Kiedy pewnego dnia sławna pisarka Lillemor Troj zmusza się, by przeczytać maszynopis powieści o swoim własnym życiu, ziemia zaczyna usuwać się spod jej nóg. Powieść została napisana przez kobietę, którą dobrze zna i która chce stać się uznaną pisarką. Nigdy nie były przyjaciółkami, ale przez dziesięciolecia stały się wzajemnie głęboko od siebie uzależnione. Teraz ta druga kobieta grozi zniszczeniem czarującej i mądrej osoby, za jaką czytelnicy uważają Lillemor Troj.
Nowa powieść Kerstin Ekman jest ciętym opisem życia literackiego. Przede wszystkim jednak jest to opowieść o dwóch różnych kobietach, od lat pięćdziesiątych XX wieku aż do dziś, o kłamstwie, prawdzie, samotności i wspólnocie.
Niewątpliwy plus paskudnej pogody
i przeziębienia, które znowu przywiozłam z lubelskiego, to dwa dni w łóżku z
litrami herbaty i stosem książek na wyciągnięcie ręki. Pewnym minusem jest to,
że organizm po zażyciu polopiryny lubi znienacka zapaść w sen, ale krótki, więc
po chwili wracamy do czytania. Ze stosiku biurkowego wyciągnęłam „Oszustki”,
zaciekawiona naprawdę różnymi opiniami. Gnała mnie ciekawość, bo Skandynawia
kojarzyła mi się z kryminałami, ewentualnie sagami o bezkresnych pustkowiach i
ciężkim życiu. A mnie krajobraz państw skandynawskich pobudza do wyobrażania
sobie różnych przygód. Działa mi na wyobraźnię ta Północ – to na pewno.
Wiecie jak to jest gdy w
kłamstwie zabrnie się za daleko? Gdy w którymś momencie okazuje się, że
wyjawienie prawdy zburzy nasze życie do fundamentów i kamień na kamieniu nie
zostanie. A jeśli już coś zostanie to cała masa kłopotów.
|
dobra książka i pyszna herbata |
Poczytna pisarka Lillemor Troj
rozmawia z wydawcą o maszynopisie, jaki rzekomo ostatnio napisała. Szkopuł tkwi
w tym, że ta książka nie jest jej autorstwa, ani ta, ani żadna, którą
opublikowała w swoim życiu. Sięgamy pamięcią do jej pierwszego spotkania z Babb
Andersson. Babb zwraca się do Lillemor z nietypową prośbą, chce, aby ta wysłała
w swoim imieniu i ze swoim zdjęciem nowelę na konkurs. To będzie początek
współpracy na całe życie. Początek niezwykłej znajomości, swoistej symbiozy.
Dlaczego utalentowana pisarka nie pisze pod własnym nazwiskiem, i dlaczego
Lillemor się na to godzi, na taką głęboką konspirację, którą będzie ukrywać
nawet przed najbliższymi. W tej książce
poznam dzieje tej znajomości o której Babb pisze książkę i bez wiedzy Lillemor
wysyła do wydawnictwa, co grozi dekonspiracją.
Wiem, że czytaliście te słowa
wielokrotnie, bo o tej książki nie da się opisać inaczej, jak książka w
książce, jak matrioszka, niby prosta, a jednak zagadkowa, tajemnicza. Ja miałam
skojarzenia z dobrą powieścią wiktoriańską, gdzie mamy często do czynienia z
mistyfikacjami, udawaniem, życiem opartym na tajemnicy. „Oszustki” to intryga w
stylu „Złodziejki” Sarah Waters, lub „Naszego wspólnego przyjaciela” –
Dickensa. Zresztą autorka robi nam wycieczkę po wybitnych dziełach literatury i
nazwisko Dickensa też się pojawi, tylko jako autora „Samotni”, której to
jeszcze nie czytałam.
Różne uczucia wzbudziła ta
książka, albo ktoś zakochał się bez reszty, albo się zawiódł. Ja nie należę do
|
czytanie z rana |
żadnej z tych grup. Nie mogę powiedzieć, żebym straciła serce i głowę, aby
zaliczyć „Oszustki” do odkryć tego roku, ale absolutnie się nie zawiodłam.
Książka jest niewątpliwie ciężka, wymaga ciężkiej pracy myślowej. Trzeba się na
niej skupić, jest wielowarstwowa, dotyka istoty człowieczeństwa. Ponadczasowych
problemów z lękami jakie ma każdy człowiek, jego potrzebami.
Dwie główne bohaterki, zupełnie
inaczej skonstruowane. Jedna ma wszystko druga jest jakby antytezą pierwszej. Z
tego niesamowitego kontrastu rodzi się świetna sztuka.
Książka, która stawia pytania i
wymaga od czytelnika szukania na nie własnej odpowiedzi.
Polecam! Ale dla silnych i
wytrwałych, bo to naprawdę specyficzna książka.
Ta książka jest jak najbardziej dla mnie! :)
OdpowiedzUsuńIntrygująca książka.
OdpowiedzUsuńKilka razy zastanawiałam się nad tą książką przy okazji czytania różnych recenzji - raz wydawało mi się, że mogłaby mi się podobać, innym razem, że to raczej lektura nie dla mnie. I tak sobie myślę, że jeżeli wpadnie mi w ręcę to przeczytam, ale specjalnie rozglądać się nie będę :)
OdpowiedzUsuńJa ją ciągle przekładam z kupki na kupkę i mimo mojej wielkiej, wielgaśnej miłości do lit. skandynawskiej nie mogę się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńteż się jej bałam, ale już zbyt wymownie patrzyła ze stosu
UsuńKsiążka jak matrioszka- z takim określeniem spotkałam się pierwszy raz i mi się to podoba :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńKolejna fajna książka, która jest warta uwagi. Podoba mi się, że wymaga zaangażowania od czytelnika. Pozdrawiam i dużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńNie dziękuję, chyba bez lekarza się nie obejdzie. Też lubię książki, które wymagają dużo myślenia, oczywiście nie non stop, bo i relaks jest potrzebny
UsuńWłaśnie czytam i zgadzam się z Tobą. Bardzo specyficzna, wiele książek w książce, ale jak dla mnie nie do końca strawna.
OdpowiedzUsuńBardzo specyficzna i wiadomo - gusta są różne, ale warto spróbować :)
Usuń