Pierwszą książką Marty Abramowicz jaką przeczytałam były Zakonnice odchodzą po cichu, długo się wzbraniałam, wiele osób mi ją zachwalało, aż w końcu się skusiłam i absolutnie nie żałowałam. To była solidna książka, wiadomo nie było łatwo dotrzeć do relacji świadków, ale autorka nie unikała trudnych tez. Obecnie Kościół jest pod lupą, trwa gorąca debata o pedofilii, a przecież jest też inny temat. Księża-ojcowie i to bynajmniej nie w duchowym tego słowa znaczeniu, ale zupełnie dosłownie. Temat dzieci księży wraca, często jest powodem do żartów, ale przecież życie z wiecznie nieobecnym ojcem, osamotnienie musi być trudne, muszą rodzić się traumy.
Ludzie znają dzieci księży. Znają ich matki i ojców. Ale o tym się głośno nie rozmawia. Niektórzy mówią - tabu. Inni - hańba. Nikt nie zagadnie takiej matki, jak się czuje, nie doradzi, nie pocieszy. Synów i córek księży nikt nie wysłucha, nie zapyta o ojca, nie powie dobrego słowa. Czasem ktoś rzuci kąśliwy żart, który przypomni im, że wszyscy wiedzą. Bo ludzie rzadko kiedy coś mówią w oczy, ale chętnie za plecami. Dzieci księży i ich matki żyją w bańce samotności. Otoczeni plotkami, w cieniu tajemnicy.
Marta Abramowicz już na początku podkreśla, że zbieranie materiałów do książki było ciężkie. Wprawdzie każdy zna kogoś, kto jest synem/córką księdza, ale albo to urban legends, albo te osoby nie chcą o tym mówić. Autorce udało się dotrzeć do kilku dzieci księży, opisać historie takiego rodzicielstwa z plebanii. Zwykle księdza przenoszono, bądź sam uciekał, dziecko nie znało ojca. Jedyna zdrowa relacja to przypadek prawosławnego księdza, ba! Nawet biskupa, który może mieć rodzinę i nie przeszkadza mu być duszpasterzem. Rodzina szczęśliwa, Kościół syty. Autorka okrasza swoją książkę tekstami z doktryny, niby o celibacie, sporo o podrzędnej roli kobiety. Coś co świetnie sprawdziło się w pierwszej książce.
Mam wielki problem z tą książką, nie wiem o czym ma ona być. Niby o dzieciach księży, ale tak naprawdę wyszła z tego książka o celibacie. Taka już jest, bardzo polecam, dobra, wnikliwa. Tymczasem tutaj mam wrażenie, że autorka nie do końca rozumie czym jest celibat, bo on w potocznym rozumieniu jest faktycznie rozumiany, jako nakaz powstrzymywania się od stosunków cielesnych, jednak doktryna oficjalna traktuje to inaczej. Celibat jest zakazem stałego związku. Granica jest cienka, ale jednak. Czystość ślubują zakonnicy. Tu ciekawostka, koleżanka, która bardziej niż ja zajmuje się prawem kanonicznym powiedziała mi kiedyś, że jak mieć romans to z księdzem, bo on nie ślubuje czystości, jeśli wiązać jakieś plany to tylko zakonnik, bo jego wiążą śluby z których można zwolnić, a sakrament to jednak kapłaństwo. Autorka nie napomyka o tym słowem. Ponadto o celibacie i roli kobiety pisze tylko w kontekście archiwalnych tekstów, moim skromnym zdaniem wybiórczo. Nie tego oczekuję od reportażu. Te historie dzieci, robią robotę, ale jest tego za mało na książkę, autorka chyba też tak uznała bo dolepiła cały socjologiczny koniec, gdzie mamy rozmowy, które do tematu książki nie wnoszą nic. O ile te prawdziwe historie uznaję za wielki plus o tyle całościowo książka przeciętna. Wprawdzie znajomi już się zainteresowali tytułem i pójdzie w ruch, ale bez zszału.
Książka zupełnie nie dla mnie, więc na pewno po nią nie siegnę.
OdpowiedzUsuńJa też odpuszczam :/
OdpowiedzUsuńW Polsce się utarło,że jak gdzieś jest poruszamy temat kleru to najlepiej to omijać.Celibat jest moim zdaniem narzucony i tylko przynosi wiele zła i cierpień.Ksiadz jest człowiekiem jak każdy inny.Hormony i bìologiczne życie w nim hula jak u każdego.Celibat tego nie zmienia.Dlaczego w takim razie utrzymuje się to ma siłę A my udajemy że nic się nie dzieje.
OdpowiedzUsuńKto omija ten temat? To nie jest pierwsza książka o tym wątku. Warto dyskutować, ale warto, żeby ta dyskusja trzymała poziom
UsuńJa negatywnie oceniłam tę książkę. Zmarnowany potencjał.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak
OdpowiedzUsuń