Ufff skończył się kwiecień. Śnieżny, mroźny. Każdy wie, że kwiecień przeplata, że TROCHĘ zimy, a tu mieliśmy zero lata, ale dużo zimy. I to takiej solidnej. Zapomniałam już jak to jest pograć wieczorem w tenisa, ale za to zimowa kurtka nie czuje się zapomniana. W stopy wiecznie mi zimno. Dziś w pobliskim mieście jest koncert zespołu Enej i chyba ubiorę też zimowe buty, bo wczoraj w trampkach, na meczu okrutnie zmarzłam. W sobotę na meczu(również) zmarzłam też. Hipotermii dostanę. Maj powitał nas słońcem, ale i porywistym wiatrem. Cóż, ma jeszcze sporo dni, żeby się zrehabilitować, rozpieścić nas słońcem i ciepełkiem. I mam nadzieję, że nie zawiedzie, chociaż będzie pewnie to oznaczało mniej książek przeczytanych. Kwietniowa słota bowiem walnie przyczyniła się do porządnego czytelniczego wyniku.
W kwietniu przeczytałam w sumie dwadzieścia trzy ( 23 ) książki. Nie jest źle, chociaż były dni, gdy odpuszczałam sobie czytanie, bo a to miałam za dużo pracy, a to wybierałam inną rozrywkę. Były w kwietniu też książki, które tak mnie zmęczyły, że po prostu odrzucało mnie od czytania. Z drugiej strony były też książki, które powodowały silnego książkowego kaca. Równowaga została zachowana.
W kwietniu nie poszłam do kina, ale za to wciągnęłam się w serial
Grantchester, o którym popełniłam notkę. Kwiecień był miesiącem turniejów tenisowych, podczas których i Grześ i Andy i nawet Nole się zhańbili. Jedynie Rafa pokazał klasę, co mu się chwali. Dodatkowo miesiąc kwiecień był bardzo piłkarski. Udaliśmy się z przyjaciółmi na mecze Stali Stalowa Wola, co bardzo nam się spodobało i obiecujemy sobie być wiernymi fanami. Wczoraj zaś na naszym stadionie, nasza wiejska drużyna zainaugurowała sezon(tzn. tydzień temu grali pierwszy mecz ale na wyjeździe). Działo się. Oby dziś też na Eneju było fajnie.
Chyba najprościej będzie zacząć od wtop miesiąca. Niesamowicie zmordowała mnie
Inwigilacja, moim zdaniem autor już sam się gubi w swoich pomysłach, wszystko jest rozwleczone, wymuszone. Porażka. Lektura mnie bolała.
Następną książką, której czytanie było bardzo bolesne była powieść
Złapać milionera, to nawet nie powieść, co intelektualna papka, w beznadziejnym stylu, nudna i po prostu zła.
Na kwietniowe DKK czytaliśmy
Małą zagładę niestety, dyskusja o książce zajęła nam dwie godziny i raczej wieszaliśmy na niej psy. Nie zrozumcie mnie źle. Książka porusza bolesne i trudne tematy, ale autorka jakby nie widziała o czym chce pisać. I każdy opis to popis wodolejstwa.
Wspaniałych książek było dużo więcej i ciężko będzie mi wybrać TYLKO cztery. Ale uczyńmy ten wysiłek i spróbujmy.
Po pierwsze
Słowik za przełamanie kryzysu czytelniczego, zarwaną noc i prawdziwe łzy. Chociaż nie jest bez wad!
Taka jak ty za realistyczny obraz mojego dzieciństwa, za nietuzinkowość, za oczekiwanie na kolejną część.
Nie może oczywiście braknąć Picoult i powieści
Małe wielkie rzeczy książka mnie absolutnie wciągnęła, zaangażowała i jak zwykle u Picoult skłoniła do refleksji.
Na koniec
Zima świata, długo zwlekałam z lekturą tej powieści, a przecież ja kocham takie cegły, które sprawiają, że zapominam o wszystkim.
Wow, przeczytanie 23 książek robi wrażenie! Ja ledwo 6 i to dziwię się, że aż tyle tego się nazbierało. Jestem ciekawa "Małej zagłady" i "Słowika", więc prawdopodobnie niebawem po nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńUważaj na "Małą zagładę" bardzo przygnębia i męczy
UsuńMiędzy obowiązkami zawodowymi i domowymi udało mi sie przeczytać 11, a 23 to dla mnie istne szaleństwo 😊 i ilość nie do "zdobycia". Słowik czeka na półce i po Cobenie, którego trochę już męczę, planuję się w nim zaczytać.
OdpowiedzUsuńW marcu udało się jedną więcej. Czytaj Słowika jestem ciekawa Twoich wrażeń.
UsuńZAuważyłam, że lubisz fotografować książki na łóżku. 23 książki! A pisałaś, że Ci czytanie nie idzie.
OdpowiedzUsuń'Małą zagładę' czytałam, ale już nie pamiętam czy jest tam wodolejstwo, czy nie.
Bo ja po prostu uwielbiam łóżko :) no i mam tak mały pokój że najwięcej czasu tam spędzam ;)
Usuń