Strony

poniedziałek, 30 listopada 2015

"Emma" - Jane Austen [ jak się ma pieniądze, to można być starą panną]

Gdy przeczytałam pierwszy punkt Bookathonowego wyzwania od razu wiedziałam, że któraś książka z serii Angielski Ogród będzie jak znalazł, a padło na Emmę, chociaż robiłam powtórkę tej powieści, raptem rok temu. A jednak ja wciąż i wciąż powtarzam, że lubię książkowe repety, bo za każdym razem coś innego rzuci mi się w oczy, inny szczegół mnie zaczaruje, wiec chociaż nie robię powtórek Austen co miesiąc, to jednak, co roku… może to stać się nową tradycją. A Emmę czytam raptem trzeci raz, chociaż wydaje mi się, że znam ją tak doskonale, bo już tyle razy oglądałam różne jej ekranizacje. Chyba najbardziej polecam mini-serial, jest najwierniejszy, chociaż gdy pierwszy raz go oglądnęłam… mało nie dostałam zawału.

niedziela, 29 listopada 2015

"Żelazne damy" - Kamil Janicki [ gra o tron w kobiecym wydaniu]

Cieszę się, że od jakiegoś czasu panuje taka moda, że przedstawia się historię z punktu widzenia kobiet. Do tej pory pomijane, zapominane i przemilczane, teraz dochodzą do głosu. Jedna z pierwszych takich książek w Polsce napisał i wydał właśnie Kamil Janicki, opowiadała o I Damach II RP i szczerze mówiąc, trochę mnie zawiodła, ale ja mimo wszystko lubię tę serię i kompletuję je pilnie. Nie jestem ani znawcą średniowiecza, ani też nie fascynują mnie pierwsze władczynie Polski, dopiero ta książka mi uświadomiła, że nie zafascynowały mnie może dlatego, że nie miały szans, jest o nich tak mało. Poza wzmiankami w podręcznikach, tak mało o nich wiem. Dobrawa, czy Oda, no tak niewiele o nich słyszałam.

sobota, 28 listopada 2015

"Tchnienie śniegu i popiołu" - Diana Gabaldon [poczytajcie sami]

Już szósty tom, a przecież jeszcze nie minęło pół roku od kiedy zaczęła się moja przygoda z Dianą Gabaldon. Jeszcze dwa tomy i będzie koniec. Nie przypuszczałam, że doczytam do tego momentu, a jednak wewnętrzny imperatyw i jednak taka zwykła, ludzka ciekawość były silniejsze niż wszystko. Teraz oczywiście będę oczekiwała dwóch ostatnich części. Chociaż to opasłe tomiszcza, zagrażają moim regałom oraz integralności mojej czaszki. Ale co tam czaszka, ciekawa jestem jak to się skończy.

piątek, 27 listopada 2015

"Dożywocie" - Marta Kisiel [czy można być za starym na młodzieżowe książki?]

Laudacje jakie słuchałam na temat Dożywocia sprawiały, że książka chodziła za mną jak cień. Im więcej o tej książce czytałam, tym bardziej się bałam, bo ja nie lubię książek, które w zamyśle mają sprawić, że popłaczę się ze śmiechu, ani fantastyka nie jest moim gatunkiem, młodzieżą nie jestem od ładnych paru lat i ta moja stara dusza. No książka miała ciężkie warunki, żeby zdobyć moje serce. Co z tego, że poznałam Autorkę i jest super babeczką? No dobra dwie, ważne Polecaczki bardzo lobbowały za tą książką i jak wrzuciłam na FB zdjęcie, że czytam uaktywniły się Dożywociofilki. Bałam się i już.

czwartek, 26 listopada 2015

"Mamifest" - Linda Green [ zarwana noc, płacz i cała masa ciepła]

Będzie chaotycznie. Skończyłam książkę o trzeciej nad ranem, a miałam jeno kilka rozdziałów poczytać i dla odmiany iść spać wcześniej. Tak wiem – żart stulecia. Przeczytałam kilka książek z serii Leniwaniedziela, żadna mnie nie rozczarowała, większość wciąż czeka na półce, ale to co zrobił ze mną Mamifest o ludu… to piękna książka. Zadawałam sobie pytanie podczas lektury, po co ludzie czytają książki? Bo nie szukając odpowiedzi, tych można poszukać w encyklopedii, jeśli czytamy by uwierzyć, by mieć siłę i nadzieję, to Mamifest jest idealna. Dziwię się, że tak o niej cicho, bo jest naprawdę wyjątkowa.

