Nadzieja na miłość i lepsze jutro…
Romans na przekór metryce, zapomniane uroki codzienności oraz sposoby na oswajanie i pokochanie siebie dzień po dniu to w skrócie najnowsza książka Romy Ligockiej. Autorka z dużą dozą sympatii podpatruje rzeczywistość wskazując najlepsze strony życia.
Miłość z natury swojej i istoty musi być wolna. Ale jak dać komuś miłość nie odbierając mu jednocześnie wolności? Jak kochać dojrzale? Tym, którzy sądzą, że z pierwszą zmarszczką maleje nasze prawo do erotyki, bo może natura tak chce, powiem tylko, że skoro w wielu dziedzinach kpimy sobie z natury – zmieniamy ją i poprawiamy – to dlaczego nie w tej? Miłość. Starość – przyjaciółki czy rywalki? A może obie są w nas jednocześnie?
Ja dzisiejsza, nie jestem już tą wczorajszą i nawet jej sobie nie przypominam. Wokół nas przecież nieustannie zmienia się świat i my się w nim zmieniamy.
Dlatego proszę Państwa: dziś w nocy przestawiamy zegary: niech biją już tylko w naszym własnym rytmie – w rytmie naszych serc.
Felietony, tak jak krótkie
opowiadania, nowelki – nie lubię. Od czwartej klasy szkoły podstawowej – nie lubiłam.
Nie pozwalają mi wgryźć się w fabułę, poczuć akcji, przywiązać się do bohaterów.
Dodatkowo felietony publikowane są w czasopismach. Gdybym chciała kupować każdą
gazetę dla jednego felietonu – poszłabym z torbami. Zaintrygowana byłam twórczością Romy
Ligockiej. Już wiele razy trzymałam w rękach jakąś jej książkę, po to by
ostatecznie odłożyć na półkę. Myślałam, że „Wolna miłość” będzie powieścią,
która powie mi czy będę w przyszłości czytać Ligocką. Czy zrodzi się we mnie
chęć poznania jej twórczości. Dostałam zbiór felietonów. Gdybym miała do czynienia częściej do
czynienia z tak dobrymi tekstami, pewnie bym się przełamała i zaczęła częściej
periodyki kupować.
Roma Ligocka, jak wyczytałam,
publikuje w „Pani” dodatkowo jest autorką popularnych książek. Dla mnie jawi
się jako odkrycie miesiąca. Może nawet polskie odkrycie roku. Gdy czytałam „Wolną
miłość” książkę żywą, aktualną i bardzo mądrą. Myślałam o tym jak ją
zaklasyfikować, bo ta książka jest tak uniwersalna, a jednocześnie chciałabym o
wiele bardziej, żeby przeczytała ją moja Mama i jej koleżanki, niż żeby
przeczytała ją moja Przyjaciółka. Pomyślałam sobie, że to smutne, że babeczkom
po pięćdziesiątce wciska się rozlewiska, ucieczki i wmawia im się, że jeśli
tylko będą MOCNO chciały cofną się fizycznie i psychicznie o czterdzieści lat.
Po choinkę. Dajcie matkom, babkom i ciotkom „Wolną miłość”, książkę pisaną
przez dojrzałą kobietę, która wiele przeszła i ten bagaż doświadczeń czuć. Roma Ligocka nie robi z siebie Babci, ani
wszechwiedzącej mentorki, ja czułam się jakbym usiadła z nią, ot w parku z
termosem gorącej kawy(koniecznie z serduszkiem na wierzchu), dookoła lecą
liście, czerwone i żółte, szeleszczą, po chodniku spacerują gołębie a ja
słucham… i wyciągam wnioski, czerpię otuchę.
