Minęło,
już trochę czasu od pierwszego spotkania z prozą Remigiusza Mroza… W Sanie tej
wody upłynęło multum, bo widziałam, jak to szybko się przelewa. Przelewa się
też u fanów, bo coraz rzadziej czytam entuzjastyczne teksty, częściej krytykę,
jeszcze częściej hejt na żałosnym poziomie, co, niezależnie od tego, którego
pisarza spotyka mnie bulwersuje. Róbmy swoje i dajmy robić innym. Jak rzadko
zgadzam się z Agatą S tak tutaj zawsze
kiwamy głową jak pieski samochodowe. Remigiusz ma ogromną klasę, jeśli chodzi o
przyjmowanie krytyki, rzecz niecodzienna na polskim rynku, że urosła już do
miana kwiatu paproci. Książkę kupiłam dosłownie tydzień temu, w Biedronce.
Byłam ciekawa co będzie dalej, bo finał Inwigilacji
był mocny, adrenalina była podobna do tej, jaka pojawi się po zapiciu pięciu
tabletek Ketonalu Forte literatką wódki. Co to się dalej wydarzy.
[
to chyba jasne, że ponieważ to tekst o którejś z kolei książce z tego cyklu,
poniżej będą spojlery, więc jak ktoś nie czytał wcześniejszych tomów, to cóż…
czyni to na własną odpowiedzialność. Może też zlekceważyć spojlery, licząc, że
mój barwny styl, wynagrodzi mu straty moralne ; ) ]
Od serii brutalnych morderstw pod Warszawą minęły cztery lata. Sprawcę ujęto, skazano, a potem osadzono w więzieniu. Dowody wskazujące na dawną legendę „Solidarności” były nie do podważenia.
Mimo to pewnego dnia mecenas Joanna Chyłka otrzymuje list od żony skazańca, w którym kobieta twierdzi, że odkryła nowe dowody na niewinność męża. Prawniczka przypuszcza, że to jedna z wielu spraw, którym nie warto poświęcać uwagi…
Przynajmniej do czasu, aż kobieta ginie, a materiał DNA jednej z ofiar zabójcy zostaje odnaleziony w innym miejscu przestępstwa. W dodatku wszystko wydaje się w jakiś sposób związane z Kordianem Oryńskim...
Po
dramatycznym końcu tomu poprzedniego, a już się pogubiłam w cyferkach, ten jest
szósty, więc pod koniec tomu piątego, dowiadujemy się, że znowu nic takiego się
nie stało, to już Gabriela Zapolska była bardziej brutalna. Chyłka skończyła z
niewielką blizną w miejscu, które skłoniło mnie do analizy potencjalnej
trajektorii lotu, oblano ją kwasem solnym, nie siarkowym VI, więc nie
ucierpiała jej twarz, ani jak przypuszczacie styl bycia. Wciąż jest w stanie
błogosławionym, co wpłynęło tylko na odstawienie alkoholu i papierosów tudzież
kawy. Przerzuciła się na inkę. Serio. A tu powinna zbierać siły, bo znów na
horyzoncie jak ten żagiel z piosenki, bieli się kolejna sprawa, która może przerodzić
się w pandemonium. Otóż legenda opozycji za czasów realnego socjalizmu, obecnie
odsiadujący w więzieniu za gwałt i zamordowanie
czterech chłopców, może być niewinny. Z nowymi dowodami do Chyłki
zgłasza się jego żona. Chyłka ściąga Zordona, który powoli żegna się z karierą
po tym jak nie podszedł do egzaminu. Jednak okaże się, że niezdany egzamin to
żart wobec kłopotów jakie czekają na młodziana, ale o tym ciiii. Będzie dużo
Chyłki wulgarnej, obcesowej, mądrzącej się. Będzie Zordon na dnie i dużo
wątków, czy ciekawych? Sprawdźcie.
Powiem
Wam, że jestem z pokolenia, które doskonale pamięta apogeum popularności Mody na sukces i krążyły takie żarty, że
żal nam starszych osób, bo one finału serialu nie dożyją. Zaczynam się tak czuć
przy tej serii, to nic że Remigiusz Mróz jest ode mnie parę miesięcy starszy a
mężczyźni statystycznie żyją dłużej(życzę Mu żeby mnie przeżył, co wielkim
osiągnięciem nie będzie), ale boję się, że konstruktywnego finału nie dożyję.
Więc już dziś w przedpokoju, wyłożono księgę do której wpisywać mogą się osoby,
które są chętne na czytanie mi nad grobem kolejnych tomów. : P
Ten
tom czytało mi się względnie dobrze, byłam ciekawa, co nie zmienia faktu, że
nagromadzenie schematów, które przeszkadzają, gdy zna się inne książki autora,
czy absurdalnych zbiegów okoliczności, cudownych ocaleń w ostatniej chwili i
zbiegów okoliczności, może irytować. Znowu też na początku mamy wielkie bum,
jakby wybuchła bomba atomowa o mocy kilkuset ton trotylu, a okazuje się, że to
była petarda za złotówkę. Bo wyjaśnienie zajmuje, dwa akapity. Znowu Chyłka i
Zordon tańczą swój dziwny taniec i już jestem pewna, że tak jak z Boothem i
Bones, przekroczono linię i już, nawet gdy oni się zejdą nie będzie emocji.
Czy
jestem ciekawa co będzie w kolejnym tomie? Tym razem niezbyt, gradacja napięcia
musi być utrzymywana w dobrym rytmie, gdy autor na końcu każdego tomu funduje
takie zabójcze zawieszenie a później, e sorry to jednak nie było nic poważnego,
to jednak nie zawał tylko komar mnie ugryzł, to człowiek na to obojętnieje.
Zwłaszcza, że w Mrozoversum prawie
wszystko da się jakoś odkręcić.
Wiem,
że ciężko to dostrzec, ale pierwszy raz ja prawie się nie wkurzałam podczas
lektury, miałam momenty, ale jednak były one nieliczne, ot chociażby fragment o
związku Batmana z tequilą czy inne takie encyklopedyczne wstawki, które gdyby
wywalić, książka trochę by się odchudziła. Powiem Wam, że ciężko mi
zaklasyfikować ten gatunek, nie jest to kryminał, w którym razem z bohaterami
dochodzimy do prawdy, bo nie poznajemy istotnych informacji, takie rzeczy
dzieją się za sceną, słyszymy najwyżej relację, więc nie mamy szans zgadywać,
co dla mnie w kryminałach jest ważne. Nie jest to thriller, bo nawet ja się nie
bałam. Ot takie czytadeł ko do pociągu. Czytam z przyzwyczajenia, z mieszanymi
uczuciami, raz lepiej, raz gorzej, ale do przodu.
Mam u siebie, będę niedługo czytać.
OdpowiedzUsuńMam książki tego autora na swojej półce, więc niedługo się za nie zabiorę. ;)
OdpowiedzUsuńPodobnie jest u mnie - jedne książki tego Autora mnie zachwycają, a inne nie do końca ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze poprzednich tomów, ale chciałabym nadrobić. Mróz kupił mnie "Kasacją", jednak wydaje mi się, że z każdym kolejnym tomem jest coraz słabiej. Ale dowiem się, jak przeczytam "Inwigilację" oraz "Oskarżenie" :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam Mroza. Nawet nie chodzi o to, ze pisze źle,bo może i to dobry pisarz, ale pisze za dużo.
OdpowiedzUsuńA ja mam w planach na razie "Kasację", a resztę zobaczymy:)
OdpowiedzUsuńKasację może w końcu przeczytam...
OdpowiedzUsuń