środa, 25 listopada 2015

"Tajemnica domu Helclów" - Maryla Szymiczkowa a właść. Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński [drobnomieszczaństwo na tropach zbrodni=

Ach och i o ironio miałam napisany cudowny tekst, a tutaj masz, komputer mi się powiesił na kablu bezprzewodowym. Wiem, że nie chcecie słuchać o moich problemach informatycznych, a co mam do powiedzenia o TYCH Helclach? Oj powiem wam, że chodziłam wokół tej książki. Tyle osób mnie zachęcało, obiecywało że ta książka mnie zachwyci. Wprawdzie usłyszałam też tekst że wielką zaletą tej książki są opisy Krakowa, tego sprzed lat. Niestety wbrew zamysłom interlokutora, to mnie raczej przestraszyło i odepchnęło, bo jakkolwiek Kraków lubię, tak nie jestem aż takim koneserem i nie znam tego miasta aż tak. W końcu własne, wysokie oczekiwania zaczęły mnie przerażać. Serio! Ta książka wszystkich zachwycała, jakieś promile, nie dały się porwać tej opowieści, ale tak to była jedna wielka laudacja. Bałam się… bo zwykle przy takich oczekiwaniach, wszystko się sypie i pęka jak balonik. 

wtorek, 24 listopada 2015

"Zimowa opowieść" - Stephanie Laurens [pachną mandarynki i coraz bliżej święta]

Do Bożego Narodzenia został równo miesiąc. Na razie próżno szukać śniegu w Kasiuczkowie, nad czym zresztą bardzo ubolewam, bo nic tak nie wprawia mnie w świąteczny nastrój jak prószący śnieg i migające kolorowe światełka. Wtedy aż chce się słuchać kolęd, zagniatać ciasto, sprzątać, myć rodową porcelanę no i przede wszystkim, chce się czytać świąteczne książki Co roku obiecuję sobie, że więcej tych historii z gwiazdką w tle wskoczy na tapet, ale w tamtym roku miałam jedne z najgorszych świąt w życiu, więc nie dał rady tego podłego nastroju przebić, nawet największy zapas świątecznych czytadeł. Może w tym roku będzie lepiej. Proszę trzymać kciuki! Tym bardziej, że zaczyna się obiecująco.  No i są już mandarynki, a jak mandarynki to o zapach świąt : P

poniedziałek, 23 listopada 2015

"Wojciech Kossak. Malarz polskiej chwały" - Arael Zurli [duma na płótnie]

Nie jestem historykiem sztuki. Malarstwo lubię, ale to stare, właśnie Kossakowie się łapią, bo te wszystkie nowoczesne bohomazy, na których cztery plamy i jedna kropka, mają wyrażać geniusz malarza, zupełnie do mnie nie trafiają. Lubię chodzić do Muzeum, oglądać obrazy, ale sama, bez popędzającej mnie wycieczki. Ja i malarz. W taki intymny kontakt weszłam między innymi z Kossakiem, wiele lat temu. Zobaczyłam jego najwspanialsze dzieło, kość niezgody i naprawdę poruszający obraz(wybieram się do mojego regionalnego muzeum bo akurat ma być wystawa o Kossakach). Otóż zobaczyłam obraz, do którego miałam zawsze sentyment i rodzinny i patriotyczny, mianowicie Panoramę racławicką, stałam, patrzyłam i łzy płynęły mi z oczu. Wtedy pokochałam Wojciecha Kossaka.

niedziela, 22 listopada 2015

"Dar morza" - Diane Chamberlain [jak ważna jest w prawda, wiedza o pochodzeniu]

Nadal nie dysponuję czytnikiem na który wciąż mi szkoda pieniędzy, wolę testować wytrzymałość fundamentów, ale są takie autorki, które sprawiają, że ja jednak mam ochotę na ebooka i przełamuję mój konserwatywny upór. Dodatkowo mój kręgosłup był wdzięczny, że do pociągowego czytania nie wybrałam np. biografii Hitlera. Chmberlain to moja miłość od pierwszego zaczytania, jedynie Dobry ojciec nieco mnie zawiódł, ale na każdą książkę czekam z wypiekami na twarzy. Ta leżała mi w programie do ebooków i wołała, uznałam, że teraz, albo nigdy. Uznałam, że będzie to lektura podróżna, wczoraj; Lublin i pociąg, mpk, dziś pociąg, mks, praca. W pracy się ze mnie śmiali, że siedząc w gwarze na przerwie wyłączam się i czytać, ale jeśli ktoś zaczął chociaż tę książkę – zrozumie. Wciąga… jak tytułowe morze. I nigdy nie wiadomo co z siebie wyrzuci.

sobota, 21 listopada 2015

"Aleksander I. Wielki gracz Car Rosji - Król Polski" - Andrzej Andrusiewicz [bicz boży na Napoleona]

Jednąksiążkę Andrzeja Andrusiewicza czytałam rok temu, również była poświęcona Rosji i Romanowom, ale była to kompleksowa podróż przez wszystkich zasiadających na rosyjskim tronie władcach z dynastii Romanowów. Tym razem skusiłam na biografię bohatera o którym słyszałam – no kto nie słyszał o pogromcy Napoleona, ciemiężycielu Polaków. Wiedziałam o nim o tyle o ile, raczej mniej niż więcej, więc z głodem wiedzy skierowałam się ku książce autora, który raz już mnie zachwycił, wiedzą, stylem.

piątek, 20 listopada 2015

"Nieznajomy mąż" - Holly Peterson [te kuszące, piękne okładki - recenzja książki]

Bardzo lubię powieści obyczajowe, gdy mam dosyć całej historii, biografii, kryminałów, tęskni mi się za opowieściami o ludziach i ich życiu. Tak się składa, że zwykle takich dobrych opowieści szukam w Świecie książki, zwykle celuje w nich seria Leniwa niedziela, ale nie tylko. Gdy książka leżała już na biurku, niefortunnie natknęłam się na kilka negatywnych recenzji. Bardzo się stropiłam i z tego powodu książka poleżała sobie chwilę i czekała na swój czas. Zaczęłam sobie podczytywać, aż w końcu porzuciłam inne zajęcia i skupiłam się tylko na tej opowieści.

czwartek, 19 listopada 2015

"Pani mi mówi niemożliwe..." - Marek Grechuta [ obudź we mnie pokłady wrażliwości, daj mi tomik wierszy]

Bardzo rzadko czytam wiersze. Prawdziwa poezja kończy się dla mnie na romantyzmie. Jednak Marek Grechuta to artysta na którym się wychowałam.  Jedną z pierwszych płyt jakie dostałam to była właśnie Marka Grechuty. Pamiętam jak po wyjściu ze szpitala zasłuchiwałam się jego muzyką, wiele z nich wtedy odkryłam. Nie wiem, czy będę umiała pisać o poezji, z którą mam taki problem, że po maturze z polskiego mam alergię na odczytywanie co poeta ma na myśli. Dla mnie – poezja ma sens jeśli uderza w czułą strunę naszej duszy, jeśli zalewa nas ocean uczuć. Czasami jest to smutek, czasami radość, w innej chwili rozbawienie, czy zaduma, a wszystko finalnie miesza się i tworzy przypływy i odpływy. A to wszystko miałam, podczas lektury Pani mi mówi niemożliwe…

środa, 18 listopada 2015

"Święci codziennego użytku" - Szymon Hołownia [ o świętych na każdy dzień i na każdy problem]

Książkę o świętych Hołownia zapowiadał od bardzo dawna. Gdy wzięłam ją do ręki zrozumiałam dlaczego tak długo na nią czekaliśmy, otóż Szymon Hołownia jest zafascynowany tematem. Niektórzy się jarają butami, torebkami,  inny architekturą a Szymon Hołownia przyjaźni się ze świętymi. Znanymi bardzo, jak i zapomnianymi, niedocenionymi. Ta książka jest idealna na listopad, który zaczyna się dniem Wszystkich Świętych. 1 listopada jest dniem również tych o których nie wspomina Kościół z imienia. I również tym tropem idzie Szymon Hołownia. Fascynująca opowieść o ludziach nietuzinkowych.

wtorek, 17 listopada 2015

"Walizka pani Siclair"- Louise Walters [na dnie walizki wspomnień]

