Czy można wybaczyć niewybaczalne? Najbardziej poruszająca powieść Jodi Picoult!
Ludzie doznają różnych strat, wielkich i małych. Można stracić kolejkę, cnotę, pracę. Głowę, serce albo rozum. Można stracić dom na rzecz banku, patrzeć, jak dziecko wyjeżdża na stałe na drugi kontynent, a mąż popada w demencję. Strata to nie tylko śmierć, a żal ma wiele postaci.
Osamotniona Sage Singer, zrozpaczona po śmierci matki, zaprzyjaźnia się ze starszym panem, ulubieńcem lokalnej społeczności, emerytowanym nauczycielem. Pewnego dnia Josef prosi ją o nietypową przysługę: chciałby, aby pomogła mu umrzeć. Wyznaje, że nie jest tym, za kogo przez wiele lat się podawał. Mężczyzna skrywa straszną tajemnicę z przeszłości, sięgającą czasów II wojny światowej i masowych mordów na ludności żydowskiej. Czy Sage zgodzi się mu pomóc? Czym będzie wówczas jej czyn: aktem miłosierdzia wobec drugiego człowieka czy wymierzeniem sprawiedliwości bezwzględnemu naziście? Czy ma do tego prawo?
Jodi Picoult to współczesna
autorka, której każda nowa książka natychmiast pojawia się na mojej liście „muszę
przeczytać jak najszybciej”. Tak było oczywiście z najnowszą książką „To co
zostało”. Nie czytałam blurba, chciałam mieć niespodziankę. I chociaż docierały
do mnie informacje o treści, tak naprawdę przystępując do lektury, nie
wiedziałam czego się spodziewać. A
książki wyczekiwałam jak jutrzenki swobody… już znajomi się śmiali, że każdy
mój telefon do domu zaczynał się od „był listonosz”? Gdy wreszcie książka
trafiła w moje ręce nie mogłam się powstrzymać przed lekturą. Czas przeznaczony
na pracę spożytkowałam na czytanie rekreacyjne. Warczałam i krzyczałam jak ktoś
mi przerywał. Wieczorem skończyłam, ale
od pracy uciekać nie mogłam i recenzja dopiero dziś. Po nocy przemyśleń… Jestem pusta… Dużo emocji…
Sage po śmierci swojej matki nie
umie sobie dać rady z życiem. Obwinia się, nie może uporać się z żałobą. Chodzi
na spotkania grupy wsparcia a nocami pracuje w piekarni, aby uciec od ludzi. Na
tym spotkaniu zbliża się do starszego pana po dziewięćdziesiątce. Po jednym z
tych spotkań ten emerytowany nauczyciel i społecznik ma do niej dosyć nietypową
prośbę. Chce aby Sage pomogła mu umrzeć. Dlaczego? Josef przyznaje jej się, że
faktycznie nazywa się zupełnie inaczej i w młodości był w Hitlerjugend a
następnie w SS. Wyznaje dziewczynie, że zamordował wiele osób, których twarze
nie pozwalają mu umrzeć. Nie może z tym żyć. Prosi o śmierć i przebaczenie.
Sage nie wie co z tym począć, zwraca się do odpowiedniego urzędu, który zajmuje
się ściganiem zbrodniarzy wojennych. Rozpoczyna podróż w mroczną przeszłość.
Niezwykłe wrażenie zrobiła na
mnie ta książka. Niby jestem oczytana z holocaustem, przeczytałam już
dziesiątki książek o tej tematyce. Czytałam zarówno powieści, jak i literaturę
faktu. Teoretycznie, nie sztuka, żeby opowiadanie od nowa, czegoś o czym,
zwłaszcza my Polacy, wiemy wiele, w najbliższej rodzinie, tak często mamy
ofiary nazizmu, wzbudziło w nas silne emocje. Tematyka jest charakterystyczna,
książki o holocauście wstrząsają i zapadają w pamięć. I chociaż czytałam dużo,
to ta książka sprawiała, że siedziałam
jak sparaliżowana, porażona, odechciewało mi się jeść. Mamy dwie retrospekcje. Pierwsza – z perspektywy
Josefa. Przy takich okazjach, przy dyskusjach o katach, o nazistach, o tych
seryjnych bezlitosnych mordercach, zawsze pojawia się pytanie, w którym
momencie z normalnego człowieka, dziecka, zatraciło się człowieczeństwo. Kiedy
przestał być człowiekiem, a stał się
potworem. Czy nigdy nie pojawiło się
wahanie, czy nie miał ludzkich odruchów zabijając starców, wyszarpując z ramion
matek dzieci? Co się stało z jego sumieniem? Tych pytań jest wiele. Każde
sprowadza się do kwestii sumienia, człowieczeństwa i chyba brak jest odpowiedzi,
która wszystkich by satysfakcjonowała.