Dlaczego „Wolna miłość”? Taki
tytuł nosi felieton otwierający książkę. A tam czytamy o wolnej miłości, ale
w
nieco innym, niż zwykle znaczeniu. Wolna miłość kojarzy nam się raczej z
hipisami, brakiem więzów i nową kochanką w nowym porcie. Tymczasem Roma Ligocka
pisze:
„Najtrudniejsze, choć i
najpiękniejsze w miłości jest jej współistnienie z wolnością. Dać komuś miłość –
wszystko jedno: partnerowi, dziecku, czy przyjaciołom – nie odbierając mu
jednocześnie jego powietrza, jego obszaru wolności.” Proste i oczywiste, a
jednocześnie trudne, i czasami niemalże awykonalne. Trafne zdania, celne opisy tym Ligocka
zachwyci w całej tej książce.
Wybiera tematy aktualne i z życia
wzięte, powiecie „to chyba normalne u felietonisty”, niekoniecznie – odpowiem.
Roma Ligocka pisząc o swoich podróżach, stylu życia nie czyni tego w sposób
który zmusza czytelnika, żeby zawstydził się swego prowincjonalizmu. To, że nie
pijam kawy w niedzielę na plaży we Włoszech, że nie latam do Nowego Jorku na
weekendowe zakupy nie dyskwalifikuje mnie z grona czytelników dla których
Autorka pisze. Bo rozważania które snuła w malowniczych miejscach świata są
moje, są odpowiedziami na moje dylematy, są moimi myślami, które ktoś spisał. Pokrewieństwo
dusz? Ta kobieta pisze tak, że dotyka
serca i duszy. Mnie załatwiło ostatecznie to zdanie: „Niebo, na które patrzysz, jest czyste, nieskończenie błękitne, puste i
samotne jak Ty.” To zdanie niesie dla mnie niezwykły ładunek emocjonalny.
Cała książka taka jest. Zdanie, obraz, skojarzenie, wszystko to działa i porusza.
Nie wiem jak opisać co zrobiła ze
mną ta książka, określenie „zauroczyła” jest takie trywialne, „wstrząsnęła”
może nie do końca dobrze się kojarzyć. Może napiszę, że po prostu do mnie
dotarła. Zostałam wpuszczona do świata Romy Ligockiej, do świata jej przeżyć i
myśli, dzięki temu mogłam lepiej poznać siebie, obcując jednocześnie z
literaturą na poziomie!
Witam Pani Kasiu.
OdpowiedzUsuńJa Romą Ligocką zachwyciłam się czytając "Dziewczynkę....". Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby Autorka tak wielu wspaniałych książek nie pisała dla mnie. To właśnie jest cała magia i kobiecość Pani Romy. Ona pisze dla każdej z nas i to właśnie jest piękne, niepodważalne i intrygujące. Chętnie sięgam po Jej dzieła, bo są prostym, zrozumiałym dla mnie językiem napisane. I, jak słusznie Pani zauważyła, zawsze trafia w samo sedno. Swoim tokiem myślenia, sposobem wypowiedzi. To jest właśnie magia Romy Ligockiej.
Bardzo ciekawa recenzja, gratuluję:)
Chętnie zaglądam tu do Pani:)
Pozdrawiam z Borów Tucholskich:)
Dziękuję bardzo za odwiedziny i komentarz :))) Czuje dokładnie to co pani :))
UsuńNie lubię felietonów, ponieważ są zbyt krótkie i zbyt płytko opisane, jeszcze dobrze nie zdążę się przywiązać się do bohatera, a już lektura się kończy, więc raczej sobie odpuszczę taką gratkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
arenaksiazek.blogspot.com----> zapraszam serdecznie!
Z tych samych powodów i ja za nimi nie przepadam, ale jednak czasami, jak się okazuje, warto!!
UsuńTrafne zdania i celne opisy trafiające do czytelnika- muszę się o tym przekonać :)
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną książkę pani Ligockiej, była bardzo fajnie napisana, a jednak nie sięgnęłam już później po żadną jej książkę. Być może czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńciągle przymierzam się do "Dobrego dziecka" ale ciągle zwlekam. Głupia ja.
UsuńKobieto! Tak piszesz te recenzje, że chce się czytać! Też nie lubię felietonów, ale nabrałam mega ochoty na tą pozycję. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!! brak mi słów żeby powiedzieć co czuję czytając Twoje słowa!! Dziękuję :*
Usuń