Książkę Walizka pani Sinclair wskoczyła do torebki jako lektura podróżna. Jej objętość czyni z niej idealną książkę, do czytania w podróży. A treść, a treść idealnie wpisuje się w jesień, w całą tą melancholię, która nas otacza, gdy nastają deszczowe dni. Uwielbiam powieści, w których autor nie stawia tylko na dynamiczną akcję, ale operuje słowem, uczuciami, jak malarz światłocieniem. Każda rodzina ma jakieś sekrety, czasami zastanawiam się czy powinno się je odkrywać, czy mamy prawo grzebać w przeszłości naszych bliskich, skoro oni postarali się, aby pewne sprawy zostały ukryte. Czy nasze prawo do wiedzy, przebija prawo do intymności?

poniedziałek, 16 listopada 2015

"Historia Polski 2.0: Polak potrafi, Polka też... czyli o tym, ile świat nam zawdzięcza" - Jan Wróbel, Ewa Wróbel [dowcipnie i inaczej o historii]

Mam wielką awersję do książek, które obiecują mi, że zapłaczę się ze śmiechu. Z zasady ich nie tykam. Rzadko się na nich śmieję, zwykle jestem sfrustrowana. Gdyby nie przypadek, ta książka nie trafiłaby pod moją strzechę, nie wiem czy byłabym z tego powodu szczęśliwa – raczej nie. Bo książka jest ciekawa, zwłaszcza dla osób, które nie parają się historią, ale chcieliby tego bakcyla złapać, może akurat w tej książce znajdą coś, co będą chcieli zgłębić i tak po nitce – do kłębka.
Niepokojące jest jednak to, że humor, który miała mi ta książka poprawić, zważył się, gdy na początku przeczytałam o jednym z bohaterów, który  na przełomie XIX i XX wieku wyjeżdża do stolicy Rosji – Moskwy… Już momentalnie książka staje się pozycją tylko dla mnie i nie pożyczę jej nikomu z tego względu, że nie zwykłam pożyczać książek z błędami. No przykro… A jeden z autorów uczy historii.

niedziela, 15 listopada 2015

"Pamiętnik" Nicholas Sparks [kultowa opowieść o miłości]

Pewnie nie uwierzycie, ale gdy poszłam na studia, to panowie, a zwłaszcza jeden kolega byli bardziej zafiksowani na punkcie łzawych filmów o miłości niż moje koleżanki. Gdy dowiedział się, że lubię taki gatunek, zachwalał mi Pamiętnik będący ekranizacją powieści Sparksa. Z autorem miałam już do czynienia, bo kilka książek było u mnie w bibliotece i lubiłam je czytać. Tylko w rozsądnych ilościach bo inaczej zasładzają. Niestety onegdaj nie zrobił na mnie film wielkiego wrażenia i już nawet nie pamiętam czy czytałam książkę, czy nie… Film powtórzyłam sobie dopiero w tym roku, taką miałam awersję. I cóż… spodobał mi się, bardzo. Dlatego, gdy zobaczyłam zapowiedź serii książek tego autora, poczułam że to znak. Zapaliłam się i uznałam, że to świetna okazja by sobie przypomnieć te książki, niektóre przeczytać pierwszy raz. Kupiła – 6.99 tanio, jak na książkę ładnie wydaną, solidnie.  Zaczęłam czytać mając w głowie film, bohaterów, konkretne sceny.

sobota, 14 listopada 2015

"Królowa lodów z Orchard Street" - Susan Jane Gilman [powieść, jak sorbet cytrynowy]

Ach!! Uwielbiam lody!! Dla mnie jest to deser nie tylko na lato. Właściwie w lecie najrzadziej je jadam. Zwykle, w środku zimy, wyciągam przyjaciółkę i wsiadamy w MPK i jedziemy po lody do supermarketu na drugim końcu miasta, bo tam mają. Zawsze. Wielkim zagrożeniem dla okolicznych sufitów, stało się wprowadzenie moich ukochanych lodów do oferty marketu obok mojej pracy, a później do sklepu u mnie na wsi. A później przyszło lato i lodów mi się odechciało.  Teraz znowu się ochłodziło… a ja naprawdę kocham lody. Czy mogłam się nie skusić na książkę o tak cudownej okładce? Abstrahując od tego loda na bruku, to ta soczysta zieleń  ten brązowy fartuszek spod którego wygląda haft richelieu. Poezja. Okładka sugerowała mi lekką powieść, która w towarzystwie lodów, albo czekolady(tej jestem mniejszą fanką) zapewni mi idealne popołudnie. Słodkie i doskonale odprężające. Tymczasem opowieść z początku XX wieku, która przeprowadzi nas przez  lata i dekady,  trudne i w życiu bohaterki i w skali globalnej, nie jest słodka… jest jak sorbet cytrynowy… potrafi nieźle schłodzić i skwasić minę. Co nie zmienia faktu, że jest pyszny : P

piątek, 13 listopada 2015

"Na drugie Stanisław. Nowa księga imion." - Jerzy Bralczyk, Michał Ogórek [Imię to człowiek, istniejemy gdy się nazywamy]

