Crightonowie to znana od pokoleń szacowna prawnicza rodzina. Ben, senior rodu, kontroluje życie swoich synów bliźniaków. David i Jon są podobni zewnętrznie, ale poza tym wiele ich różni. David był ulubieńcem ojca, Jon zawsze żył w cieniu faworyzowanego brata. Kiedy David niespodziewanie trafia do szpitala, wychodzą na jaw jego oszustwa i kłamstwa. Rodzinę zaczynają dzielić skrywane od lat niechęci, wzajemne urazy, niekończąca się gra pozorów…
Kiedyś strasznie krytykowałam
Mamę za czytanie romansów, które nie mają zbyt rozbudowanej akcji. Musiało
minąć trochę czasu zanim zrozumiałam, że od czasu do czasu sama potrzebuję
lekkiej lektury. Takiej, co oczyszcza atmosferę jasnymi opisami, nieskomplikowanymi
bohaterami. Książka, która niewiele wymaga.
Wzięłam książkę „Wszyscy mają się
dobrze”, oczekując wieczoru rozrywki. Nie chciałam czytać traktatu
filozoficznego, nie chciałam wielkich dramatów, konfliktów tragicznych. I to
właśnie dostałam.
W Anglii żyje sobie klan
prawników. Senior rodu ma wielkie parcie na to, aby stworzyć liczący się w
świecie prawników ród. Może wynikać to z tego, że jego ojciec wybierając miłość
został wyrzucony z rodziny, która cieszyła się estymą wśród prawników. Niestety
oczekiwania Bena zawodzi jego starszy syn. Zamiast wzlecieć na szczyty palestry
pakuje się w narkotyki i wraca do rodziny z dziewczyną w ciąży. David jednak
nie uczy się na błędach, dalej chce żyć ponad stan, jak najmniejszym kosztem.
Ma ułatwione zadanie, bowiem David ma młodszego brata bliźniaka – Jona, który
robi wszystko zgodnie z oczekiwaniami głowy rodziny, ale ego podstawową
przewiną, jest to iż nie jest pierworodnym. Z pozoru idealna rodzina
Crightonów, tak naprawdę zwija się od zamiatanych pod dywan problemów. Do tego stopnia iż jakiekolwiek, realistyczne
pozytywne zakończenie graniczy z cudem.
Powieść Penny Jordan to lekka,
świetnie napisana powieść obyczajowa. Problemy rodzinne, mające liczne
reperkusje zapewniają emocjonujące popołudnie. Mówiąc, że książka jest świetnie
napisana, mam na myśli niesamowity dobór słów. To nie jest kolejna powieść
napisana w płytki sposób, że średnio-kumata osoba o niskim poziomie słownictwa
mogłaby ją napisać. Nie wiem czy to zasługa słownictwa autorki, czy świetna
robota tłumaczki, ale bez względu na to czyta się świetnie!
Polecam, jako lekturę na spokojne
popołudnie, są emocje, motylki. Naprawdę sympatyczna lektura.
Musiałam szybko się z lekturą uwinąć, bo Mama strasznie chciała przeczytać :)
Lubię od czasu do czasu przeczytać taką właśnie książkę. Nazwisko autorki obiło mi się już o uszy.
OdpowiedzUsuńDużo słyszałam dobrego o tej pozycji :) Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuń