W swej uroczej, pozbawionej sentymentalizmu powieści Miriam Karmel stworzyła jeden z najznakomitszych literackich portretów ostatnich miesięcy życia kobiety.
Tytułowa Esther kończy osiemdziesiąt trzy lata. Wie, że niedługo przyjdzie jej się pożegnać z życiem i chce to uczynić z godnością, akceptacją końca, z przymrużeniem oka, bez patosu i sprawiania kłopotu najbliższym.
Wspomina swoje dzieciństwo i lata spędzone w roli zwyczajnej pani domu i matki dwójki dzieci, czując lekkie skrępowanie faktem, że tak lekko przeszła, a nawet przefrunęła przez życie. Jedyny większy problem, któremu musiała stawić czoła, dotyczył jej zbuntowanej córki, z którą wciąż nie może się porozumieć. Czy zwariowana podróż do Meksyku pomoże się im zbliżyć po tak wielu latach?
Prawdziwe książki są trudne.
Przez to, że pokazują życie dokładnie takie, jakim jest, wpędzają nas w
nienajlepszy humor. Dobre książki pozostawiają w nas trwały ślad. Już czytanie,
jest trudne, bombardują emocjonalnie.
Taką książką jest „Być Esther”,
książka o kobiecie po osiemdziesiątce, która wie, że już bliżej niż dalej.
Przeżyła swoje życie. Niepostrzeżenie stała się staruszką, wzbudzającą swego
rodzaju sensację, bo jak to możliwe, że w świecie młodych i pięknych, zdrowych,
śmie chodzić ktoś stary. Jakby świat nie mógł zaakceptować tego, że można mieć
osiemdziesiąt lat i owszem, wadliwe ciało, ciało zużyte, chore, ale wciąż
sprawny umysł. Nawet córka Esther nie akceptuje, tego że matka ma marzenia,
plany, że chce decydować o sobie. Ceely uparcie dąży do tego, aby matka
przeniosła się do domu spokojnej starości. Te nalegania są niejako punktem
wyjścia, pretekstem do tego, by Esther opowiedziała nam o swoim życiu,
zaprosiła nas do swojego życia. Życia długiego i bogatego, chociaż przecież nie
słodkiego i różowego jak cukierek.
Patrzymy na świat oczami Esther,
możemy zrozumieć dlaczego tak nie chce iść do domu spokojnej starości, w którym
wylądowały jej koleżanki. Dom spokojnej starości w ulotkach dla dzieci
potencjalnych pensjonariuszy, jest słodką i rajską oazą, w rzeczywistości dla
tych ludzi jest śmierdzącą umieralnią z rygorem, jak w karnej kompanii.
Dlaczego Esther ma się tam przenieść, dlaczego dzieci zmuszają rodziców by
porzucili swoje domy, mieszkania, swoje uporządkowane życie ze wszystkimi – dla
postronnych niekiedy śmiesznymi – rytuałami? Sama tego rozumiem. Rozumiem
smutek Esther, powodowany tym, że jej córka nie proponuje jej wspólnego
zamieszkania, jeśli już tak martwi się o matkę.
Esther wspomina swoje życie,
swoją matkę, która kojarzy się jej z wiecznym myciem podłóg, teraz, z
perspektywy czasu lepiej ją rozumie, pojęła dlaczego matka tak niechętnie
opuszczała dom, ogarnia strach w jakim musiała żyć, strach jaki zmusił ją do
ucieczki z Polski. Teraz Esther wie, jak często była niesprawiedliwa dla matki,
chciałaby mieć odwagę porozmawiać z córką, póki jest na to jeszcze czas, aby
córce nie towarzyszyło to samo poczucie winy. Tylko jak zakopać rowy cichych
nieporozumień?
Ta książka jest szczególna. „Być
Esther” dotyka problemu bardzo na czasie, tego czego wszyscy się obawiamy, lub
zaczniemy obawiać. Lęk przed śmiercią, przed samotnością, strach przed tym, że
zniedołężniejemy, staniemy się niepotrzebni, lub wręcz będziemy zawadzać. Z tego powodu ta książka porusza czytelnika.
Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś czytał ją i był obojętny względem treści. Tak
się chyba nie da.
Polecam „Być Esther”, nie ma ta
książka zatrważających rozmiarów, ale jest piękna, melancholijna, smutna, ale
Esther też nie popada w przesadny patos, na świat patrzy wciąż z ironią i
humorem. Dlatego ta książka jest tak prawdziwa, przez to również bardziej
poruszająca.
Naprawdę polecam – przeczytajcie!
"Esther wolałaby jedwabny szal, perfumy, pudełko czekoladek, albo coś tak tradycyjnego jak kwiaty. Chciałaby powiedzieć córce, że wciąż docenia przyjemności, chociaż jest stara."
Nie spodziewałam się, że ta lektura, może być taka znakomita, tytuł zanotowałam na listę priorytetową.
OdpowiedzUsuńCieszę się :)) nie sądzę abyś się rozczarowała.
UsuńNie zwróciłabym uwagi na tę książkę. Po takiej recenzji trzeba się jednak za nią rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńNaprawdę trzeba, książka daje do myślenia i jest bardzo dobra
UsuńZaciekawiłaś mnie, choć przyznam szczerze, że temat starości jest dla mnie trudny. Być może skuszę się na coś innego, niż to co czytam na co dzień. :)
OdpowiedzUsuńBo to z definicji jest trudne, wiemy, że z dużym prawdopodobieństwem przyjdzie się nam zmierzyć samemu z tematem. Takie książki dotyczą więc i nas
UsuńCzuję się bardzo zachęcona :)
OdpowiedzUsuńbardzo słusznie :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMiało być jestem ciekawa na ile Esther przypadnie Ci do gustu:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi przypadła.
Usuń