Tak się złożyło, że moja rodzina nie zdradza inklinacji do dziwnych imion. Wyłączywszy przypadek cioci-babci, to moi krewni mają imiona normalne, takie które były normalne za ich czasów i do dziś jakoś się bronią. Obie moje babcie to Józefy, dziadek Piotr i Mieczysław, Tatko i Matek też w normie, tylko siostra babci – Teodozja. Pradziadkowie mieli niesamowitą fantazję…  Długo myślałam, że ona Teodora zwie się bo zdrabnia się ją Dozia. Do dziś przeżywam Teodozję… Mnie nazwać chcieli Zdzisławą, co wpędziłoby mnie do grobu… Tak – mam hopla na punkcie imion, imię to człowiek, potrafi sprawić, że ktoś już na wstępie ma przegwizdane, np. taki Mietek, wyobrażacie sobie prezydenta Mietka? Z drugiej strony, zwykle stosunek do osób je noszących określa stosunek do imienia i tak, imię może być piękne, może kiedyś nam się bardzo podobało, ale jeśli jakaś Beata odbiła nam chłopaka, to córki tak nie nazwiemy. W imionach jest siła, w końcu istnieje to co nazwane… dlatego z taką radością przyjęłam zapowiedź książki Na drugie Stanisław, w której panowie Bralczyk i Ogórek biorą na tapet imiona… miałam przy tym nadzieję, że mają podobny do mojego stosunek do tych nowych wydziwionych. Bo… Mamusiu i Tatusiu, gdybyście mieli mnie nazwać Dżesiką, to chyba wolałabym być Zdzisławą, na pewno wolałabym nią być. Zresztą, do dziś nią bywam…. I nie!! Nie Zdzicha, jak już to Dziunia : P

czwartek, 12 listopada 2015

"Umierasz i cię nie ma" - Mariusz Ziomecki [makabryczna zbrodnia na Zalewie Zegrzyńskim]

Mój dom owładnęła żądza mordu. Bynajmniej nie chodzi o to, że hasamy po chaupie naszej galicyjskiej z niebezpiecznymi przedmiotami. Otóż ja i Pani Matka wsiąkłyśmy kryminały. Rodzicielka jest do tego stopnia bezczelna, że kradnie mi moje książki. Pan Ociec niewzruszony, nadal uważa, że wszystkie dobre kryminały przeczytał za młodu i nihil novi sub sole, teraz zabrał mi najnowszą pozycję Reginy Brett. No, ale my baby czytamy krwiste kryminały, co to się stało z tym światem. Książka Umierasz i cię nie ma, trafiła do mnie, jak się okazało post factum za sprawą niewiasty, którą uwielbiam, która mnie inspiruje i jest mi wzorem. Jak ja się cieszę, że o mnie pomyślała, bowiem książka wciągnęła mnie jak bagno. Ostatnio wprawdzie jak czytam kryminały, to szukam tych retro, ale okazuje się, że polski, współczesny kryminał może mieć wszystko czego szukam i zapewnić dobrą rozrywkę.

środa, 11 listopada 2015

"Polskie złudzenia narodowe" - Ludwik Stomma [patriotyzm, to nie tylko krzyczenie "Polska jest najważniejsza", to mądrość i samoświadomość]

Z Polską historią, nierozerwalnie związana jest martyrologia. Polacy chyba lubią przegrywać, lubią cierpieć, uwielbiają tym cierpieniem się rozkoszować i zwielokrotniać je do monstrualnych rozmiarów. Sama zgłębiając historię, czytając opracowania, dawałam się wciągać w to umartwianie. Dziś mało co wkurza mnie tak jak hasło, że jesteśmy Chrystusem narodów, a wszyscy zmówili się, aby nieszczęsną Rzeczpospolitą stłamsić i upodlić. Wyciąganie pretensji tylko nam szkodzi. Lubowanie się w tragicznych dziejach, nie przynosi nic dobrego. Wyrywkowe czytanie historii i dopasowywanie jej do swoich tez jest szkodliwe. Dlatego tak ucieszyłam się, widząc zapowiedź książki, która w kompleksowy sposób z naszymi złudzeniami ma się rozprawić. Podczytuję jeszcze jedną książkę Stommy i byłam ciekawa, w jaki sposób, po wojnie, rozprawi się on z tematem tak kontrowersyjnym i na pewno nie przysparzającym mu wielbicieli.

poniedziałek, 9 listopada 2015

"Ognisty krzyż" - Diana Gabaldon [z tomu, na tom - coraz grubiej...]

