W zamierzchłych czasach kowale elfów wykuli Pierścienie Mocy. Lecz Sauron, Mroczny Władca, stworzył w tajemnicy Jedyny Pierścień, napełniając go swą potęgą, aby rządził pozostałymi. Ale Pierścień zniknął i przepadł gdzieś w Śródziemiu. Minęło wiele wieków, zanim się odnalazł i trafił w ręce hobbita, którego przeznaczeniem stała się wędrówka do Krainy Cienia, by w Rozpadlinach Zagłady zniszczyć Jedyny Pierścień... I oto Drużyna Pierścienia wyrusza z Shire. Żaden z uczestników wprawy – hobbici Frodo, Sam, Pippin i Merry, czarodziej Gandalf, krasnolud Gimli, elf Legolas, Boromir z Gondoru i tajemniczy Obieżyświat – nie wie, co czeka u kresu podróży. Ale są pewni jednego: jeśli nie wypełnią misji, świat ogarną Ciemności
Wiem, że Władca Pierścieni
przez wielu, mylnie, nazywany jest trylogią, jednak dla wygody postanowiłam
spisać refleksje po przeczytaniu poszczególnych książek. Posiadam wydanie w
trzech woluminach. Zaczytane nieco, bardzo charakterystyczne, o nieco psychodelicznych
okładkach. Pierwsza część – w moim odczuciu, ma dziwną, w ogóle niezsynchronizowaną
z treścią okładkę. Nie wyobrażam sobie jednak czytania w innym wydaniu. Po
pierwsze – tłumaczenie Skibniewskiej, moje pierwsze, jedyne słuszne. Po drugie małe tomy są poręczne, szyte – a więc
wytrzymałe.
O Władcy Pierścieni napisano wiele, powstawały naukowe rozprawy,
książka dla wielu jest Księgą mój
tekst jest wypocinami maluczkiego czytelnika, który wielbi klimat tej powieści,
film oglądał setki razy, a do książki wraca często. Nie jestem znawcą Tolkiena,
jestem wielbicielką talentu MISTRZA.
Gdyby nie Internet i studia,
nie wiedziałabym, że fanów Władcy jest
tylu, u mnie w domu Tolkien nie ma wielbicieli, Rodzicie na filmy nie mogą
patrzeć, Brat lubi filmy, ale książki nie tknie, Mama zaczęła czytać prolog i
musiałam wykazać się refleksem gdy książką cisnęła po kilku akapitach. A ja
wciąż wracam do Śródziemia. Ta kraina ma
klimat, a Tolkien pisze z taką słodką melancholią… i pisze tak pięknie. Za
każdym razem gdy czuję, że żyję w świecie gdzie rządzi plugawy język wracam do
książek Tolkiena, odkrywam piękno zdań, moc słów i siłę literatury.
Wbrew ogólnie panującemu poglądowi,
Władca Pierścieni to nie jest
opowieść o wyprawie z pierścionkiem
gdzieś w nieznane i walce z paskudnymi orkami, którejż to wyprawie przyświeca
świecące, ogniste Oko. Władca Pierścieni, to cały świat, to nowa
gigantomachia. Opowieść o walce
dobra ze złem. Walka o wolny świat, któremu zagraża zło z Mordoru. Otóż tak,
był sobie Sauron, w Drużynie Pierścienia(zwanego
dalej DP) poznajemy jego późniejsze losy, w bardzo okrojonej formie. Autor
skupia się na wykuciu przez Saurona Jedynego Pierścienia i jego związkom z
pierścieniami danymi: ludziom, krasnoludom i elfom. Ludzkie pierścienie zwiodły
władców ludzi, stali się upiorami Pierścienia i sługami Saurona, pierścienie
krasnoludów zaginęły, ocalały tylko pierścienie elfów, których nigdy nie tknęła
ręka Saurona. Elfie pierścienie są w ukryciu, dowiadujemy się, że jeden z nich
jest w posiadaniu pani z Lothlorien. Bez znajomości innych tekstów niezbyt
możemy dowiedzieć się skąd się wziął Sauron. Jednak dla treści Władcy największe znaczenie ma
Pierścień, który w Hobbicie
przypadkiem trafił w ręce Bilba – hobbita z Shire. Na początku DP, Bilbo –
długowieczny hobbit wyprawia huczne urodziny i przekazuje cały majątek, wraz z
Pierścieniem(chociaż z bólem serca) swojemu usynowionemu krewnemu – Frodowi. Od
tego momentu los Pierścienia i Froda splatają się ze sobą. Mija sporo czasu(w przeciwieństwie
do ekranizacji), Frodo żyje sobie spokojnie, nim powtórnie odwiedza go Gandalf,