Druga z retrospekcji to punkt
widzenia ofiary. Tutaj miałabym kilka zastrzeżeń, wydaję mi się, że Jodi nie
poradziła sobie z oddaniem klimatu wojny w Polsce, nie wiem czy zawiodła
kwerenda. Nie jest zgodne to z tym co
wiemy z historii, o gettach i sytuacji Żydów podczas II wojny światowej. Gdy
przymknie się oko na pewne nieścisłości to wtedy jest ok. Później z prawdą mija się nieco mniej, i
chociaż te pomyłki, mylne wyobrażenia, wciąż są, to jednak rzeczywistość obozu
każe zapomnieć o czepialstwie i po prostu przeżywać. A jak domyślacie się, tych
przeżyć jest wiele. Cała historia zaś jest przetykana historią, bajką rodem z
Grimmów, która jest świetną alegorią wojny i zachowań ludzi.
Jestem przyzwyczajona do silnych
uczuć, podczas lektury książek Jodi, ale „To, co zostało” mnie i tak zaskoczyło
siłą odczuć i wrażeń. Nie spodziewałam się tak silnej lektury. Chociaż zawiodło
mnie zakończenie, dla każdego nawet niezbyt uważnego czytelnika, zakończenie
jest przewidywalne. I ja też spodziewałam się takiego obrotu sprawy. A przecież
Jodi zawsze zaskakiwała i to zakończenie tak często wbijało w fotel.
Książka jak zwykle u Jodi nie
dotyczy tylko tej konkretnej historii, ale skłania nad do przemyślenia swojej
postawy, filozofii życiowej. Porusza wiele, aktualnych dla wszystkich
problemów. Radzenia sobie ze stratą, z traumami. Radzenia sobie z życiem, tak
po prostu i aż!
Tak książka ma minusy, tak nie
jest doskonała, ale pomimo wpadek, tych niedoskonałości jest intensywna. Ze
względu na tematykę, na pytania jakie stawia i na wątpliwości jakie budzi jest
książką od której nie można się oderwać i która nie pozwala łatwo o sobie
zapomnieć. Jest również bardzo aktualna, chociażby ze względu na zmarłego zbrodniarza
wojennego o którym jest głośno, ponieważ kilka miejsc odnowiło mu pochówku a na
pogrzebie doszło do zamieszek.
Jak to z Jodi bywa zwykle, tak i
tą polecam. Nie pożałujecie. Ja żałuję, że już przeczytałam i na kolejną muszę
czekać ;/
„Ludzie doznają różnych strat,
wielkich i małych. Można stracić cnotę lub pracę. Głowę, serce albo rozum.
Można stracić dom na rzecz banku, patrzeć, jak dziecko wyjeżdża na stałe na
drugi kontynent, a mąż popada w demencję. Strata to nie tylko śmierć, a żałoba
ma wiele postaci.”
„Ot paradoks straty: jak coś,
czego już nie ma, tak bardzo może nam ciążyć?”
"Można trzymać ludzi na
dystans pod pretekstem swej brzydoty, choć w istocie paraliżuje nas myśl, że
moglibyśmy się sparzyć, nawiązując bliższą relację. Można sobie wmówić, że
bezpieczniej kochać osobę, która tak naprawdę nigdy nie odwzajemni miłości, bo nie
sposób stracić kogoś, kogo nigdy nie miało się na wyłączność."
Mam wielką chęć przeczytać, może kupię ją na Targach Książki. Będziemy ją omawiać w Klubie z Kawą nad Książką.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiego klubu :)
UsuńKurcze, mam ją na tablecie i... boje się ją zacząć. Po tym co piszesz wnioskuję, że moje obawy są uzasadnione (i nie myślę tu o pewnych mankamentach). Ale kusi mnie coraz bardziej ;)
OdpowiedzUsuńTo ja będę czekała na recenzję. Wiem, że długo nie wytrzymasz :)
UsuńRzeczywiście, ta książka kipi od emocji. I tych dobrych, i złych. Czytałam ją wbita w fotel i zastanawiałam się, co ja bym kurcz zrobiła na miejscu bohaterki! Bo już od samego czytania byłam zła!
OdpowiedzUsuńi za to uwielbiam Jodi, za te emocje podczas czytania!!
UsuńUwielbiam Picoult a tematyka, którą poruszyła jest bliska mojemu sercu i zainteresowaniom. Na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWiele razy spoglądałam na książki Picoult w księgarnie, jednak zawsze odkładała. Nie są dla mnie, nie przepadam za taką tematyką. :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tej odsłony twórczości Picoult, zawsze wywołuje we mnie burzę emocji i myśli.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Jodi Picoult, że w każdej książce porusza poważny temat, który wzbudza we mnie masę emocji. Oczywiście "To, co zostało" znajduje się na liście pozycji, które MUSZĘ przeczytać w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPrzede mną jeszcze wiele powieści Picoult i przyznam, że cieszę się już na samą myśl o ich czytaniu. Oczywiście "To, co zostało" to dla mnie must have.
OdpowiedzUsuńI na mojej liście książka widnieje.
OdpowiedzUsuńCzytam wszystkie pozycje tej autorki.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Picoult i tą książkę koniecznie muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńOstatnio pierwszy raz spotkałam się z Jodi Picoult przy książce "W naszym domu". I powiem tylko tyle: chcę wiecej.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na okazję, żeby przeczytać. Picoult prawie zawsze pisze tak, że mi się to podoba. A tu jeszcze historia na dodatek! :)
OdpowiedzUsuń