wiecie
jak wyglądają szpitale w Polsce? Nic radosnego. To wyobraźcie sobie jak wygląda
szpital w poskomunistycznej Białorusi, gdzie nie ma nadziei, gdzie przetrzymuje
się dzieci, aż umrą, nikt ich zasadniczo nie próbuje leczyć. Leżą, zawodzą,
wpatrują się w sufit. Za jedyną dobrą wróżkę robi pielęgniarka, która nie miała
z mężem dzieci, on umarł, a teraz traktuje pacjentów jak dzieci. Reszta ma ich
w nosie, zapisuje im leki, tak by nie kosztowało to za wiele, żeby zgadzały się
finansowe raporty i zasadniczo o nich nie dba. Więc ta książka jest tak
przygnębiająca.
Mnie
nie zachwyciła ani Gwiazd naszych wina
ani Oskar i Pani Róża, ta książka za
to trafiła do mnie okrutnym realizmem, chorą fizjologią, świadomością
nieuchronnego końca. Pokazała, że nie ma czegoś takiego, jak sprawiedliwość
losu i że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Ta powieść po
prostu boli. Mimo tego egzystencjonalnego cierpienia, warto, nie umiem
wytłumaczyć dlatego, ale naprawdę warto ją przeczytać
książka recenzowana dla portalu Z kamerą wśród książek
Oskar i Pani Rpża mnie oczarowało, ale Gwiazd naszych wina wcale. Tę książkę mam na czytniku i zainteresowała mnie po pierwszej zapowiedzi, ale zbiera różne opinie, bardzo skrajne :)
OdpowiedzUsuńO a ja do tej pory się nie spotkałam z innymi tekstami, z ciekawością poszukam
UsuńJak się czyta twój post to już się czuje ból.....
OdpowiedzUsuńW takim razie dobrze, że książka czeka na czytniku. Mnie również "Gwiazd naszych wina" niczym nie zaskoczyła, zdecydowanie lepiej wspominam "Oskara i Panią Różę". To straszliwie trudna tematyka, ale jaka ważna...
OdpowiedzUsuńNiestety, chore osoby zawsze będą miały pod górkę. Bo jeśli już ktoś się nimi zajmie to ten ktoś kiedyś umrze a chory zostanie sam, zapomniany, w jakiejś placówce gdzie jest pozostawione same sobie... Okrutne, ale takie jest życie.
OdpowiedzUsuńJa jutro planuję zacząć lekturę. Ciekawe, jak odbiorę książkę.
OdpowiedzUsuń