który nabrał pełności, że pierścień Bilba, to uznany za zaginiony Jedyny
Pierścień, siedlisko zła, coś co pozwoliło Sauronowi przetrwać. Teraz zaś
Sauron przebudził się ze snu, odbudowuje swoje twierdze, zbiera wojska i
szykuje się do wojny, nade wszystko zaś, chce odzyskać Pierścień. Pierścień
winien być zniszczony, ale takie zadanie przerasta siły ludzi. Trzeba cisnąć
Pierścień w ogień Orodruiny, Góry Przeznaczenia, Szczelin Zagłady, w skrócie –
trzeba go zanieść do Mordoru – Królestwa Saurona, licząc się z tym, że
Dziewięciu Czarnych Jeźdźców będzie ścigać tego kto Pierścień niesie. Frodo
musi porzucić Shire, bo Gollumn, który przed Bilbem był posiadaczem Pierścienia
wyznał sługom ciemności na rzecz kogo uytracił pierścień i tylko kwestią czasu
jest kiedy słudzy Władcy Ciemności zjawią się w Shire. Gandalf, uzgodniwszy z
Frodem termin wyjścia z Shire do Rivendell – które ma być pierwszym
przystankiem w tej wędrówce, wyrusza do głowy Białej Rady, która zwalczała
Saurona, czyli do Sarumana, tam jednak okazuje się, że Saruman został opętany
żądzą posiadania Pierścienia. Saruman bierze w niewolę Gandalfa, w tym czasie
Frodo – wraz z przyjaciółmi wyrusza do Rivendell, starając się umknąć
Dziewięciu. Po kilku – niebezpiecznych – przygodach, ledwo ocaliwszy życie,
dociera do Rivendell, jak ongiś Bilbo. Okazuje się, że to dopiero początek
przygody, bowiem Zło już się nie kryje, stara się zawładnąć światem i w
Rivendell przypadkowo spotykają się
przedstawiciele różnych, wolnych krain Śródziemia, aby zasięgnąć rady Elronda.
Efektem narady jest postanowienie, aby Pierścień zanieść do Mordoru i zniszczyć…
co jest najniebezpieczniejszą opcją, która jest praktycznie niemożliwa. Podczas lektury DP, zawędrujemy w góry, do
Morii, gdzie spotkamy się ze Zgubą Durina, przeżyjemy dramatyczne chwile, aby
zaraz później trafić do przepięknych lasów Lothlorien, z których udamy się nad
Wielką Rzekę.
Początkowo miałam plan, aby
czytać jeden rozdział dziennie, jednak drugiego dnia pękłam i po prostu
utonęłam w tym pięknym świecie. Uwielbiam styl Tolkiena. Bo chociaż w jego książce
świat nie jest idealny, ba ogarnia go trwoga, strach i zło, to jednak wciąż
towarzyszy nam nadzieja. Jakby na przekór.
„Świat rzeczywiście pełen jest zasadzek i wiele na nim ciemnych plam;
ale nie brak też jasnych, a chociaż we wszystkich krajach miłość łączy się
dzisiaj ze smutkiem, kto wie, czy przez to nie pogłębia się jeszcze.”
I faktycznie tak, jest to jest główne
przesłanie jakie wynoszę z książek Mistrza, ekstremalne zło, paradoksalnie
sprzyja dobru. Bo świat potrzebuje kontrastów.
Pomimo tego, że bardzo lubię
ekranizację Władcy jest ona, co oczywiste, spłycona i zbyt skomercjalizowana.
Chociażby wątek Aragorna i Arweny, w książce, ledwo delikatnie zasygnalizowany,
w filmie zajmuje sporo miejsca. Dużym
atutem w filmie są spektakularne sceny batalistyczne, chociażby w DP, książkowa
wersja nie emanuje tak złem. Jest niespieszna. Wędrujemy przez różne krainy,
kiedyś tętniące życiem, onieśmielające swym pięknem, dziś opuszczone, wymarłe.
Bo piękno tłumione jest przez zło, tak jak kwiat zostaje zagłuszony przez
chwast.
Dam sobie kilka dni na
przemyślenie, przeżycie DP, nim sięgnę po Dwie
wieże, może oglądnę film, bo trochę się już stęskniłam.
Was zachęcam do lektury. Nie
dajcie się zwieść myśli, że znacie historię, bo widzieliście film ; )
"- Wolałbym, żeby się to nie zdarzyło akurat za mojego życia - powiedział Frodo. - Ja także - odparł Gandalf. - Podobnie, jak wszyscy, którym wypadło żyć w takich czasach. Ale nie mamy na to wpływu. Od nas zależy jedynie użytek, jaki zechcemy zrobić z darowanych nam lat."
