Czy prezydentowa może kochać i być kochaną bez szkody dla ojczyzny?
Adiutant pomylił drzwi. Wraz z generałem Wieniawą-Długoszowskim wkroczył do gabinetu prezydentowej Wojciechowskiej. Oboje się nie znosili. Rozmowa trwała tylko kilka minut. Wściekły generał po chwili wybiegł z gabinetu. Kilka godzin później padły pierwsze strzały. Rozpoczął się zamach stanu.
Wszyscy wiedzieli, że Piłsudskiemu się nie odmawia. Ale nie Ignacy Mościcki. Ten jak na złość nie chciał się dać przekonać do prezydentury. Marszałek miał jednak tajną broń. Telefon do Michaliny wystarczył. Mościcki zgodził się po paru minutach rozmowy z żoną.
Ślub prezydenta Józef Piłsudski komentował grubiańsko: „Jeśli chcesz się napić piwa, to czy od razu musisz kupować cały browar?”. A za plecami Marii prowadzono dziesiątki rozmów: Czy prezydent zdradził żonę? A może to żona zdradza prezydenta i wraz ze swoim kochankiem rządzi państwem? Czy młodej żonie przystoi przyjmować króla Rumunii w prywatnych pokojach?
Żadna z pierwszych dam drugiej Rzeczpospolitej nie miała łatwego życia. Świat między wojnami nie był przyjaznym miejscem dla kobiet. Skomplikowane i tajemnicze losy polskich prezydentowych po raz pierwszy zebrane w jednej książce oddają klimat tych czasów. Rauty, bale, uroczystości, ale i ludzka zawiść i wielka polityka. Czy w takim miejscu znajdzie się miejsce na autentyczną namiętność i prawdziwe uczucia?
Rozpasałam się biograficznie.
Jeszcze w głowie wciąż mam w głowie „Niezwykłe kobiety Romanowów”, a już
zabrałam się za „Pierwsze Damy II Rzeczypospolitej”. Zarwałam nockę, aby z
mieszanymi uczuciami przebrnąć przez opowieść o trzech Pierwszych Damach dwudziestolecia
międzywojennego. Zastanawiałam się czy mężczyzna może stworzyć prawdziwy
portret kobiety, odmalować jej przeżycia, świat wewnętrzny, przecież znamy tyle przykładów autorów, którzy
dowiedli znajomości kobiecego świata. Tu jednak tego nie ma. Jeśli spodziewacie
się hurra zachwytu… zawiedziecie się. Ja też się zawiodłam. Nastawiałam się na
bardzo dobrą książkę. Dostałam – najwyżej przeciętną.
Czuję się troszkę oszukana, po
pierwsze – okładka. Na okładce piękna… dama kojarząca się z Grace Kelly,
czytelnik ma prawo oczekiwać, że poczyta o historiach glamour, o pięknych i
bogatych. Naszym I damom do pięknych i
bogatych było nieco daleko. Ale dobra! Macham ręką, to że okładka ma tyle
wspólnego z treścią, co ja z baletem Bolszoj. W końcu książka ma się sprzedać.
No i świetnie wpisuje się w serię wydawniczą.
Kiedy czytałam o kobietach
Romanowów „czułam” postacie, miały wady i zalety, czytałam jakimi były matkami,
co ich martwiło, co bawiło, jakie intrygi snuły. Mogłam je polubić, lub nie. To
jest moim zdania cecha dobrej biografii, to że czytelnik poznaje postać o
której czyta, że zmniejsza się dystans. Nad dobrą biografią zdarza się
zapłakać, czy zaśmiać się. Warto
wspomnieć „Dziewczyny wojenne” płakałam na tej książce jak bóbr, pożyczyłam
później książkę koleżance z pracy. Ona i Jej Mama również płakały. A „Pierwsze
Damy”. To typowo męska książka, sucha i miałka. Bardziej polityczna, społeczna,
mniej prywatna. Ja wciąż nie wiem jakimi kobietami były żony kolejnych
prezydentów. Wiem co robiły, wiem co myślało o nich społeczeństwo.
Moim zdaniem Autor nie bardzo wie
jakim językiem chce pisać, więc książka jest nierówna. Fragmentami częstuje nas
akademickim wywodem, żeby zdanie później „walić” kolokwializmami rodem z
rozmowy przy piwie. Niekoniecznie mi odpowiada taka koncepcja. Zdecydujmy się
na coś.
