Za każdym mężczyzną, który poleciał w kosmos, stała kobieta, która bała się o jego życie.
Poznajcie historię żon astronautów.
Żony astronautów – zwykłe gospodynie domowe – niespodziewanie znalazły się na świeczniku, a ich życie zostało wywrócone do góry nogami. Miały być wzorem dla Amerykanek, idealnymi żonami i matkami, za którymi paparazzi chodzili krok w krok. Przed kamerami telewizyjnymi, spokojne i opanowane, oglądały, jak ich mężów wystrzeliwano w przestrzeń kosmiczną, bez gwarancji powrotu.
Bycie żoną astronauty oznaczało perfekcyjny uśmiech na sesjach zdjęciowych i nienaganny strój podczas podwieczorków z Jackie Kennedy, udział w wielkich galach i status gwiazdy.
Jednak przede wszystkim bycie żoną zdobywcy kosmosu oznaczało samotność i lęk.
Tylko inne kobiety, które znalazły się w podobnej sytuacji, wiedziały, jaki to los. Kobieca przyjaźń, solidarność i bliskość przybrały postać klubu żon astronautów.
Gdybym nie musiała jechać do Lublina recenzję tej książki przeczytalibyście w piątek. Niestety stolica Lubelszczyzny ma to do siebie, że pochłania całą moją uwagę i wysysa resztki sił. Pomimo szaleńczego biegu na pociąg(nie zdążyłam), jestem tym wyjazdem zachwycona. Nowe życie we mnie wstąpiło, nowy etap się zaczął. Jednak nie zapomniałam o "Żonach astronautów" czytałam w każdej wolnej chwili. Bo ta książka taka jest wciąga, jak czarna dziura.
Dziś podbój kosmosu nie budzi emocji, czy współczesny Polak czeka z niecierpliwością na następny lot w kosmos, na odkrywanie nowych planet? Czy kiedyś Polaków to interesowało? Jako, że ostatecznie wyścig wygrali Amerykanie, to w naszym kraju socjalistycznym mogło to nie być w modzie. Nieważne. Czy w Polsce zainteresowanie kosmosem było, czy nie było, w owym czasie cała Ameryka żyła lotami w przestrzeń kosmiczną, astronauci i ich żony przewyższali piłkarzy i ich WAG`s. gospodynie domowe chciały wyglądać jak one, wiedzieć o nich wszystko. To ich mężowi byli gwiazdorami, bohaterami narodowymi a przecież to zasługą ich kobiet było to, że mogli ze spokojną głową trenować, szkolić się i wracać do cichego spokojnego domu. Doceniało to nawet NASA, które dawało szansę lotu tylko astronautom z ustabilizowanym życiem rodzinnym.
Ta książka jest właśnie o niezwykłych kobietach, które zaistniały w świecie, ponieważ ich mężowie zostali wybrani do podboju kosmosu i wyścigu kosmicznego z ZSRR. Zanim zostały astrożonami, były żonami żołnierzy, przywykły do wiecznej nieobecności mężów, do ich wiecznego zagrożenia, do niepewności... przeżyły w strachu II wojnę światową i wojnę w Korei i gdy nastał pokój miały prawo oczekiwać spokoju, nie było im dane... gdy ich chłopcy byli podekscytowani i ucieszeni wizją nowej przygody, kobiety jako jedyne dostrzegały, że za tą wielką przygodą kryje się jeszcze większe ryzyko.
Kto mógł zrozumieć lęk, kobiety, której ukochanego wystrzelą w bombie w nieznnane, jak nie druga kobieta przeżywająca taki sam lęk, z potrzeby wzajemnego wsparcia, solidarności powstał KŻA - Klub Żon Astronautów. Pochodziły z różnych środowisk, miały różne charaktery, różne ambicje i sytuację w domu, łączyło ich jedno pragnienie, aby mąż wrócił z pracy.
Najpierw było ich siedem. Siedem kobiet, których mężów wybrano, spośród najlepszych pilotów Ameryki do programu Mercury, czyli programu lotów załogowych w kosmos. Z chwilą ogłoszenia nazwisk astronautów stały się gwiazdami, ich drzwi otoczyli dziennikarze, one straciły prywatność, stały się celebrytkami. Zagościły na okładkach poczytnych pism a ich reakcje były śledzone z taką samą uwagą, jak kroki w kosmosie ich mężów. Czy może być coś trudniejszego dla kobiety, niż zachowywanie opanowania, gdy każdym nerwem boi się o męża, jak boi się, czy na oczach świata nie staje się wdową.
Niesamowite, jak te kobiety się zorganizowały, stworzyły grupę wsparcia, która zawsze stawała na wysokości zadania, sprawdziły się w tej najgorszej sytuacji, gdy Żony stawały się Wdowami, nie zniszczyła tej przyjaźni, rywalizacja mężów, przeprowadzki, ani rozwody.
Do siedmiu kobiet później dołączyły kolejne kobiety, małżonki astronautów włączonych do programu
Gemini, czyli nowego programu podboju kosmosu. Pomimo rozszerzenia grupy, podstawy zostały te same. Lojalność, wsparcie, dyspozycyjność w razie problemów. Do NASA nie docierały znaki nowych czasów, nadal podstawą była harmonia domowego ogniska.
Ta książka to naprawdę porywająca opowieść o zdobywaniu kosmosu, widziana oczami kobiet. Napisana więc w szalenie oryginalny sposób, bo napisana w zupełnie nowy sposób. Wyciskający łzy z oczu, sprawia, że te de facto obce kobiety stają się nam bliskie, jak przyjaciółki zza płotu.