"Wielu spośród żyjących zasługuje na śmierć. A niejeden z tych, którzy umierają, zasługuje na życie. Czy możesz ich nim obdarzyć? Nie bądź, więc tak pochopny w ferowaniu wyroków śmierci, nawet bowiem najmądrzejszy nie wszystko wie."
Ja właśnie jestem w trakcie czytania pierwszej księgi, ale szczerze mówiąc - nie wiem, czy zdecyduję się na recenzję. Uwielbiam filmy, w książce też już się zakochałam i chyba nie będę w stanie oddać słowami tej niezwykłości i magii. W sumie cieszę się, że przede mną jeszcze taka długa droga z Frodo.
OdpowiedzUsuńI faktycznie - obejrzenie filmu to zaledwie jedno spojrzenie na Śródziemie.
Bo napisać recenzję Tolkiena - to wyczyn, w recenzji tyle wątków trzeba podjąć. Ja wiem, że mój tekst nie jest w stanie oddać nawet promila piękna tej książki, dlatego spisałam tylko luźne myśli.
UsuńAle za Ciebie trzymam kciuki. Miłej wędrówki po Śródziemiu :)
O twórczości Tolkiena można pisać godzinami. Śródziemie tak szczegółowo dopracował, że jestem na prawdę pod wrażeniem. Czytam "Władce Pierścieni" i wciąż się dziwię, jak można stworzyć coś tak pięknego, intrygującego. Filmów jeszcze nie widziałam w całości, nigdy nie byłam przekonana do fantastyki, dlatego ich unikałam. Jednak nabrałam ochoty, tylko zrobię to dopiero po przeczytaniu wszystkich tomów. Nie chcę sobie zepsuć wrażeń :)
OdpowiedzUsuńPrawda?! Ten świat jest dopieszczony w takich szczegółach, że człowiekowi kopara opada. Język, geografia, miejsca... Ot precyzyjna praca, świat Pottera może się schować z tymi licznymi sprzecznościami.
UsuńJa także jestem ogromną fanką Tolkiena, to dwoma krótkimi słowami- mistrz słowa, świat, który stworzył jest tak magiczny, że czytając, pochłania nas w całości, czytając zdajemy się być tam, razem z bohaterami, maszerując przed Śródziemie. Ja czytałam jedynie "Drużynę Pierścieni", ale kolejne części stoją na początku mojej listy czytelniczej, czekam tylko na większą ilość czasu :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
I bardzo dobrze robisz, tych książek nie powinno czytać się na łapu capu. Fajnie, że tak do tego podchodzisz :)
Usuńjestem fanką <3 :D Wspaniała recenzja :))
OdpowiedzUsuńdziękuję :))
UsuńPrzeczytałam całego WP w wakacje, bo głupio się czułam nie znając tego utworu. I się zakochałam, bo świat stworzony przez Tolkiena jest zupełnie inny od tych, które znam z innych książek. Niektórych nudzi język tego autora, a mnie właśnie oczarował. I z pewnością kiedyś wrócę do tej książki. ^^ No i też nie rozumiem czemu ludzie nazywają WP trylogia, chociaż nią nie jest. :)) Co do tłumaczenia - wybrałam to Skibiniewskiej, bo chyba każdy mi je polecał, chociaż chciałabym zobaczyć to drugie, żeby porównać sobie.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak kogoś może nudzić jego styl. Rozumiem, że gatunek do kogoś nie przemawia, ale Tolkien to klasa mistrzowska. Piękno słowa!!
Usuńnigdy nie byłam w stanie tego zmęczyć. dałam radę tylko 1 części i raczej nie przeczytam kolejnych. ale żeby nie było, próbowałam.
OdpowiedzUsuńAle próbowałaś :) ja nie zmuszam do Tolkiena, rozumiem, że komuś może po prostu nie leżeć :)
UsuńUwielbiam <3 Przeczytałam tylko raz, ale może kiedyś powtórzę sobie trylogię :)
OdpowiedzUsuńPrzekonuję się że duużo nas łączy :)
UsuńZ Tolkienem to ja dziwnie mam... W ogóle nie lubię fantastyki, ale "Hobbit" mi się podobał. Ale już do "WP" niekoniecznie mnie ciągnie, nawet film mnie nie porwał... Raczej nie przeczytam już "WP", choc zdaję sobie sprawę, że to wstyd. :P
OdpowiedzUsuń