Nie jestem znawcą Dwudziestolecia międzywojennego, więc nie
jestem w stanie ocenić wiarygodności historycznej, ale interesuję się prawem
kanonicznym i wyłapałam pewną niejasność i pewną nieprawdę. To mnie niepokoi,
książka napisana przez historyka, może wywoływać wątpliwości co do OCENY
jakiegoś wydarzenia, nie jeśli chodzi o FAKTY. A wszystko rozbija się o moje
ulubione stwierdzenie nieważności małżeństwa(pierwszego małżeństwa Marii
Mościckiej). Na pewno dożyję czasów gdy w poważnej publikacji, nie znajdę
kwiatków w rodzaju „rozwodu kościelnego”, na pewno kiedyś taki dzień nastąpi.
To jest kolokwializm, który jeszcze jestem stanie przełknąć. Ale… Autor po macoszemu
podchodzi do tematu, co jest kwintesencją całej książki, tematy są muśnięte,
nie drążone. Autora interesuje bardziej Wielka Historia… a sam temat pierwszego
małżeństwa Marii Mościckiej… bieda… Dlaczego stwierdzono nieważność? Procedurę
regulował PIERWSZY!! Nowożytny kodeks prawa kanonicznego! Z jakiego kanonu
toczyło się postępowanie? Stwierdził
faktycznie Papież, czy po prostu Jemu się dostało? Dla mnie to duże
niedopatrzenie. Duża wyrwa. I jedna nieprawdziwa informacja. Nie wiem skąd
Autor wziął informację, że stwierdzenie nieważności było luksusem sfer
wyższych. Przebywając swego czasu na praktykach w sądzie biskupim, widziałam
wiele akt spraw jeszcze z dwudziestolecia międzywojennego, a moja diecezja nie
była diecezją arystokracji. Prośby zwykłych ludzi, procesy zwykłych ludzi.
Jestem bardzo zawiedziona tą
książką, na mojej chciećliście pojawiła się w tej samej chwili, gdy
zapowiedziano jej wydanie. Później zwlekałam z jej kupnem, intuicja mówiła mi
że się zawiodę. I gdy ją kupiłam i przeczytałam, faktycznie się zawiodłam. Dla mnie będzie jednym z zawodów roku.
Miałka, pobieżna. Książka która nie wzbudziła we mnie żadnych emocji(no – może irytację), książka która pozostawiła niedosyt.
Szkoda, wielka szkoda, szkoda
zmarnowanego potencjału. Być może nie umiemy pisać o naszych rodzimych
postaciach? Według mnie książka miała zadatki na fenomen roku. Może inaczej by
to wyglądało gdyby pisała to kobieta? Może książka nie byłaby tak sucha?
Wyprana z emocji. Historia, historią, ale na litość boską to przecież historia
kobiet, które żyły w bardzo ciekawych czasach, pełniły najważniejszą funkcję w
państwie, a książka przypomina rozbudowany artykuł do encyklopedii a to miało
być coś więcej. Ta książka, te opisy są na wskroś męski. I nie jest to
komplement. Niestety.
Żeby nie było, że się czepiam, a
idą Święta i miłym trzeba być… Jeżeli się przymknie oko, wyrzuci oczekiwania,
to książkę po prostu dobrze się czyta. Bezpłciowo, ale dobrze, raczej nie
nudzi(chociaż są fragmenty, o których nie mogę tego powiedzieć). Mamy jakiś
wgląd w sytuację rodzinną Prezydentów, to ciekawe – w miarę. Nie mogę
powiedzieć, że ta książka jest porażką roku, nie zaliczę jej do chłamu roku, co
w świetle argumentów „anty” jest już sporym plusem. Wiem też, że wiele osób
tą książką się zachwyciło. Ja do nich
nie należę, ale nie jestem też miarą wszechrzeczy.
Życzeń Wam jeszcze nie składam, bo jesteśmy "in tacz" ;)
No to chyba będę trochę polemizować. Ale dopiero po Świętach. :)
OdpowiedzUsuńPolemika zawsze mile widziana :)
UsuńTeż bym polemizowała, ale w końcu Święta, ale okładka istotnie nie trafna - modelka stylizowana na Marię, która diametralnie odbiega od pierwowzoru.
