Moim skromnym zdaniem, chociaż wiem że gusta są różne. Tylko możliwość powrotu do ukochanych książek czyni czytanie wspaniałym. Gdyby nie świadomość, że w każdej chwili mogę wrócić do swiata, który już uwielbiam, to po co mieć regały pełne książek. To z taką nadzieją, zaczynam nową książkę, z nadzieją, że oto będzie kolejny wielki zachwyt, do którego będę wracać latami. Ostatnio jest mniej książek nowych, do których chcę wracać, ale nadal wracam do klasyków. Kupiłam niedawno Błękitny zamek, zapytacie po co, skoro mam stare wydanie a obiecałam, że nie kolekcjonuję wydań… to wszystko prawda, ale słyszałam, że są dwa tłumaczenia tej powieści, że stare wydanie jest nieco pocięte, zatem, no rozumiecie.
Doss
zbliża się do trzydziestki i jest zahukana przez krewnych. Żyje według tak
skostniałego regulaminu, że dziwić się należy iż nie oszalała. Zawsze jest w
cieniu swojej pięknej kuzynki, zawsze wyśmiewana, pomiatana. Wszystko zmienia
jeden deszczowy dzień. Zła pogoda sprawia, ze ciotka odwołuje piknik a Doss
idzie do lekarza z powodu problemów z sercem. Ta wizyta odmienia jej życie.
Okazuje się, że dziewczyna jest umierająca, został jej maks rok. I ten wyrok
śmierci uświadamia jej, że nigdy nie żyła naprawdę. Nie może ubolewać, że się
umiera, skoro się nie żyło, skoro egzystencja była tylko wegetacją. Doss się
budzi, zaczyna mówić to co myśli i porzuca dom, by zamieszkać z umierającą
dziewczyną, skazaną na ostracyzm. Ten rok chce przeżyć pełną piersią, chociaż
rodzinę przejmuje to zgrozą.
Nie
jestem taką znawczynią Błękitnego zamku by podarować tutaj analizę obu
wydań. Teraz mam to z piękną okładką z Egmontu, miałam i znałam to klasyczne
wydanie z Naszej księgarni. Nie robiłam powtórki tej książki od dłuższego
czasu, więc teraz ta książka dobrze mi siadła. Jest wzruszająca, miałam kilka
razy łzy w oczach. Nie wiem, nie kojarzę które fragmenty zostały wycięte,
musiałabym porównywać akapit po akapicie, a to mija się z sensem, czytałam dla
przeżyć, dla emocji. Inaczej patrzę na tę książkę, po lekturze biografii
Montgomery, nabiera ta książka, a zwłaszcza finał innego wydźwięku. Lubię
wracać do Montgomery, wiele osób zarzuca jej książkom, że trąca myszką, że nie
pasują do współczesności, ja uwielbiam wracać i to moje remedium na gorycz
świata!
Bardzo lubię tę książkę. Piękna, optymistyczna, romantyczna i z humorem. Autorka nie miała łatwego życia, ale mimo to dla swoich czytelników nie była zgorzkniała. Swoim piórem chciała odbiorców inspirować i zachęcać do pozytywnych zmian, podążania za marzeniami. :) Jak napisałaś, jej książki to dobre "remedium na gorycz świata".
OdpowiedzUsuń