Zgodnie z obietnicą, po skończeniu poprzedniej książki Elli Maise, chwyciłam za następną, polecana była, znowu tytuł po angielsku, Marriage for One. Tutaj zamiast wątku hate-love, mamy motyw aranżowanego małżeństwa. Wczoraj zdążyłam przeczytać maksymalnie dwie strony, bo przed Wigilią mnie opętała taka przedświąteczna gorączka, że gdy nakryłam się w końcu kołdrą, wytrzymałam może pięć minut i usnęłam. Za to dziś, jako że dzięki roratom dzień miałam długi, a książka jest lekka, to poszło piorunem. Z drzemką przy choince włącznie. Dobra, dwiema drzemkami, ale naprawdę byłam zmęczona.
Jack i ja zrobiliśmy wszystko dokładnie na odwrót.Dzień, w którym zwabił mnie do swojego biura, był jednocześnie dniem naszego pierwszego spotkania i naszych zaręczyn. Magia chwili i huk otwieranego szampana? Nie… Jack Hawthorne wcale nie przypominał narzeczonego moich marzeń.Byłam zła i winiłam go za wszystko. Za swoją bezbronność i zamroczenie. Za jego błękitne oczy, za przepastne spojrzenie wycelowane wprost we mnie. Za układ, w który mnie wmanewrował.W jednej sekundzie był dla mnie nikim. W następnej stał się wszystkim.W jednej sekundzie był nieosiągalny. W następnej wydawał się całkowicie mój.W jednej sekundzie myślałam, że jesteśmy zakochani. W następnej – że to tylko kłamstwo.Wpadłaś w kłopoty, Rose. W końcu czego się po sobie spodziewałaś?
Rose
i Jack, jak w Titanicu, to główna para. Jack proponuje małżeństwo Rose, bo
zmarł jej wuj i zapisał w testamencie jej mężowi kawiarnię, która jest jej
marzeniem, w którą wpakowała całe oszczędności. Jeśli Rose nie zgodzi się na
ślub wszystko przepadnie. Co z tego będzie miał Jack? Ano będzie miał lokal w
sercu Nowego Jorku, a dodatkowo z jego pozycją zawodową żona jest pożądanym
dodatkiem i miłą ozdobą na firmowych imprezach. Rose nie ma za bardzo wyjścia,
chociaż ten związek wydaje się być wysoką ceną. Jack, jest bowiem jej
przeciwieństwem, gdy ona jest empatyczna, serdeczna i gadatliwa, tak on jest
wyniosłym, mrukliwym bucem, ale ona postanawia, że sprawi, że w końcu się
uśmiechnie. Przez całą książkę przemyka wątek tajemnicy, jakiegoś kłamstwa,
którego dopuścił się Jack, a mnie tak zżerała ciekawość, że całe szczęście, że
nie musiałam iść np. do pracy, bo bym uschła z ciekawości.
Co
ciekawe, chociaż to druga książka autorki, którą czytam pod rząd, nie byłam;
ani zmęczona stylem, ani nie miałam wrażenia, że już to czytałam, a to się
rzadko zdarza. Strasznie spodobało mi się to, jak Maise buduje chemię pomiędzy
bohaterami, jak konstruuje ich na zasadzie przeciwieństw charakterologicznych,
ale mają coś wspólnego, oboje są samotni, od dawna zmuszeni radzić sobie samodzielnie i to wejście
drugiego człowieka jest dla obojga niezbędne. Bardzo mi się to spodobało. I
teraz nie wiem, już prawie postanowiłam, że wezmę się za biografię Konopnickiej,
ale ostatnia książka Maise, bardzo mnie kusi. Niewyobrażalnie, strasznie jestem
ciekawa, czy nadal mnie nie znuży, ale to pewnie po Pasterce podejmę decyzję co
czytam. Trochę jestem zła, że idę w takie lekkie romansidła, gdy tyle ambitnych
dzieł na mnie czeka, ale od czego jest urlop.
No i
jestem zdziwiona, że te książki znalazłam przypadkiem, coś za cicho o nich
było!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
To dużymi literami: KAŻDY KOMENTARZ ZAWIERAJĄCY LINK - WYLATUJE- WIELOKROTNIE PROSIŁAM, NIE ODNOSIŁO SKUTKU, TERAZ Z AUTOMATU I BEZ CZYTANIA.
A teraz grzecznie i klasycznie ; ) bo bardzo Was przecież lubię : )
Witaj Gościu, cieszy mnie Twoja wizyta, cieszę się, że chcesz pozostawić ślad po tym, że przeczytałeś to miałam do powiedzenia.
Proszę :) komentuj, ale pamiętaj :)
Każdy głos w dyskusji jest dla mnie ważny. Każdy komentarz jest czytany, na komentarz każdego czytelnika staram się odpowiedzieć.
Jeśli chcesz coś powiedzieć, zwrócić uwagę, a komentarz pod danym postem będzie niewłaściwy - z boku podałam adres mejlowy
Nie spamuj, nie jestem nastolatką, więc nie pisz "Super, zapraszam do mnie". To właśnie jest spam, takie komentarze usuwam. Napisz coś merytorycznego, a na pewno zaciekawisz mnie i odwiedzę Twoją stronę.
Chcesz mnie obrazić? Wyzwać? Wyśmiać moje poglądy, czy mnie, jako mnie? Daruj sobie! Jesli szydzisz, lub obrażasz moich czytelników, lub po prostu naruszasz netetykietę, komentarz również wyleci.