UsuńSpokojnych i rodzinnych :)
Czekam na argumenty strony przeciwnej. Z drugiej strony, polemika będzie ciężka, bo jednak to kwestia odczuć. A moje, są jakie są ;)
UsuńByłam zainteresowana tą pozycją, ale teraz mój entuzjazm opadł i w najbliższym czasie na pewno nie sięgnę..
OdpowiedzUsuńświetna recenzja!
Pozdrawiam ;-)
Dziękuję :)
UsuńJa żałuję że nie miałam wiadra zimnej wody, bo taka na tą ksiażkę byłam napalona. Reguła się potwierdziła, żeby nie oczekiwać cudów.
Czytam teraz "Dziewczyny wojenne" i jestem bardzo zadowolona - nie sądziła, że pozycja typu biografia może się tak podobać. Z tej serii mam też "Kobiety dyktatorów", ale jeszcze nie czytałam. Zachęcona recenzjami, okładką i ciekawą tematyką kupiłam "Pierwsze damy..." i teraz trochę żałuję, trzeba było zainwestować w Romanowów...
OdpowiedzUsuń"Kobiety dyktatorów" też mam i też jeszcze nie czytałam :)
UsuńMoim zdaniem Romanowe są warte swojej ceny. ;Ale to jak widać votum separatum, wiec może... ;]
Moją recenzję czytałaś, więc opinię znasz. Zgadzam się, że okładka myląca, ale treść bardzo mi się podobała, chociaż spodziewałam się bardziej luksusowych opowieści, to spodobało mi się to, że właśnie prezydentowe zostały pokazane jako zwykłe - niezwykłe kobiety. Nie tylko jako te w futrach, obwieszone biżuterią, otwierające bale i rauty, ale przede wszystkim kobiety pomagające ludziom w tak trudnym czasie jak I wojna światowa i później odbudowa kraju.
OdpowiedzUsuńCzytałam i dołożyłaś cegiełkę do moich oczekiwań ;)
UsuńNa tą okładkę mogę oko przymknąć, jest śliczzna, myląca ale bardzo ładna. Przyciąga oko...
Ale o tych prezydentowych i to jest moj zarzut jest niewiele. Nie wiem jak ty, ja nie wiem jakie One były. Tak jakby Autor nie zadał sobie trudu pogrzebania głębiej tylko zebrał to co było w normalnie dostępnych książkach na ich temat. Ja chciałam czegoś wiecej.
Ja się właśnie dowiedziałam najwięcej o Marii Wojciechowskiej, bo te żony Mościckiego to one bardziej takie na świeczniku były, a ta Wojciechowska to bardziej z charakteru ją opisał, chociaż najmniej znana:)
UsuńWow, takiej recenzji się nie spodziewałam. Mama kupiła kilka dni temu tę książkę i miałam ją dorwać w wolnej chwili, ale teraz jakoś mi się odechciało. Poczekam, co mama powie :P
OdpowiedzUsuńNiestety też się nie spodziewałam, że po tej lekturze będę miała takie wrażenia... ale nadzieje czasami zawodzą.
UsuńZ zaciekawieniem przeczytałam recenzję, bo miałam po księżkę sięgnąć w okolicach Nowego Roku. Jestem w kolejce do czytania... teraz czyta moja siostra. Ciekawa jestem swoich odczuć.Nie ukrywam, że przyciągnęła mnie okładka, taka "hollywoodzka" i zastanawiałam się, która to z naszych Pierwszych Dam tamtego czasu taka była. Teraz już wiem - żadna.
OdpowiedzUsuńJeśli już to ostatnia. Ale Prezydentowe II RP pasują do tej Pani na okładce jak kwiatek do kożucha... :(
UsuńTreść książki bardzo dobra.Nie mogę nic zarzucić samemu autorowi książki.według mnie przedstawił historie trzech kobiet zz różnych stron widzenia.A okładka może myląca,ale piękna...
OdpowiedzUsuńhttp://czytamtocodobre.blox.pl/2013/07/Pierwsze-damy-II-Rzeczpospolitej-Polskiej-Kamil.html
To miałyśmy najwyraźniej różne oczekiwania. Mnie zawiodła.
Usuń