Powieść przybliża nieomal zapomnianą historię założycielki rodu Tudorów, Małgorzaty Beaufort. Poślubiona mężczyźnie dwukrotnie od niej starszemu, urodziła dziecko w wieku lat niespełna czternastu i rychło owdowiała. Zepchnięta na margines postanawia odwrócić kartę losu i odnieść ostateczny tryumf nad wszelkimi przeciwnościami. Na tronie Anglii chce zobaczyć swego jedynego syna bez względu na to, ile to będzie kosztowało ją, Anglię i nieszczęsnego chłopca. Ignorując pozostałych pretendentów do tronu i rosnących w siłę rywali - Yorków - nadaje synowi imię: Henryk, po królu; wysyła go za granicę na dobrowolne wygnanie; zmusza do małżeństwa z najstarszą córką znienawidzonej Elżbiety Woodville. Na tle rozdzierających kraj konfliktów, Małgorzata zawiera kolejne dwa małżeństwa z rozsądku i nie przestaje spiskować.
Pierwszą
książkę z tej serii; Białą królową
przeczytałam dokładnie cztery lata temu. Chodziłam do mojej pierwszej pracy i
na każdej przerwie podczytywałam, bodaj stronę. Taka jest Gregory, ona porywa,
a ja złapałam właśnie na nią wielką fazę. Był czas gdy Czerwona królowa gościła na wielu, wielu blogach, ja wtedy się
oparłam, ale wiecie jak to jest przychodzi moment, że MUSICIE czytać dalej,
chcecie wiedzieć, co się stanie. Chociaż w przypadku Gregory historia daje nam
pewne podpowiedzi. Uwaga!! Kolejność chronologiczna ukazywania się powieści –
nie jest do końca właściwa. Z tego co zauważyłam, najpierw czytamy Władczynię rzek – ona dopiero przede
mną, później Białą królową – u mnie
jako pierwsza i dopiero wtedy Czerwoną
królową. Czytanie w innej kolejności nie powoduje jednak uszczerbku na
radości z czytania.
Małgorzatę
Beaufort poznajemy jako dziecko. Nawiedzone i bardzo pobożne, ale dziecko.
Dlatego te jej egzaltacje są zrozumiałe. Ponieważ nie wydaje nam się, że
dwanaście lat to dorosłość, myśl o tym, że to dziecko staje się mężem dwa razy
starszego faceta, który każdej nocy stara się o potomka, jest dla nas
obrzydliwa. Oczywiście, na początku wszystko zostaje wyjaśnione, otóż
Małgorzata jest bliską krewną króla, należy ją szybko wydać za mąż, za kogoś
sprzyjającego Lancasterom, aby - gdyby
król nie doczekał się dziedzica, mogła urodzić następcę tronu Anglii. To jej
jedyna rola. Dziewczę jest zapatrzone w Joannę Darc, na punkcie której ma taką
obsesję, jak obecnie nastolatki mają na punkcie Bibera. Małgorzata nie
wyzbędzie się tej religijności, na niej zbudowała przekonanie, że jej rola jest
wyjątkowa, że została wybrana przez Boga do dania Anglii, gdy to zrozumie, nie
cofnie się przed niczym, by zapewnić synowi koronę. Jeśli znacie historię –
wiecie jak to się skończy.
Takie
książki po prostu się połyka, chociaż.. to rzadkie w momencie gdy główna
bohaterka wzbudza w nas dużą irytację. Małgorzata mnie tak wkurzała, że miałam
ochotę ją potelepać. Na początku jest
dzieckiem, dziewczynką, rozumiem, że chce zwrócić na siebie uwagę, być w
centrum, być wyjątkową, ale na litość później wcale się nie zmienia. Jest
wkurzająca!
Jest
bardzo niewiele książek, które pomimo denerwującej głównej bohaterki wciągają.
Gregory pisze z rozmachem, nieco bawi się historią i pokazuje wpływ historii na
jednostkę, co dla mnie jest kwintesencją tego co właśnie kocham w tej
dziedzinie. U Gregory znajdujemy emocje, miłość, intrygi. Wszystko jest opisane
w fantastycznym stylu. Nie sposób się oderwać.
Wy
też się nie oderwiecie – gwarantuję i bardzo gorąco polecam tę serię!
|
rozanielona lekturą Klara |
Mam zamiar przeczytać. Póki co został mi ostatni tom cyklu o Tudorach. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńOoo ten cykl muszę nadrobić
UsuńCzytałam jako pierwszą tej autorki i bardzo miło wspominam ;)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Moją pierwszą były "Kochanice króla" ;)
UsuńCzytałam trochę, jednak nie wiem dlaczego przerwałam. Chyba kiedyś będę musiała wrócić.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
jestem pewna, że jak wrócisz, zachwycona doczytasz do końca
UsuńCzytam właśnie "Żonę oficera" Philippy. Na półce stoi "Czarownica".
OdpowiedzUsuńOooo o tych książkach marzę!
Usuń