Bardzo lubię książki o ważnych, dla świata wydarzeniach z kobiecej perspektywy, wszak często się mówi, że za dokonaniami mężczyzny stoi kobieta, tutaj tym bardziej się to sprawdza, bo gdy mężczyźni byli otumanieni adrenaliną, podekscytowani, to kobiety wyrabiały limit stresu i strachu.
Czytałam tę książkę praktycznie jednym tchem, hipnotyzowała jak rozgwieżdżone niebo, pokazała nowe oblicze odkrywania przestrzeni kosmicznej.
Naprawdę gorąco polecam. Genialna!
Chyba przekonałaś mnie do tej książki!
OdpowiedzUsuńZdecyduję się ją kupić, gdy tylko co nieco pieniążków wpadnie do kieszeni :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam do mnie - czytamto.blogspot.com
Cieszę się :) śmiało mogę uznać, że namawianie na dobre książki to moja misja :))
UsuńCiekawa pozycja, nie slyszalam o tej ksiazce, ale chetnie przeczytam. Wpisze sobie tytul do notesu to o niej nie zapomne.
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że jak będzie po premierze, nie będzie o niej łatwo zapomnieć! I dobrze :D
UsuńNaprawdę bym chciała ją przeczytać :). Coś czuję, że mi się spodoba! W tym miesiącu obiecałam sobie jednak, że już nic nowego nie kupię, więc na razie musi jednak poczekać...
OdpowiedzUsuńHa! też mam takie postanowienie i wytrwam!!
UsuńNie przypominam sobie żebym wcześniej o tej książce słyszała, ale cieszę się, że o niej napisałaś - wydaje mi się naprawdę interesująca :)
OdpowiedzUsuńO niej dopiero będzie głośno. Mam nadzieję :)
UsuńTeż lubię poczytać o historii i ważnych wydarzeniach oczami kobiet. Czuję, że "Żony astronautów" dołączą do mojej biblioteczki i staną sobie obok "Kobiet dyktatorów", "Upadłych dam II RP" i "Pierwszych dam II RP" :)
OdpowiedzUsuńMuszę kupić "Upadłe damy", bo tak jak Ty lubię historię z kobiecej perspektywy. Zwykle jest taka ożywcza :)
UsuńCałkiem ciekawy pomysł na książkę. Ludzie wiedzą o astronautach, ich pracy, ale tak naprawdę nie pisze się ich żonach, rodzinach. Przecież te kobiety odczuwały tę obawę, że ich mąż nigdy może nie wrócić do domu, a one mogę jego nigdy nie spotkać. O książce nie słyszałam, niestety. Jednak mam naprawdę ogromną ochotę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKsiążka będzie miała dosłownie na dniach premierę, a warto się zainteresować. Bo - dokładnie tak jak piszesz, dla świata byli zdobywcami, bohaterami, a obok były kobiety, które nie miały żadnej gwarancji, że oni wrócą.
UsuńCzułam przez skórę, że to będzie dobra książka. Mam nadzieję, że uda mi się ją szybko przeczytać.
OdpowiedzUsuńI jestem przekonana, że intuicja Cię nie zawiedzie :)
UsuńO rany, to jest książka absolutnie dla mnie:) Wiele razy zastanawiałam się, co czuły żony i w ogóle rodziny mężczyzn, którzy polecieli w kosmos i nikt nie dawał gwarancji, że wrócą do domu. Nie miałam natomiast pojęcia, że astronauci z żonami byli tak popularni. Na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuńPS Czy ja dobrze widzę, że na zdjęciu obok książki stoi butelka z napisem "Dr Witt"? Całe wieki nie widziałam tych soków w sklepach :)
W całodobowym prze dworcu w Lublinie soki te mają się dobrze :D
UsuńWiesz ja jakoś nigdy tym kosmosem się nie pasjonowałam, oczywiście tych kosmicznych bohaterów kojarzyłam, ale nie myślałam o nich aż tak bardzo. Okazało się, że to niedobrze :)
Mam nadzieję, że w łódzkim też gdzieś te soki znajdę, bo do Lublina mi zupełnie nie po drodze :)
UsuńTeż się nigdy szczególnie nie interesowałam kosmosem, poza zastanawianiem się nad tym, co czuły rodziny astronautów.
Nie wiedziałam, że są tacy fani :)) tego soku.
UsuńPodziwiam kobiety, które wiązały/wiążą się z mężczyznami, którzy uprawiają niebezpieczne i trudne zawody. Przecież taki astronauta - choć robi wiele dobrego dla nauki - może nie wrócić... Ja na ich miejscu zjadłabym paznokcie po łokcie. :/
OdpowiedzUsuńJa też... umarłabym ze stresu chyba... nie nadaję się na kobietę.
UsuńChyba nie zgodziłabym się, aby mój mąż wyruszył w kosmos. Teraz co prawda astronauci wiedzą już, jak dostosować się do warunków tam panujących, ale za pierwszym razem czekała ich jedna wielka niewiadoma, dlatego chyba umarłabym ze strachu na myśl, że ukochany podróżuje gdzieś tam w odległej galaktyce. Podziwiam żony tych dzielnych mężczyzn. One również wykazywały się odwagą wytrzymując presje mediów, prasy i otoczenia.
OdpowiedzUsuńTo były inne czasy... kobiety nie miały wiele do gadania, mogły się tylko denerwować.
UsuńA ja bym chyba nigdy nie była w stanie poślubić mężczyzny- astronauty, wiedząc jak wyglądałoby życie małżeńskie, żyjąc tak daleko od siebie, w odległości - dosłownie - kosmicznej. Dlatego tym bardziej kieruję ukłony w stronę tych kobiet.
OdpowiedzUsuńWiększość tych kobiet poślubiała tylko pilotów, którzy z czasem stali się zdobywcami kosmosu.
UsuńTematyka nie moja, ale książka może być interesująca. :) Może przeczytam. :)
OdpowiedzUsuń