Nie ma takiego stanu rzeczy, do którego człowiek by nie przywykł. Nawet ja zaczynam lubić prozę Diany Gabaldon i sądzę, że odczuję pustkę wraz z końcem sagi. Chyba złapałam klimat, zaczęłam się tym bawić i jestem żywo zainteresowana kolejnymi tomami. Na szczęście tom zapasu mam. Leży sobie zafoliowany i czeka na chwilę wolną. Kontynuacja losów Claire, która dzięki podróży w czasie znajduje miłość  swojego życia, jest dobrą odskocznią. Ba! Sądzę, że jeszcze zrobię sobie powtórkę całości. Ha!! Nie spodziewaliście się tego?! No ja też.

sobota, 7 listopada 2015

"Barça vs. Real. Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć" - Alfredo Relaño [Gran Derbi już się zbliża, niech zaczną się Igrzyska]

Ile to już klasyków? Ile nerwów? Ile włosów wyrwanych, obgryzionych paznokci, łez, śmiechu, szczęścia. Tej euforii, radości, że aż od środka pali, oczy się ślizgają, a reszta jest milczeniem. Kto nie zapłakał po ostatnim gwizdku, z rozpaczą nie zwiesił głowy, kto nie poczuł tego zimnego skurczu serca, gdy piłka omiata siatkę nie tej drużyny, ten nigdy nie poczuje tego cudownego, uskrzydlającego momentu, gdy po ciężkim meczu może wznieść ręce i po prostu być radością. Czucie jest słowem za małym, eufemizmem. Wtedy po prostu jest się szczęściem. Tak mam Rawie trzy dekady na karku a kocham piłkę nożną, przeżywam mecze na równi z własnymi egzaminami.  Klasyk, El Clasico, Gran Derby, Gran Derbi to wydarzenie na skalę światową. Gdy na jednej linii stają adwersarze, dwie najlepsze drużyny, Hiszpanii, świata, piłkarski świat – nie tylko zaprzysięgli fani, wstrzymują oddech, kierują swoje oczy na arenę na której rozpoczynają się igrzyska.
Te igrzyska, już kolejne będą miały miejsce za dwa tygodnie. Nie wiem dlaczego uroiło mi się, że dziś – żyję chyba w innym świecie. Aby się wprawić w ten stan, w te emocje, chociaż wiadomo, że bez Ikera, to będzie bardzo dziwny Klasyk, sięgnęłam po książkę Wrogowie, którzy nie mogą bez siebie żyć, najlepszego sportowego wydawnictwa Sine Qua Non, które nie pierwszy już raz dostarczyło misportowo-książkowych wzruszeń. Jak dobrze, że są!

piątek, 6 listopada 2015

"Feblik" - Małgorzata Musierowicz [sentymentalne moralizatorstwo i tradycyjnie już do krwi realistyczne dylematy młodzieży]

Ehh raptem do 14 godziny wytrzymałam w niekupieniu Feblika, dwudziestej pierwszej już części kultowej serii. Jeżycjada podbiła serca wielu, wielu zdążyła też już rozczarować ostatnimi tomami. Nawet jednak ja, chociaż pomna ostatniego roku i mojej reakcji na Wnuczkę do orzechów, nie wytrzymałam i pognałam do księgarni. Jak wiatr. Czytać zaczęłam już w drodze powrotnej i już cała ta przygoda za mną… Poukładam sobie na bieżąco te emocje, wrażenia, bo są bardzo niejednoznaczne. Jeszcze nie wiem czy pozytywne, to będzie się klarowało w trakcie pisania. 



"Tylko martwi nie kłamią" - Katarzyna Bonda [tajemnicze morderstwo w zabytkowej kamienicy]

Zwykle lubię czytać kryminały zgodnie z kolejnością, nawet jeśli poszczególne sprawy łączy tylko postać śledczego, to jednak lubię trzymać się kolejności, obserwować ewolucję bohatera. Jeśli polubię bohatera, to te niuanse są dla mnie ważne. Serię o Hubercie Meyerze psychologu śledczym, zaczęłam od końca. Recenzję Florystki mogliście znaleźć u mnie najpierw, później był tom pierwszy i teraz, tom drugi.  Nie mogłam wytrzymać, bo powieści Katarzyny Bondy wabią i wzywają i nie wiem co zrobię, bo kolejny tom o Saszy Załuckiej, podobno ma być dopiero w lecie, czy nawet na jesieni 2016. A ja już nie mam nic do czytania. Chociaż… będę myślała nad zakończeniem Tylko martwi nie kłamią, bo – no dzieje się!

czwartek, 5 listopada 2015

"Mort" - Terry Pratchett [ gdy Śmierć bierze sobie wolne]

Seria książek o Świecie Dysku podbiła świat, jest legendarna jak ferrari, starcie Realu z Barcą. Nie jestem jakąś wielką fanką tej serii, ale po śmierci Terry`ego Pratechetta, skusiłam się na dokupowanie brakujących tomów, bo kilka mam, dostałam ongi w prezencie. Pamiętam, że Mort bardzo przypadł mi do gustu a Śmierć pokochałam. Ostatnio trochę pracy, jeszcze więcej mnie czeka, lektury były raczej poważne, a ja potrzebowałam inteligentnego, czarnego chwilami, humoru. No to książka o Śmierci była oczywistym wyborem.

środa, 4 listopada 2015

"Migdałowy aromat" - Anna Nejman [mówisz migdał - myślę; cyjanek]

Okładka – cudownie jesienna, pełna ciepła i zachęcająca do opatulenia się kocem, z kotem na kolanach i kubkiem gorącej herbaty. Tytuł – ach działał na wyobraźnie, bo robię cudowne migdałowe ciasteczka. Zresztą ja lubię migdały, zapach migdałów, jakby wbrew oczywistym skojarzeniom. Wiecie, że gdy pojmano Himmlera i go rewidowano, rozeszła się silna woń migdałów? Nie, szef SS nie przemycał moich ciastek, po prostu miał kapsułkę z cyjankiem, a cyjanek potasu ma silny migdałowy zapach. To skojarzenie, nie jest bynajmniej adekwatnym, bo książka miała mnie odświeżyć, zaserwować dobry romans, klimatyczny nastrój, tak potrzebny w listopadzie.

wtorek, 3 listopada 2015

"Dzieci dyktatorów" - Claude Quétel, Jean-Christophe Brisard [diabeł w skórze ojca, czy ojciec w skórze diabła?]

Od dawna wiadomo, że władza pociąga, to słynne imperium, najlepszy afrodyzjak. Z tego powodu tak chętnie oglądamy – przynajmniej u mnie w domu – dokumenty o życiu dyktatorów, tak bardzo chcemy wiedzieć, jak żyli ludzie, którzy jednym podpisem posyłali tysiące ludzi na śmierć.  W sukurs naszej ciekawości przychodzi znakowska seria Prawdziwe historie, zbieram te książki i staram się czytać na bieżąco. Z tym ostatnim bywa różnie. Tym razem dostajemy książkę z okładką kojarzącą nam się wyłącznie z Fidelem Castro. Bo o tym jest ta książka, pełna adekwatność. Dyktatorzy i ich dzieci. Temat wielce ciekawy, na pewno trudny i jeszcze nie opisany do zanudzenia. Jest szansa, że czegoś się dowiemy.

poniedziałek, 2 listopada 2015

daj nam wiarę, że to ma sens

Zaczął się listopad, miesiąc tak melancholijny, że nikogo dziwić nie powinna ma skłonność do zadumy. Mnie, która miała się urodzić w grudniu i w Święta, ale jednak wyrwałam się na świat w końcówce listopada. Już ud najwcześniejszych chwil wiedziałam, że świat jest przereklamowany, toteż użyto siły, bo mnie tam się nie spieszyło... ale w PESELu mam ten listopad wpisany. A we krwi ta melancholia, spotęgowana przez spacer po cmentarzu, wspomnienia tych co odeszli i przyrodę, która pięknie i złoto, ale jednak chyli się ku przemijaniu. 

Październik był tak bogaty we wrażenia, że czuję jakoby minęły ze dwa miesiące, od ostatniego podsumowania!